O ile tylko to możliwe, nie warto odkładać ciuchów, perfum, przeprosin, wymarzonych zakupów czy też realizacji potencjalnie dobrych pomysłów na później…
Zdanie: „To na specjalną okazję”, powinno zniknąć z naszego słownika i to tak szybko, jak to możliwe. Każdy z dni, który przeżywamy, to właśnie TA „specjalna okazja”, czekająca, by właściwie ją uczcić.
Los bywa przewrotnym skurwysynem i zaciera swoje losie łapki, by nam przywalić z najmniej oczekiwanej strony. Odpadający tynk ze starej kamienicy, czy inna cegła z jasnego nieba. „Nawciągany” kierowca autobusu lub domorosły drifter w niemieckim samochodzie, kończący swój brawurowy manewr na przystanku pełnym ludzi, a także każda inna popieprzona, nieprzewidywalna sytuacja, może nas zdmuchnąć z planszy.
Aby było zabawniej, czyhają też na nas bardziej przyziemne niespodzianki. Ot, idziemy na banalne prześwietlenie płuc, po bezobjawowym przejściu Covid-19 i dowiadujemy się, że mamy raka. Mnożyć przykłady? Chyba nie trzeba – w końcu miał to być mini felieton, niosący pozytywny przekaz.
A teraz pomyślcie, ile razy pomysł, który odłożyliście do szuflady z napisem: „Może kiedyś do ciebie wrócę”, wrócił – i owszem – zrealizowany przez kogoś innego, i to z ogromnym sukcesem? Jestem prawie pewien, że sam kiedyś chciałem wdrożyć pionierski system płatności przez internet, na końcu mojego ołówka był projekt samochodu elektrycznego, a w wolnych chwilach myślałem o niewielkim start-upie, który wysłałby całe NASA na zasłużoną emeryturę.
Niestety, Elon był szybszy… Wiecie, co mam na myśli, prawda?
No i przyszedł czas na złe wieści dla wyznawców reinkarnacji. Niestety, nie wrócicie na ten padół jako króliki w Australii, ani żadna inna forma życia. Liczy się tylko to, co otacza was dzisiaj, kogo kochacie i kto kocha was. Liczy się to, co powoduje, że jesteście szczęśliwi i to, co uszczęśliwia tych, na których wam zależy.
Jeżeli macie pomysł, który wydaje się ciekawy i co ważne, jest w waszym zasięgu, realizujcie go. Ot tak. Po prostu. Kiedyś możecie żałować, że odłożyliście go na półkę – czego rzecz jasna nie życzę.
Czytacie te słowa dlatego, że pewnego dnia obudziłem się z pomysłem stworzenia miejsca w sieci, które zgromadzi ciekawych Autorów, dając im więcej przestrzeni do rozwinięcia swoich myśli, niż 280 znaków dostępnych na Twitterze. I wiecie co? Wystarczyło kilka telefonów i wiadomości na „DM”…
Tak powstał TAK.
Zatem używajcie ulubionych perfum i zakładajcie bieliznę, do tej pory zarezerwowaną jedynie na randki – o ile jest wygodna – częściej niż zwykle.
I nie bójcie się realizować swoich pomysłów – nawet tych, które początkowo mogą wyglądać na szalone.
A teraz wracamy do pracy, bo dobry pomysł to zazwyczaj dopiero początek.
@RaziOK / Marek Razowski