Tak się złożyło, że mam zaszczyt przedstawić na „łamach” taktowidzimy.pl debiutancki tekst Moniki Chruścińskiej, mojej twitterowej córeczki. Śmiało możecie zatem walić we mnie z dział nepotyzmu, czy czego tam chcecie. Debiut, że się tak wyrażę „z grubej rury”, ale podobno nie ma takiej, której nie można odetkać. Rzucajcie zatem obelgami kreatywnie tworząc cywilizację w nowym wspaniałym świecie…
Wulgaryzm- z łac. vulgus – lud, pospólstwo oraz vulgaris – pospolity, ludowy. Czym są wulgaryzmy? Czy tylko destrukcją słowa, brutalizacją języka, znakiem czasów i obyczajów, czy potrzebą ekspresji, dobitnym wyrażeniem emocji i stosunku do kogoś/czegoś, odpowiedzią na otaczającą rzeczywistość? Dlaczego w ogóle klniemy?
Podobno Freud powiedział, że: człowiek, który pierwszy rzucił obelgą, zamiast kamienia, był twórcą cywilizacji. Język polski żyje, zmienia się, ewoluuje, niektóre słowa, jak – kobieta, ulegają melioratyzacji, inne, jak – kutas, pejoratyzacji.
Jak mówią Rosjanie: nienormatywna leksyka nie zawsze jest nośnikiem chamstwa i agresji, a bogactwo polskich przekleństw pozwala na wyrażenie emocji, jest kropką nad i w ekspresywnych wypowiedziach przełamujących tabu poprawności językowej. Ileż przecie przedrostków i innych formantów możemy dodać do dwóch najpopularniejszych czasowników jebać i pierdolić, zmieniając magicznie ich całkowite znaczenie.
Wulgaryzmy nie są domeną wyłącznie czasów współczesnych. Są obecne w literaturze od dawna i używano ich zarówno w prozie, jak i w mowie wiązanej. Już nasz renesansowy poeta z Czarnolasu użył dosadnego spostrzeżenia we fraszce Na matematyka:
Ziemię przemierzył i głębokie morze
Wie, jako wstają i zachodzą zorze
Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.
W baroku, w wulgaryzmach lubował się Jan Andrzej Morsztyn, mistrz misternie plecionych konceptów. Jego Nagrobek Kusiowi, to wirtuozerskie epitafium dla penisa:
Kuś umarł, kpy w sieroctwie
(…)
Ale niech się świat śmieje i osierocony
Słyszy, żeś między gwiazdy, Kusiu, policzony
(…)
A stąd cię posadzono wysoko przy Smoku,
Żebyś się nie piął Pannie niebieskiej do kroku
Inaczej, jeślibyście siedli blisko siebie
Wnet by była kurwa i bękarci w niebie
(…)
A za nagrobek wierszyk odniesiesz maluśki;
Zębata Picza słabej dokończyła Kuśki.
W wieku XIX podium za obsceniczność należy przyznać hrabiemu Aleksandrowi Fredrze. Jego mięsiste poematy do dziś wzbudzają u tej bardziej purytańskiej części czytelników rumieniec zażenowania i święte oburzenie. Za przykład niech posłuży fragment Sztuki jebania :
Jeb, młodzieńcze, jeb, lecz miej zwyczaj drogi
Że świecą kurwie patrzeć między nogi.
Oraz Baśni o trzech braciach i królewnie:
Królewny nic nie wstrzyma
Na jej szał lekarstwa ni ma;
Chyba, że się znajdzie jaki
Tęgi jebak nad jebaki,
Który ją tak zerżnie pięknie,
Że królewnie picza pęknie.
Nie zapominajmy też o XIII Księdze Pana Tadeusza, opowiadającej o nocy poślubnej Tadeusza i Zosi, hrabiemu Aleksandrowi przypisywanej, choć jej autorem najprawdopodobniej był ówczesny poeta Włodzimierz Zagórski. Poemat ten, zbudowany w formalnym mickiewiczowskim stylu, jest jednocześnie przesycony erotycznymi obscenicznościami i wulgaryzmami:
Tadeusz jej nie słucha, lecz jebie powoli
Ręce pod pupkę włożył i mocno je złączył
Dymał, rąbał, chędożył, aż nareszcie skończył.
Wiek XX również nie jest wolny od kolokwializacji i związanej z tym wulgaryzacji języka. Dwudziestolecie międzywojenne obfituje w pisarzy nie stroniących od obrazoburczych, jędrnych i dosadnych wyrażeń. Wiązanki wulgaryzmów mistrzowsko komponował Julian Tuwim. U tego Skamandryty „kwiaty polskie” w prześmiewczym dytyrambie Wiosna, kwitną gęsto i często:
Na ławce, psiekrwie, na trawce,
Naróbcie Polsce bachorów,
Wijcie się, psiekrwie, wijcie
W szynkach narożnych pijcie
(…)
Dziewki fabryczne, brzuchate kobyły
Krzywych pędraków sromne rodzicielki
Gwałćcie! Poleci każda na kolację.
Równie mięsisty jest utwór Na pewnego endeka, co na mnie szczeka, przytaczany w ostatnim czasie dość często w odpowiedzi na zachowania ekipy rządzącej:
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka, ani klapsa,
Nie powiem nawet pies cię jebał,
Bo to mezalians byłby dla psa.
I wiersz Całujcie mnie wszyscy w dupę:
I ty, księżuniu, co kutasa
Zawiązanego masz na supeł,
Żeby ci czasem nie pohasał,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.
Czasy powojenne przyniosły poetów przeklętych – Rafala Wojaczka z jego Mitem rodzinnym:
To jest kiełbasa
To jest moja matka jadalna
(…)
Teraz ja jestem głodny
A moja matka wisi
Więc wpatruję się w wystawę
I czuję
Jaki mi cieknie
Ślina i sperma.
Czy Andrzeja Bursę z Pantofelkiem:
Dzieci są milsze od dorosłych
Zwierzęta są milsze od dzieci
Mówisz że rozumując w ten sposób
Muszę dojść do twierdzenia
Że najmilszy jest mi pantofelek
No to co
Milszy mi jest pantofelek
Od ciebie ty skurwysynie
PRL to m.in. pokolenie BruLionu ze świetną Nieprzysiadalnością Marcina Świetlickiego i Wierszem wspólnym, napisanym przez Marcina Świetlickiego, Marcina Barana i Marcina Sendeckiego, będący odpowiedzią na zarzuty o bezideowość tekstów stawiane przez Juliana Kornhausera (ojca Agaty Kornhauser-Dudy):
Napisalibyśmy wiersze
Pełne niezłych idei
Lub jakichkolwiek
Ale, drogi Julianie,
Żadna nie stoi za oknem,
Tak, za oknem ni chuja idei.
Współczesny poeta Piotr Czerski, w wierszu Dopisek konkludował:
Jechałem nocnym autobusem
Widziałem studentów
I dresiarzy widziałem.
Mówili: chyba się w tobie
Zakochałem mała, mówili:
Chyba się w tobie zajebałem,
Dziwko. Zrozumiałem: język
Nie ma także nic do rzeczy.
Owszem, ma i to wiele.
Profesor Jerzy Bralczyk naliczył pięć podstawowych wulgaryzmów języka polskiego: chuj, pizda, jebać, kurwa i pierdolić. Reszta wyrażeń i słów obscenicznych to ich kombinacje, a wyrazy pochodne tworzą związki frazeologiczne.
Profesor Maria Graczyk zauważa zaś, że: Gdyby w naszym języku zabrakło słowa kurwa, musielibyśmy porozumiewać się na migi. Licząc z kolei na kreatywność słowotwórczą rodaków, Tadeusz Boy-Żeleński pisał: Wyzwisko musi być obrazowe, niesłychane, trzeba nim umieć żonglować, podbijać je jak wolant (…), aby kogoś zwymyślać trzeba być artystą słowa.
Klnijmy więc, jeśli czujemy taką potrzebę, ale inteligentnie, dowcipnie i bez przesady. Nie pozwólmy, by wulgaryzmy zastąpiły nam przecinki, nie używajmy ich bezrefleksyjnie, czy jako emfatycznej partykuły, bo stracą swój emocjonalny ładunek i staną się ordynarną, nic nie wnoszącą do wypowiedzi, szkaradą językową, świadczącą o nas jak najgorzej.
Jeśli chcemy kląć z szewską pasją, niech to będzie oryginalna pasja bohaterów Szewców Witkacego:
Wstać mi tu w tej chwili do tego całego burdygielu, skorkowaciały, spurwiały mózgu,
Milcz, sflądrysynie, milcz, skurczyflaku,
Chełbia wasza wlań świecąca.
Monika Chruścińska
@Monika87581374
22.07.2022 r.
Bardzo ciekawy przekrój tej odmiany literatury; gratuluję starannej kwerendy. Tytułem – niekoniecznego być może – uzupełnienia dodam, że w prehistorii, tj na przełomie 60-tych i 70-dziesiątych świetny artykuł w obronie slowa dupa w szerokich zastosowaniach literackich popełnił Wańkowicz. Ps. Od siebie: mój ulubiony fragment xiii ksiegi to: A cóż to go od dołu tak pięknie przystraja? Rzekł na to Tadeusz: Zosiu! To są jaja…
Dziękujemy za konstruktywną krytykę – już poprawiliśmy nasze niedopatrzenie 🙂
Tak czy inaczej, Twój komentarz publikujemy w całości, bo zdecydowanie nie popieramy cenzury…
Dziękujemy za czujność.
Tekst ciekawy w zamyśle. Mógł być bardzo dobry i dowcipny. Niestety – roi się on od różnej maści błędów, począwszy od literówek, przez złą interpunkcję, błędnie użyte duże litery, źle wstawione dywizy, a skończywszy na ortografii (w nazwisku Kornhauser). Może i można by przymknąć na to oko, gdyby nie fakt, że wszystko przecież dotyczy języka… A to zobowiązuje. Szkoda, bo takie zabrudzenie bykami odbiera tekstowi lekkość i niweczy u czytelnika pozytywny odbiór, pozostawiając wrażenie braku profesjonalizmu i silenia się autora na coś, co go jakby przerasta.
A może należy przed publikacją poprosić po prostu kogoś o korektę?