Problemy małe i duże, czyli medialne gównoburze

„Obyś żył w ciekawych czasach”, to klątwa rzekomo chińska, według niektórych żydowska, a ponoć angielsko-amerykańska i pochodząca z lat 30-tych XX wieku. Jak zwał tak zwał, ale żyjemy w tych ciekawych czasach.

Te ciekawe czasy, a w zasadzie mocno nieciekawe, obfitują w całą masę problemów kluczowych dla dobrobytu społeczeństwa, od których uwagę skutecznie odwracają tzw. „gównoburze”. Każdy temat jest dobry do rozpętania awantury w mediach, wystarczy napisać, ze lubi się Depeche Mode, kotki, albo flaczki.

Dzielnie sekundują temu hejtowaniu przedstawiciele „czwartej władzy”, zwanej ostatnio pseudo, a mnie bardziej odpowiedni wydaje się przymiotnik „koncesjonowana”. Obrzydzenie mnie bierze, gdy widzę pracowników mediów ganiających po sejmie np. marszałka Terleckiego tylko po to, by po długim a usilnym pościgu usłyszeć wyłącznie jakiś szyderczy bon mot.

Kolejne „shitstormy” wywołuje się w programach publicystycznych gdzie opłacani z naszych podatków funkcjonariusze rządzących opowiadają piramidalne bzdury tylko po to by odwrócić uwagę od kolejnego przekrętu. Na przykład od lichwiarskich marż Orlenu, które zapewniają między innymi utrzymanie najemników w przejętych tytułach prasowych przy okazji generując inflację. Do owych programów, obojętnie telewizyjnych czy radiowych, naprawdę nie trzeba zapraszać osobników typu Rychu „kilometrówka” Czarnecki. To nie są wiadomości, w których trzeba pokazać co mówi urzędujący prezydent, premier czy minister.

W programach publicystycznych powinno się komentować rzeczywistość, a nie umożliwiać rozpowszechnianie kaczej mitologii wzniecającej kolejne podziały. Na podziałach Jarosław Kaczyński dojechał do władzy i mnożąc je skutecznie broni swojego stolca. Coraz mniej jest dziennikarzy z prawdziwego zdarzenia, którzy potrafią przygotować się do rozmowy i postawić pisowskim bonzom demolując ich partyjny przekaz.

Tytułowe „gównoburze” są coraz częstsze i dotyczą coraz błahszych tematów. Czemu komuś przeszkadza, że ktoś lubi pieski, ktoś chleb ze smalcem, ktoś lubi chodzić w sandałach i skarpetkach jednocześnie, a jeszcze ktoś uwielbia nawet cholernego Zenka… Nie podoba ci się? To nie oglądaj, nie czytaj, nie zaglądaj drugiemu do garów ani do łóżka. To nie jest zło. To nie są problemy.

Złem jest minister Przemysław Czarnek i kurator Barbara Nowak mający za zadanie wyprodukować kolejne pokolenia zadżumionych mentalnie wyznawców kaczej sekty, bo nie sposób tego inaczej nazwać. Złem jest przeznaczanie pierdyliardów złotych na telewizję publiczną, która Czarnka i Nowak z całej swej medialnej mocy wspomaga oddziałując na mające już prawa wyborcze pokolenia. Złem jest niszczenie prawnymi bublami energetyki wiatrowej i fotowoltaicznej. Złem jest niszczenie praworządności. Złem jest sędzia Trybunału Konstytucyjnego nazywająca Unię Europejską szmatą. Złem jest szczucie na wszystko co nie jest „polskie” i „narodowe”

Po rządach PiS-u spodziewałem się wszystkiego najgorszego, ale nie spodziewałem się, że partia ta znajdzie tylu wiernych wyznawców. No ale czego spodziewać się po społeczeństwie, w którym rzeczniczka jedynej słusznej partii ucząca się o Katyniu z przedwojennych książek zostaje następnie marszałkiem sejmu…

Pomysł na ten tekst powstał w czasie mojej krótkiej rozmowy z Barbarą @CynarskaBarbara, której go dedykuję w rewanżu za cykl „Operowe niesnaski”.


Piotr Wesołowski / @APPiotr

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *