Kiepskie zalety selekcji negatywnej

Ciemnogrodu dzień powszedni (10)

Wojna to pasmo przeżyć – bohaterowie przeważnie giną… A po wojnie też nie jest różowo. Nowa epoka w dziejach Polski zaczęła się w roku 1989. Przywołam dwa dość emblematyczne, acz i problematyczne, filmy, które uchwycić się starały konsekwencje przełomu i zarazem ukazywały, jak sobie (nie)radzimy z wolnością… niezawinioną, która przypadła większości bez jej udziału ani oczekiwania, więc nie wiedzieli, co z nią zrobić, jak się w niej odnaleźć. Kultowe stały się Psy (1992) Władysława Pasikowskiego; raczej słusznie zapomniano Uprowadzenie Agaty (1993) Marka Piwowskiego. Niemniej oba te filmy są już nie przestrogą, ale obrazem tego, czym – zwłaszcza po wyborach roku 2015 – Polska się stała (oby nie definitywnie!), czyli republiką kartoflaną (te słowa padają z ust bezczelnego polityka w Uprowadzeniu Agaty), karykaturą suwerennego państwa, pozostającego w istocie pod przemożnym wpływem agentury i interesów obcego kraju, układów polityczno-mafijnych i klerykalnych.

            Jeśli odejmiemy techniczne nowinki, to pozostaje dziki kraj. Z nienaturalnie dzikimi ludźmi. Czy Polakom potrzebna jest kultura (o sztukę nawet nie zapytam)? Nie, absolutnie nie! Wystarczą im błyskotki. Wolność osobista również nie jest wielką wartością, nawet dla tych, którzy żyją we względnym dobrobycie (mam tu na myśli zwykłe bytowanie, bez głodu i chłodu, nie żadne luksusy). Nie aspirują oni do swobody, gdyż ich ideałem spełnionym jest samozadowolenie. Takim ludźmi rządzić łatwo, bo nie stawiają sobie ani światu pytań, zwłaszcza takich, na które odpowiedź mogłaby być problematyczna bądź przykra. Poza wysiłkiem odnoszącym się do sfery materialnej, unikają jakiejkolwiek pracy myśli, kształtowania przekonań i charakteru. Samozadowolenie, acz przyjemne, jest bezkrytyczne. Hołdują mu i wtórują mu również media.

            Nie ma bardziej w sobie zadufanej grupy zawodowej (może poza politykami, o ile polityk to zawód?), niż polscy dziennikarze, zwłaszcza tzw. symetryści. Poszukiwanie prawdy nie jest tym, co ich kręci. Ich hobby to organizowanie zawodów, kto bardziej przypodoba się władzy, jednocześnie dowalając opozycji. Paradne, lecz symetryści uważają się za jedynych obiektywnych, czyli wystrzegających się stronniczości. I właśnie faktowi, że tę ich deklarację przyjmuje się serio, zamiast wyśmiać, „zawdzięczamy”, iż opinię publiczną kształtują ludzie infantylni i w większości niedouczeni. W dodatku niezdolni do przyjęcia jakiejkolwiek krytyki. Ale jak w swej masie politycy, tak dziennikarze są emanacją społeczeństwa, z jakiego się wywodzą, to zaś głównie składa się z przeciętniaków. Czyż jednak nie powinno się od tzw. czwartej władzy oczekiwać nieco więcej?

            Chcę na koniec zwrócić uwagę na jeszcze jedną, dosyć specyficzną i nader wpływową grupę, plasującą się pomiędzy politykami a dziennikarzami. Cechuje ich kasandryczny konserwatyzm, upajają się legendą przeszłości, której nie było, jeśli zaś była, to marginesem niewiele szerszym niż dziś i magnesem dla podobnie zagubionych albo wręcz zwichniętych osobowości, osobliwych charakterów i osamotnionych mężczyzn i kobiet, łaknących z braku czułości jakiejkolwiek rekompensaty, tkwiących w szponach resentymentu, acz niezdolnych do suwerennego buntu, do sprzeciwu jednostkowego, gdyż usposobienie raczej skłania ich ku drodze wytyczonej, a w ich pojęciu uświęconej, poniekąd nawet męczeńskiej, co nie oznacza, iż są gotowi bardzo się narażać osobiście. Płynnie od bezwzględnej surowości wobec innych przechodzą do pobłażania własnej dekadencji, bagatelizując, ba, usprawiedliwiając ją tym, iż – według ich spaczonego pojęcia – nie powinien być brany pod uwagę i piętnowany przypadek jednostkowy, ot, potknięcie się osoby biorącej udział w sprawie wielkiej, zbawiennej dla ogółu. Ich grzeszność (by posłużyć się im właściwą terminologią) ma bowiem inny charakter niż byle profanów – jest świadoma siebie i odkupiona wieloma godnymi uczynkami tudzież pokutą. Grzeszność świata za to jest nieskończenie większa i głębsza, a do tego najprawdopodobniej niepoprawna, aby jednak dać szansę na uniknięcie ostatecznego przeklęcia i na wieki potępienia, trzeba ustanowić prawa, które zmuszą ludzi do czystości… Tymczasem ich występek jest poza ich osobą, za to czyny tych, którzy nie podzielają ich zapatrywań, nierozdzielnie wiążą się z samymi tymi osobami, które źle czynią, bo są złe. Oni to samo dobro. Kiedy jest się już przeświadczonym o swojej wyższości i duchowej supremacji (z nagrodą w niebie wszak zapewnioną), bez trudu przyjdzie przy dobrej okazji, w zamian za propagowanie swego posłannictwa, jakże słusznego i zbawiennego, przyjmowanie wynagrodzenia ziemskiego, także w srebrnikach czy innych dziengach… I oto ci popaprańcy, zawodowi moraliści religijni (do innej kariery nie są zdolni) stali się istotnym zagrożeniem dla polskiej państwowości. Zbytnio się im pobłażało, udostępniało czas w mediach, aż się rozwydrzyli. Pogonić ich trzeba jak najprędzej i jak najdalej!

            Tak tedy, co było łatwe do udowodnienia, selekcja negatywna ma kiepskie zalety, jak mawiał pan Piecyk z felietonów Wiecha (Stefan Wiechecki, 1896 – 1979). My też nolens volens wzięliśmy i nawet wciąż bierzemy w niej udział, jakkolwiek skłonni jesteśmy zazwyczaj uważać się za ludzi na mniej więcej swoim miejscu, to jednak nie powód, by nie zauważyć, że beneficjentami owej selekcji stają się w przeważającej mierze durnie i amoralni konformiści przesiąknięci, ba, przeżarci łajdacką służalczością mali ludzie o jeszcze mniejszych rozumkach.

ROBERT PAŚNICKI

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *