[Czekałem na rozwiązanie jaki „przełom pokojowy” miała na myśli rzeczniczka białego domu tydzień temu. Wiedziałem, iż nie ma szans by było to coś dobrego i rozumnego. I choć nadal możemy się głównie domyślać przed czym klub faszystowskich milionerów białego domu postawił Zelenskiego i pośrednio cały nasz kontynent, możemy być pewni, iż znaczenie tegoż jest trzecio- albo i piąto-rzędne. Ponieważ przez arogancki debilizm tego klubu cały świat zobaczył jak to chcieli przepchnąć. W tym momencie nie ma już żadnego znaczenia, co właściwie chcieli przepchnąć. Pokazali na żywo całemu światu kim są w sposób jaki nie zostawia żadnych wątpliwości. Co więcej puścili w ruch wszystkich swoich ‘wyrażaczy wątpliwości’ ramie w ramię z kacapskimi trollami, więc wszystkich ich już znamy. Nie ma już żadnych ukrytych wrogów ale jawnych niestety nie brakuje a oni choć ujawnieni będą nas atakować na wiele sposobów. Dlatego nie będę dziś pisał z punktu widzenia bieżących wydarzeń]
Obiecałem
Obiecałem dopisać co-nie-co do poprzedniego tekstu.
A tu tamę przerwała powódź ze starego szamba, więc tekst będzie się mocno różnił od tego jaki planowałem.
Żyjemy w czasach, gdy nie tylko słowo staje się ciałem znacznie szybciej i skuteczniej niż w mitach. Okazuje się, że ta sama właściwość może dotyczyć kompletnego bełkotu.
Trzeba więc pisać o instrumentarium jakie każdy czytelnik może użyć, by zachować zdrową percepcję tego potopu. Codziennie otwieramy doniesienia, czy socialmedia a tam napada na nas świadomie tworzona nadprodukcja wydarzeń (oprócz tego co zdarza się po prostu). Trzeba sięgnąć do starych dobrych zasad. Zasad jakie są dobre nie dlatego, że są stare ale są stare bo są należą do ludzkiej natury (jej zdrowej części). To nie magiczna różdżka. Może już za późno. Ale może jeszcze nie.
26 lutego 1999
Tego dnia Prezydent Kwaśniewski swoim podpisem zakończył proces przystąpienia Polski do NATO, czyli efektywnie wyjścia z jałtańskiego szamba do jakiego wrzucili nas wspólnie wrogowie z sojusznikami.
W lutym 1990 roku została zastenagromowana pewna rozmowa między M.Gorbaczowem (wciąż jeszcze prezydentem Związku Radzieckiego) i J.Baker (state secretary a po naszemu minister spraw zagranicznych w administracji Busha seniora). Na przestrzeni czasu gdy ważyło się zjednoczenie Niemiec Baker pełnił de facto funkcję specjalnego wysłannika Busha do tej sprawy. I w takim charakterze 9 lutego rozmawiał w Moskwie z Gorbaczowem. Obiecał wtedy swemu rozmówcy (jakoby w porozumieniu z prezydentem), że ‘tak długo jak Amerykanie będą stacjonowali w Niemczech NATO[*a co jeśli trump zabierze USArmy z Niemiec?] nie przesunie się ani na cal na wschód’.
Z tego jednego zdania wzięła się cała narracja o „ złamanym przyrzeczeniu Stanów Zjednoczonych”. Narracja powtarzana i używana nie tylko przez kacapską propagandę ale i szereg profesorów szacownych placówek naukowych [niestety Wikipedia też w tym uczestniczy. Jeśli wśród czytelników jest ktoś kto lubi ‘powalczyć z wikipedyjnymi bredniami, to niech weźmie ten case na warsztat].
W lipcu 1991 roku rozwiązano układ warszawski.
Obietnica Baker(a) albo Bush(a) za jego pośrednictwem nie miała szans dotyczyć rozszerzania NATO na kraje Europy Wschodniej z banalnego powodu. 9 lutego 1990 były one członkami układu warszawskiego. O ile szereg Polaków już wtedy działało na rzecz opuszczenia strefy sowietystycznej i niejeden marzył o wstąpieniu do NATO, to dla członka urzędującej administracji amerykańskiej taka kwestia nie istniała nawet jeśli prywatnie by sobie tego życzył.
Zdanie Baker(a) nie mogło dotyczyć czegokolwiek poza DDR czyli ewentualnymi wschodnimi landami Niemiec. Negocjacje dotyczyły zjednoczenia Niemiec a rozwiązanie paktu warszawskiego nie było jeszcze na niczyjej oficjalnej (zwłaszcza amerykańskiej) agendzie.
Co jest obietnicą jaką składa państwo? Jest nią umowa międzynarodowa zatwierdzona przez parlament a czasem też referendum.
W różnych tradycjach ustrojowych istnieją pewne połowiczne rozwiązania.
Na przykład premier UK może złożyć ustną obietnicę jaka wiąże państwo brytyjskie tak długo jak pozostaje on/ona premierem. Jego/jej następca (choćby z tej samej partii) nie ma żadnego obowiązku dotrzymywać tej obietnicy.
Amerykański system posiada pewną formułę połowicznej formalizacji ale NIE JEST TO FORMUŁA USTNA. Takąż właśnie formułę zastosował B.Clinton w 1994 roku. Znamy ją pod nazwą ‘Memorandum Budapesztańskiego’.
Działa ona jako executive order czyli dekret prezydencki. Jeżeli prezydent nie przedłoży tego do ratyfikacji parlamentowi, to umowa, choć pisemna nikogo więcej nie obowiązuje po jego odejściu z urzędu.
Oczywiście zostaje na papierze i w przestrzeni punktów odniesień polityki międzynarodowej ale raczej jako apel do dobroci serca. [Clinton miał mniejszość w parlamencie a chciał szybko/łatwo przejść do historii jako ‘rozbrojeniowiec atomowy’ i tym sposobem nawarzył piwa Ukrainie mamiąc ją pomocą w jej ciężkiej sytuacji ekonomicznej tamtego okresu].
W 1990 Bush senior nie zaoferował Gorbaczowowi nawet ‘memorandum’ w sprawie rozszerzenia NATO na wschodnie Niemcy a co dopiero na całą Europę środkowo-wschodnią.
Może by to i nawet zrobił [był znany z żałosnej zachowawczości] ale nie przemknęło mu to nawet przez głowę, bo nie miał pojęcia o rozwiązaniu paktu warszawskiego półtora roku później.
Fakty i daty dają w tym wypadku wyjątkowo jasny obraz [co nie jest takie częste w historii i naukach społecznych].
Gdyby student historii albo nauk społecznych posługiwał się osią czasu i obiektywnymi kontekstami jak ci profesorowie/opiniotwórcy napędzający narrację o „prowokującym RF rozszerzaniu NATO wbrew przyrzeczeniu”, to napytałby sobie problemów. Niestety, żyjemy w świecie gdzie nabyta pozycja czyni świętą krową. Może nie da się świata całkiem zmienić pod tym względem ale jeśli się nieustannie próbuje, to święte krowy przynajmniej nie mogą stać się panami sytuacji.
Tamte kacapujące święte krowy jeszcze działają a tu już weszła do akcji następna frakcja uprzywilejowanych zakłamywaczy rzeczywistości.
I jak się okazuje ci są jeszcze bardziej bezkarni a przez to groźniejsi.
Jak na zawołanie zaraz po napisaniu powyższego dowiedziałem się, że J.D. Sachs zrobił patronizujący „wykład” w Parlamencie Europejskim, zaganiający nas Europejczyków pod buty Moskowii i USA posługujący się jeszcze bardziej nieudolnymi argumentami, niż ten omówiony powyżej.
Najbardziej „podobała” mi się połajanka, że ‘powinniśmy przestać pomagać temu nieudanemu projektowi Brzezińskiego jakim jest Ukraina, bo się tylko narażamy Moskwie z którą i tak będziemy musieli koegzystować przed następne 1000 lat’
Szkoda, że nikt nie zapytał nieuka, skąd wyantycypował te ‘1000 lat’?
Z ok400 lat księstwa moskiewskiego będącego przez większość swego istnienia tatarską ekspozyturą?
Z 196 lat piotrowego rebrandingu na tzw. ‘wszechrosyjskie imperium’?
Z 74 lat imperium sowieckiego?
Czy może z 32 letniej historii tzw. RF? [ekonomicznie ten projekt już się zakończył w 2023 a politycznie nie ustoi do końca dekady]
Ktoś mógłby nawet wskazać temu „wielkiemu opiniotwórcy” wymowną redukcję okresów istnienia poszczególnych wcieleń moskiewskiego imperializmu. Za każdym razem skraca się o ponad 50%. Jeżeli prawidłowość ma się utrzymać, to kolejne śmiertelnie przesilenie powinno zacząć się lada dzień albo już jest w procesie. [Trochę uprościłem mapę kryzysów imperializmu moskiewskiego. Było ich więcej i co ciekawe w paru przypadkach uratowali ich Brytyjczycy lub Amerykanie].
Można też rzecz erystycznie uprościć do minimum, gdyż anonse ‘tysiącletności’ kojarzą się automatycznie z ‘tysiącletnią trzecią rzeszą’ jaka przetrwała lat 12, czyli około jednego promila swego anoansu.
A tak na marginesie, dlaczego nasz Parlament Europejski zaprasza kacapo-amerykańskiego dywersanta??? Mam nadzieję, że nie zapłacono mu za ten „wykład”. Jeśli jednak PE wyłożył na to choć pięć euro, osoba zatwierdzająca ten wydatek powinna wylecieć na mordę.
Dość długo
Dość długo nie mogłem znaleźć satysfakcjonującej mnie samego odpowiedzi w kwestii ‘analogii przywierania’.
Mowa o dość zaskakującym podobieństwie ‘przywierania’ lewicowców świata do Związku Radzieckiego oraz analogicznej tendencji rozmaitych ugrupowań spoza głównego nurtu w odniesieniu do RFnej-Moskowii.
Jest wiele przyczyn, jakie jednak nie dają pełnego obrazu problemu choć są niewątpliwie prawdziwe, jak np. ‘startupowy’ eksport korupcji.
Odpowiedź leżała nie w dziedzictwie komunizmu ale w uświadomieniu sobie, że żadnego państwa komunistycznego na tej planecie nigdy nie było (oczywiście, z zachowaniem w równaniu faktu, iż w tę ideologię istotnie odziewało się parę tyranii ale tylko odziewało się).
I właśnie z odziewaniem się obecnej Moskowii w mussolińskie formuły miłe międzynarodówce kacapskiej mamy dziś do czynienia.
Związek Sowiecki nie przeszedł ewolucji społecznej opisanej przez Marksa, by dojść do progu socjalizmu/komunizmu. Na przełamanie tego progu Marks dopuszczał przemocową rewolucję ale tylko dlatego, by ‘przetkać sztuczny zator jakim właścicielska klasa tamuje ewolucję społeczną’. Dziadek Marks zastrzegał, że społeczeństwo musi mieć pewne atrybuty ewolucyjne by przejść do socjalistycznego etapu. W takim przejściu rewolucja może okazać się złem koniecznym dla złamania sztucznych barier. Jako przykład kraju jaki na pewno nie może stać się socjalistycznym w przewidywalnej przyszłości (lub nigdy) podawał imperium Romanowych.
Tymczasem to właśnie w tym imperium doszło do wojny domowej/kolejnej wielkiej smuty 1917-22 a zwycięska frakcja postanowiła ulegitymizować się adaptując ideologię Marksa, bo ta była przeciwstawna ideologiom imperialnym konkurentów.
Lewicowcy świata chcieli wierzyć, że gdzieś tam socjalistyczny projekt się powiódł, choć wiedzieli, iż z Marksem to się nie klei. Z czasem i także za sprawą dywersji ideologicznej powstał kult tak religijny w swej naturze, że nawet Marksa na rozmaite języki tłumaczono z rosyjskiego zamiast niemieckiego, chociaż Związek sowiecki nigdy nie umieścił wszystkich pism Marksa w publikacji pod tytułem ‘Dzieła wszystkie Karola Marksa’.
Związek radziecki bardziej przypominał imperium Romanowych przed 1861 rokiem niż państwo socjalistyczne z teorii marksistowskiej a ludność wiejska została dosłownie cofnięta w system pańszczyźniany tylko pojęcia się zmieniły.
To ‘przyleganie’ lewicowców do Związku Radzieckiego słabło stopniowo ale nigdy nie zerodowało do dna. Odchodzili prawdziwi lewicowcy, coraz bardziej świadomi imperializmu moskiewskiego, coraz słabiej skrywanego pod frazesami. Erozja nie doszła do dna jednak, ponieważ część z ‘przylegających’ była „lewicowcami” tylko w tym zakresie w jakim Związek Sowiecki dawał im poczucie możliwości obalenia porządku ich własnych państw i znalezienia się na szczycie zamiast dotychczasowych elit ich krajów.
Aż tu Związek Radziecki upadł i powstała luka.
Obalacze własnych państw zostali osieroceni i zaczęli rozglądać się za nowym patronem dla swych neo-feudalnych/neo-pańszczyźnianych wizji nazywających się „neo-liberalizmem” w którym nie było ani nic nowego ani liberalnego.
Sukces ekonomiczny Chin rzekomo podważający zasadę, że silna ekonomia potrzebuje demokracji i państwa prawa, wywołał ‘okres wzdychania’ do Chin.
Ale chińscy feudałowie nie organicznie nie potrafią się na taką relację otwierać.
Natomiast wysokie ceny węglowodorów obudziły Moskowię jako patrona wszystkich narcystycznych herostratusów świata.
Najszerzej rozumiana struktura tego jakby-państwa przez zbieg okoliczności przypominała coraz bardziej formuły tworzone przez włoskich faszystów.
Tym razem ku Moskowii lgnęli już wyłącznie narcyzci z zacięciem wyzyskiwacza albo aferzysty, zbyt tchórzliwego, by „spełnić się” w praworządnych społeczeństwach. Moskwa nie tylko dzieliła się chętnie poradami manipulantów po szkoleniach czekistowskich ale po prostu dawała zarobić niewyobrażalne pieniądze.
W obu przypadkach nie zachodziła jakakolwiek ewolucja społeczna od demokracji do tej rzekomo ‘bardziej odpowiedniej’ formy organizacji społeczeństw.
Ale chciwych obalaczy własnych państw to nie zraża, przeciwnie dodaje dreszczyku. Ale co ciekawe uniwersalną cechą neofaszystów/neomussolinistów lgnących do RFnej-Moskowii była hipokryzja. W przeciwieństwie do dawnych komunistów flirtujących ze Związkiem Radzieckim, obecna kacapska międzynarodówka zwykle skrywa afiliacje z Moskwą i podzielanie wizji społecznych Mussoliniego. Robią się odważniejsi, gdy zarobią nieproporcjonalne fortuny w nowych technologiach lub hedgingach itp.
I wtedy zaczynają gmerać w polityce. Najpierw by uzyskiwać publiczne subsydia i zamówienia. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Demokracja i państwo prawa ich wkurzają więc zaczęli wstrzykiwać w system swoje ‘remory’ [*remora to ryba podłączająca się do np. rekinów] jak jd vance.
Obecny wiceprezydent został za dotację podłączony trumpowi najpierw, by poparł jego kandydaturę do senatu a następnie za kolejną donację, by wystartował z trumpem jako wicek. Facet łączy i dzieli dwie frakcje w zbieraninie fuszerów trumpa. Obie chcą obalenia ustroju w Stanach i gdzie się tylko da, by nie zostali zbyt wcześniej zdekonspirowania przez kontrast z innymi demokracjami. Frakcji jest w tej bandzie więcej [na szczęście, choć to szczęście długo się już nie utrzyma jeśli Amerykanie się nie obudzą].
Trump jest po prostu znaną postacią telewizyjną jakiej potrzebowali na wejściu. On sam ma takie ego, że jest jakby dodatkową frakcją ale ma też demencję więc łatwo manipulować nim komuś kto płaci i ‘ma dostęp do monarszego ucha’.
Jeśli zniszczą tkankę państwa przed 2026 to prawdopodobnie pozbędą się trumpa.
Nie mam siły dziś wchodzić w te szczegóły ale po wczorajszym show już chyba nie muszę nikogo przekonywać, ze neo-faszyści przejęli USA.
Improwizacja będzie
Co będzie najgroźniejsze dla normalnego świata, czy partykularnych interesów niekoniecznie tych najgorszych uczestników ludzkości
USA wypisują się z systemu światowego krok po kroku niemal każdego dnia
Za parę miesięcy mogą być kompletnie irrelewantne w Europie i na Bliskim Wschodzie. Kontynuując ośmielanie Xi mogą wypaść z oceanicznego regionu. Wypaść łatwo a powrócić znacznie trudniej. Nawet jeśli by ekipa trumpa zginęła w całości w trakcie pokazu fajerwerków czwartego lipca, to przy obecnym tempie erozji pozycji USA powrót już będzie trudny. A jeśli zmiana nastąpi dopiero w 2028(9) to powrót w pełnym wymiarze będzie niemożliwy.
Przy obecnym tempie wydarzeń muszę powrócić jednak do tego czego chciałem uniknąć, czyli widowiska urządzonego przez trumpa i pomocnika w obecności kamer, w białym domu.
‘To zajście’ nie ma precedensu a antycypujące przyszłość analizy buduje się na analogiach przeszłych wydarzeń i procesów.
Ugryźmy to więc z innej strony. Jak za sowieckich czasów zacznijmy od tego, co mogą powiedzieć nam anomalie:
Jak pisałem w którymś z poprzednich tekstów, trumpa interesuje ‘postawienie ptaszka’ albo jak mówią Brytyjczycy ‘tick in the box’ w temacie jakiemu poświęcił zbyt wiele czasu w kampanii wyborczej. Tym bardziej teraz staje się to ważne gdy w Amerykanach zaczyna narastać świadomość, że żadnej sprawie nie robi tego co obiecywał, lub nawet zmierza w kierunku całkowicie przeciwnym. Ponieważ jest on półanalfabetą jego wyobrażenie o ustanowieniu pokoju w Ukrainie było dokładnie takie jak wyrażał to w swym bełkocie na samym początku ‘Zadzwonię do putina bo mamy dobry kontakt (itp.) a później do Zelenskiego i zagrożę odcięciem pomocy jeśli nie będzie chciał zrobić deal’
Później pod wpływem doradców dodał fragment o dodawaniu pomocy Zelenskiemu, gdyby putin nie chciał dealu [tylko pierwotna wersja się liczy na co mamy teraz dowód].
Ktoś „musi” dać mu ten tick in the box [może żeby się po prostu wykręcić z tematu a może dla pokojowej nagrody Nobla(?)]
Putin nie dał. Putin zły. Ale putin ma dużą mapę i bombę atomową [drobiazg, że nie serwisowaną od 35 lat, więc najpewniej niesprawną]
Zdaje się trumpowi, że jeśli zaprosi do siebie „prowincjusza”, zrobi pompę to tenże zapomni o realnym świecie i podpisze co mu ‘wielki biały sir’ podsunie.
I teraz w protokolarnym gronie „prowincjusz” ulega albo jak to uczynił prawy człowiek i świadomy lider Zelenski, odmawia zapewnienia trumpowi ‘ptaszka’.
Ta konfrontacja zaczęła się +/- protokolarnie za zamkniętymi drzwiami [Choć obecność wiceprezydenta była pewnym naciągnięciem protokołu. A może świadczyć, że jest on pełnomocnikiem zorganizowanych faszystów jaki ma pilnować trumpa, przed ‘byciem przywiedzionym do rozumu’].
Do tego momentu nie ma anomalii [nie licząc tego ,że cała ta administracja jest anomalią].
Teraz konfrontacja jest najwyraźniej powtórzona ale już w obecności kamer.
A to już jest anomalia.
Nawet socjopatyczny analfabeta rozumie, iż łatwiej złamać sumienie gościa za zamkniętymi drzwiami niż w trakcie relacji na żywo oglądanej w jego kraju. A jeśli trump ma już taką demencję by o tym zapomnieć, to właśnie dlatego pilnuje go wyszczekany bezkręgowy cwaniaczek, jaki metodą ‘na remorę’ dorobił się milionów i miejsca w senacie USA. Jako show na rynek krajowy to też był zbyteczny i potencjalnie niebezpieczny wysiłek.
Tylko proszę nie niech ktoś nie pomyśli, iż sugeruję obecność jakiego wielkiego planu skrytego pod tą anomalią.
Właściwie, to przeciwnie.
Konferencja prasowa była w programie. Ale formuła jaką przybrała była improwizacją.
Tak, twierdzę, że komitet centralny trumpistowskiej bandy faszystów nie miał ‘planu B’ na wypadek prezydenckiej uczciwości Zelenskiego. Na poczekaniu wymyślili, że skoro media już przychodzą to ‘publicznie ściągną majtki’ Zelenskiemu a w efekcie pokazali własne tłuste, obsrane dupska.
Nie mam na to dowodu, ale popatrzcie na sekretarza stanu Rubio. To nie żaden wielki dyplomata ani kryształowy człowiek ale on jest jedynym ze strony amerykańskiej jaki jest świadom tego co wyrabiają trump ze swym opiekunem vancem.
Co nam ta anomalia mówi o trendach przyszłości najbliższych tygodni i miesięcy?
Mówi nam, że musimy spodziewać się więcej takich improwizacji.
Żałosnych improwizacji.
Kompletnej żenującej amatorszczyzny.
I jedyne co nas będzie chronić przed całkowicie apokaliptycznymi scenariuszami będzie prawdopodobnie fakt, że trumpowski komitet centralny składa się z co najmniej dwóch ugrupowań posiadających potencjalnie konfliktogenne agendy oraz trumpa ultra-mocno skupionego na agendzie ‘trump’.
A jak to może się przełożyć na praktykę?
Może formułą ‘zrobiliśmy wszystko co w ludzkiej mocy ale oni w Europie chcą się bić, więc umywamy ręce’. I od takiego momentu ta administracja będzie udawać, że ta wojna się nie odbywa.
W takim momencie Xi pójdzie po Tajwan i Ukraina zniknie z mediów.
Może się też przełożyć zdjęciem sankcji z Moskowii. To przedłuży wojnę i pomnoży ofiary ale już i tak Moskali nie uratuje. Dlaczego?
Ponieważ m.in. skonfliktuje komitet centralny trumpa z amerykańskimi producentami węglowodorów, pozostaną sankcje europejskie, część firm amerykańskich nie będzie się wychylać, by nie stracić Europy, ba nawet musk odszczekał groźbę wyłączenia starlink w Ukrainie ponieważ dostaje za niego gotówkę od nas etc, etc, etc.
Nie wspominając o tym, że izolację Ameryki Chiny zaczną wykorzystywać już od jutra…literalnie od jutra. A z tego będzie tyle syfu, iż banda klaunów nie zdołą tego ogarnąć, zwłaszcza po rozpieprzeniu tkanki amerykańskiego państwa psem-muskiem.
A właśnie izolacja jest tym co KCtrupa osiągnęło swym występem w owalnym gabinecie. I nie mówię tu o oburzeniu na wulgarne standardy jakie zaprezentowali. Mówię o zniszczeniu wiarygodności jako sojusznika, partnera lub promotora. Przywódcy jacy wciąż będą chcieli się wiązać z taką Ameryką jaką trump/vance pokazali ‘urbi et orbi’ na żywo nie mają pieniędzy ani realnej zdolności projection of power dalej niż pogranicze ich sąsiadów.
A teraz się z Państwem żegnam do czasu aż ktoś mi podpowie o czym i w jakiej formule mam pisać (fiction or non-fiction), tzn. co ktoś chciałby przeczytać.