Swoją przygodę z demokracją rozpoczęłam wyborami w czerwcu 1989 roku, zgłosiłam się do komisji by liczyć głosy i patrzeć innym na ręce. Te wybory wywróciły życie milionów moich rodaków, także moje. Pierwsze demokratyczne wybory w moim życiu. Od tamtej pory nie ominęłam żadnych, z tych samych powodów: patrzeć na ręce i pilnować by nikt nie próbował odebrać mi tego co po 89 się stało.
Nie mam paranoi ani schizofrenii paranoidalnej, nie jestem również wielką zwolenniczką spiskowej teorii dziejów, ale jestem pewna, że wybory prezydenckie w 2020 roku zostały perfidnie sfałszowane. Nie wierzę ani w ich uczciwość ani prawdziwość wyniku. Dowody? Moja córka mieszkająca w Kanadzie, w drugiej turze otrzymała pakiet do głosowania w dniu wyborów, nie miała żadnych szans na odesłanie pakietu, osobiście zawiozła go do konsulatu, przed którym podobnych wyborców były dziesiątki. Prawie 400 tysięcy Polaków poza granicami kraju zarejestrowało się w wyborach prezydenckich. Ilu dostało pakiet w dniu wyborów? Tylko te kilkadziesiąt osób w Vancouver? Nie wierzę. To było celowe, zaplanowane działanie, tym bardziej, że sondaże przeprowadzane wśród młodej, zarobkowej Polonii wskazywały miażdżące zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego. A głosowania w DPS-ach gdzie była 100% frekwencja i 100% zwycięstwa Dudy. 16 kwietnia 2020 roku było w Polsce 830 Domów Pomocy Społecznej, w których przebywało około 80 tysięcy pensjonariuszy. Wszyscy zakochani w Andrzeju Dudzie? Zwłaszcza, że wielu z nich nie miało zielonego pojęcia na jakim świecie żyje.
Jak można sfałszować wybory tak by nikt się nie zorientował i wszystko wyglądało cacy? Bardzo łatwo…banalnie łatwo. Warunkiem jest nieobecność mężów zaufania i obserwatorów. Mała komisja wyborcza w dajmy na to Koziej Wólce, w komisji zasiada trzech członków i przewodniczący, sami starzy znajomi, ten sam proboszcz, ta sama knajpa, te same interesy. Członkowie komisji są zwolennikami wiadomej opcji politycznej. Po zakończeniu głosowania wszystko w rękach komisji, której nikt nie patrzy na ręce (pomysł z kamerami wewnątrz lokali wyborczych umarł dziwnie śmiercią nagłą). Załóżmy, że w Koziej Wólce uprawnionych do głosowania jest 500 wyborców, a na głosowanie przyszło 50 osób. Co wtedy? Ano kumple z komisji zaznaczają w spisie wyborców nieobecnych (wielki problem złożyć podpis za Kowalskiego?) i dorzucają do urny jakieś 200 głosów z zaznaczonym wiadomym kandydatem. Oczywiście nic za darmo, członkowie komisji w niedalekiej przyszłości awansują, żony nagle otrzymają ciekawe propozycje pracy itp…. znamy ten mechanizm.
Najbliższe wybory parlamentarne planowane są na 2023 rok, być może będą wcześniej. Zdegenerowana władza nie cofnie się przed niczym by nie oddać pałeczki! Trzeba mieć tego świadomość. Jeżeli nie będziemy patrzeć na ręce podczas liczenia głosów, to mamy następne 4 lata z wicepremierem do spraw bezpieczeństwa zapewnione. Kolejne cztery lata psucia wszystkiego i zapewne ostateczne pożegnanie z Unią. Patrzeć na ręce!
Renata Raczkowska