To vote or not to be…

Nieuchronnie zbliżają się, a przynajmniej mam taką nadzieję, wybory parlamentarne. Obecna władza ma praktycznie wszystkie atuty w ręce, a poza tym gra znaczonymi kartami. Jak zatem tę władzę pokonać? Oto jest pytanie…

Nie jedyne zresztą, bo kolejne dotyczy terminu wyborów. Kiedy one się odbędą? Balon próbny w postaci propozycji, na razie medialnej, przesunięcia wyborów samorządowych został już wypuszczony. Po kilkudniowej zadymie sprawa przycichła. A przecież sprawa lokalnego stanu wyjątkowego przy granicy Białorusią może być wykorzystana do opóźnienia wyborów w całej Polsce. Myślicie, że nie? Nie ma takiego pretekstu, którego obecna władza nie wykorzystałaby we własnym interesie.

Wracając do „adremu” , niemiłościwie nam panujący dysponują aparatem propagandy o najszerszym zasięgu, czyli telewizją niegdyś prawie publiczną, obecnie wyłącznie partyjną, radiem, nie tylko partyjnym, ale i toruńskim, resortami siłowymi, lokalną prasą zawłaszczoną przez Orlen, posłusznym funkcjonariuszem na stanowisku prezydenta, kucharką prezesa na stanowisku szefowej Trybunału Konstytucyjnego, aparatem represji wobec niezależnych sędziów, dyspozycyjnymi osobnikami na stanowiskach ministra spraw wewnętrznych i sprawiedliwości, który jednocześnie jest zwierzchnikiem prokuratury i zastrasza podwładnych jak chce… A co najważniejsze większością sejmową przeforsowującą każdy pomysł prezesa et consortes.

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że operujący z tylnego siedzenia szef rządzącej partii zawsze znajduje w sejmie większość do narzucenia swojej woli. Pomimo serwowanych na użytek pospólstwa wojenek medialnych w łonie Zjednoczonej Prawicy, dziwnym trafem tych minimum 231 posłów głosujących po myśli satrapy zawsze się znajduje. W razie potrzeby z szeregów posłów nazywających się opozycją.

Jedynym ciałem potrafiącym utrudnić wprowadzanie lewego prawa jest senat. Utrudnić, a nie uniemożliwić, bo przecież i tak senackie poprawki są odrzucane w sejmie, więc to tylko opóźnienie czasowe. Senat w zasadzie tylko raz uniemożliwił pisowski wałek, doprowadzając do klęski sasinowej kopertiady przy okazji szalejącej pandemii. Chwilę później okazało się jednak, że wirus jest już w odwrocie i nie trzeba się jego bać, więc w kraju wrzucanie kart do urn odbyło się bez przeszkód. Co innego za granicą…

Strach pomyśleć co byłoby, gdyby senatorów wybierano tak samo jak posłów. Byłaby to druga maszynka do głosowania, tak jak to miało miejsce w latach 2015-2019. Paweł Kukiz, który wjechał do sejmu na idei jednomandatowych okręgów wyborczych, zamiast ją spopularyzować, to ją ośmieszył i zeszmacił.

Jestem przekonany, że niezależnie od terminu przeprowadzenia wyborów parlamentarnych, kampania wyborcza obecnej władzy będzie jeszcze bardziej brutalna i bezwzględna niż w 2020 roku, czego pierwsze symptomy już doskonale widać. A przecież w międzyczasie okazało się, że przed poprzednimi miłomściwa władza zakupiła i stosowała Pegasusa przeciwko terrorystom z opozycji. Podobno cofnięto jej licencję na stosowanie tego oprogramowania, ale chodzą słuchy, że może dysponować podobnym.

Przy okazji przechodzenia przez telewizję naziemną na system DVB-T2 wyszło na jaw, iż przymus zmiany systemu w określonym terminie nie dotyczy TVP. Jak wynika z wspólnego oświadczenia mediów komercyjnych: „W efekcie około 2,5 mln widzów pozostaje bez możliwości odbierania ogólnodostępnych kanałów Polsatu, TVN, TV Puls, Kino Polska oraz wielu innych.”. Pokazuje to wyjątkowo czytelnie, że walka rządzącej sitwy o każdy głos będzie prowadzona wszelkimi dostępnymi jej metodami.

Warto tu przypomnieć historię Ala Gore’a, który po przegranych w kontrowersyjnych okolicznościach zaledwie pięcioma głosami elektorskimi wyborach na prezydenta USA powiedział: – Jeśli ktokolwiek kiedyś powie, że pojedynczy głos się nie liczy, przyślijcie go do mnie. Ja mu wyjaśnię.

Najbliższe wybory jawią mi się zatem jako ostatnia szansa na powrót do normalności. Jak ją wykorzystać? Ano trzeba iść do urn jak najliczniej. Poza tym opozycja, ta prawdziwa, a nie koncesjonowana, musi w każdej komisji wyborczej mieć obserwatorów patrzących na przebieg głosowania i liczenia głosów, aby nie powtórzył się cyrk jaki miał miejsce w DPS-ach w 2020 roku. Obowiązująca obecnie metoda D’Hondta faworyzuje okupujących koryto wybrańców suwerena, dysponujących ponadto zdyscyplinowanym elektoratem nie mogącym zapomnieć przeklętych ośmiorniczek.

Na razie ta prawdziwa opozycja przypomina partyzantów chcących pokonać kilkukrotnie silniejszą zawodową armię przeciwnika. Jeśli nie zewrze szeregów i nie zdyscyplinuje się, nie ma szans. A sowiecko-watykańskie kondominium nad Wisłą będzie trwało i trwało…

Nieszczęściem tego kraju jest to, że tu wszystko jest umowne. Państwo umawia się z obywatelami, że nie wolno jeździć po pijaku, ale wszyscy jeżdżą. (…) Tutaj nawet się umówili, że władza, organy bezpieczeństwa ścigają przestępców. Ale nic z tych rzeczy! – Jacek Hugo-Bader, Dzienniki kołymskie
Ciemno w tym państwie, gdzie łotry na świeczniku. – Stanisław Jerzy Lec

Piotr Wesołowski /@APPiotr

Podziel się

One Reply to “To vote or not to be…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *