Donald Tusk został Premierem RP. Jutro zostanie powołany Rząd RP. Pojutrze zostanie zaprzysiężony. Wraca demokracja, zaczyna się porządkowanie i rozliczanie. A my, co wychodziliśmy na ulice, co protestowaliśmy i manifestowaliśmy, szliśmy w marszach i staliśmy w kolejkach do urn… co my mamy robić? Cieszyć się z ciepłej wody w kranie i zasiąść przed telewizorem?
Nie powtarzajmy historii z lat 2007-2015. Jest dobrze, ale trzeba przypilnować, żeby tak już zostało. Przez ostatnich osiem lat poczuliśmy, że my – obywatele – mamy głos. Że możemy się wypowiadać, domagać wysłuchania. Nauczyliśmy się też czwartego artykułu Konstytucji Rzeczypospolitej – Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. Wybraliśmy swoich przedstawicieli, żeby ją sprawowali w naszym imieniu. Skąd jednak możemy wiedzieć, że nasi przedstawiciele wiedzą, czego nam trzeba? Czego chcemy? O co nam chodzi?
Społeczeństwo obywatelskie nie jest tylko na złe czasy. W dobrych jest potrzebne jeszcze bardziej. Bo kiedy źle się dzieje, każdy jest gotowy się sprzeciwiać. Ale kiedy jest nieźle, łatwo nie zauważyć, że sprawy nie idą tak, jak byśmy chcieli. Władzy trzeba patrzyć na ręce. Nie z braku zaufania. Nie z wrogości czy podejrzliwości. Trzeba patrzyć, bo nikt, nawet najbliższa nam osoba, nie zna naszych myśli, dopóki się nimi nie podzielimy.
Dzisiaj, w czasach przełomu, szczególnie ważny jest nasz udział. Z życzliwością i otwartością powinniśmy wspierać naszych przedstawicieli. Spotykać się z nimi, konsultować, komentować, podsuwać pomysły, wyrażać oczekiwania, protestować. Rozmawiać. Musimy też pamiętać, że perspektywa obywatela jest inna, niż perspektywa polityka biorącego udział w sprawowaniu władzy. Premier, minister czy poseł widzi uwarunkowania, których my nie widzimy. Ale my widzimy realne życie, którego oni często nie są w stanie zauważyć. My musimy zrozumieć to, co oni nam tłumaczą. Oni muszą zrozumieć, czego my od nich oczekujemy. Kiedy piszę „my” czy „oni”, nie mam na myśli przeciwnych stron sporu, ale różne perspektywy.
Musimy też pamiętać, że większość demokratyczna w polskim społeczeństwie, której przedstawiciele dzisiaj tworzą rząd, nie ma miażdżącej przewagi. Musimy ją poszerzać, pozyskiwać, przekonywać. Razem z politykami będzie nam łatwiej. Politykom będzie łatwiej z nami. Zrozumienie i porozumienie między politykami i obywatelami to jedyna szansa na to, że władza się nie wyalienuje, a my będziemy mieli szansę na realizację naszych aspiracji.
Media społecznościowe to ciekawa i szybka metoda komunikowania się. Ale… nie oczekujmy, że politycy będą szczegółowo śledzić, co się tam dzieje. Trzeba się z politykami spotykać, mówić o swoich nadziejach, aspiracjach, potrzebach i oczekiwaniach. W realu się spotykać. Każdy ma swoje biuro poselskie. Można się umówić na spotkanie – indywidualnie, albo w większej grupie. Nawiązać kontakt, poznać się, nawet wprowadzić rutynę regularnych spotkań. Ambasador regularnie dostaje instrukcje od rządu, który reprezentuje. Nasz przedstawiciel również powinien dostawać regularnie instrukcje od tych, których reprezentuje.
Dzisiaj, jutro, pojutrze, zaczynają się ważyć nasze losy. Zmiana, to oczywiste. Ale jaka zmiana? Wielu Polaków marzyło o tym, co się dzisiaj wydarzyło w Sejmie. Ale czy wszyscy mieli taki sam pomysł na za tydzień, miesiąc czy rok? Jeżeli nie chcemy się za kilka lat obudzić z ręką w nocniku, jak w końcu 2015 roku, musimy się postarać już dzisiaj. Wszyscy mamy zaufanie do Donalda Tuska, do rządu, który już sformował i do większości, która go popiera. Ale to jest tylko kilkaset osób. Czy możemy ich obciążyć całą odpowiedzialnością za przyszłość naszą, naszych dzieci i wnuków?
Zaczyna się czas wytężonej pracy. I dla naszych przedstawicieli i dla nas. Zwłaszcza, że nie będzie łatwo. Po ośmiu latach niszczenia i okradania Polski nie znajdziemy się nagle w raju. Im lepiej będziemy się wzajemnie rozumieć, im efektywniej będziemy się komunikować, im skuteczniej będziemy współpracować, tym lepsza będzie Polska już od jutra.
To co, obywatele? Pomożecie?