w przed-weekendowej Warszawie
– Świetnie, więc może dla rozładowania atmosfery pójdziemy coś zjeść… Szkoda, że nie ma tu takich fajnych knajpek w jakich bywaliśmy na Zachodzie…
– W Krakowie zawsze jest Hawełka ale co w Warszawie?… Prawie w ogóle jej nie znam… Myślę, że ty mogłabyś coś zaproponować.
– Pracowałeś w MSZ i nie znasz Warszawy?
– Mieszkałem wtedy w Łodzi… Tam wracałem, gdy nie pracowałem za granicą… Nie wiesz o tym?… Lubię chińszczyznę, więc może ‘Szanghaj’, choć nie wiem, czy nie podają tam teraz czegoś z rzeki Ussuri ? – Abel zrobił złośliwą aluzję do wojny sowiecko-chińskiej, która dowodnie odcięła tzw. ‘komunizm realny’ od teorii marksistowskiej.
– W Londynie przejadłam się chińszczyzną wolałabym coś innego… – Zina zaczynała rozwijać neutralną pogawędkę bez rewanżowania się za złośliwość, gdy niespodziewanie Abel uderzył dużo cięższym kalibrem.
– Zinka, czy wiesz, że włamano się do mojego domu?
– Jeśli powiem że nie wiem, to będzie źle o mnie świadczyło profesjonalnie, a jeśli powiem, że wiem, to źle… po ludzku. – To nie był jednak dość ciężki kaliber, by wybić tę KGBesznicę z równowagi.
– Nie chciałabyś powiedzieć czegoś mniej oratorskiego a… może bardziej…
– Nie jesteś obiektem w żadnej naszej sprawie… ani nikt z twoich… żyjących bliskich nie jest… Tak lepiej?
– Zinka, jak mogę nie być obiektem skoro usiłowaliście założyć podsłuch w moim domu?
– Nie powiedziałam, że to my robiliśmy cokolwiek w twoim domu…
– Nie… Ja ci to mówię… Masz świetną pamięć, wiec pamiętasz, że jeśli mówię, to wiem. OK. Nie jestem teraz w usposobieniu do tej „poezji firmowej”, więc sprowadźmy sprawę do czegoś prostszego, np. do kategorii polskiego prawa spadkowego… Chcę po prostu dostać samochód mojej żony. Nie ważne jak on teraz wygląda…
– Ale rozumiesz, że to nie mój departament, więc mogą naszczać na moje sugestie, nawet gdybym była facetem… – W takim sformułowaniu Abel dostrzegł, że Znajda zaczęła tracić zimną krew, albo chciała, by Abel tak to odebrał. To dobry moment na gest dobrej woli skierowany do niej osobiście a nie czeki. Jeśli zareaguje jakby jej się to należało, to będzie raczej znaczyło, że gra i nic więcej.
– Mam pewne przeczucia zahaczające o twoją specjalizację… komunikacja transport i ochrona… Mam dziwne przeczucie, ze twoja firma nie wie gdzie są wraki z wypadku… Oczywiście wiedzielibyście, gdyby przekroczyły jakąś granicę ale dopóki tego nie zrobią, to…. Przyda ci się moja wskazówka. Poszukaj miedzy uszkodzonymi modułami mostowymi. Moje przeczucie, a prawdę mówiąc, przeczucie lepiej wykształconego specjalisty, mówi, że Piąty Wyborski Pułk Pontonowy wie pod którym uszkodzonym modułem leżą wraki. Oczywiście, określenie tej informacji przeczuciem, znaczy, że nie daję 100% gwarancji, czyli trzeba проверить по тихоньку.
– Cóż…
– Dostaniesz w prezencie śmieci, które pogubili ci fuszerzy… Wierzę, że w komplecie ze wskazówkę dotyczącą wraków, to dość, byś zdołał zaaranżować rozwój sytuacji, w którym będziecie się mogli odpieprzyć ode mnie, mojej rodziny oraz paru innych osób, które są wam do niczego nie potrzebne a przypadkiem mogą wam pokomplikować to i owo… Moim zdaniem, to ostatnie powinno być najcenniejsze dla karierowiczów… założyłbym się o coś cennego że to włamanie zaprojektował jeden z nich. Graty waszych fuszerów możesz odebrać u mojego „tak-jakby-notariusza”… razem ze zdjęciami. Zdjęcia pewnie macie swoje, własnoręcznie wykonane ale może złapałem przypadkiem coś lepszego. Jeśli cię to interesuje to dam ci jego prywatny telefon. Bez obawy, nie ma w tym żadnej pułapki. W twojej firmie nie wpadną w paranoję gdy się z nim spotkasz. Tylko zrób to sama, bez włamań.
– OK. dość tej wątpliwej kokieterii na jeden wieczór… Skoro nie znasz Warszawy to zaprowadzę cię w pewne miejsce… Wiesz gdzie jest CDT? … Chyba wolę dziś potańczyć zamiast jedzenia…
– Zina, jak sobie wyobrażasz mnie na tańcach w takiej chwili? Jeśli dostarczenie ci rozrywki jest ceną za twoją pomoc, to zapomnij o mojej ofercie. Nie jesteś moim jedynym rosyjskim kontaktem, ani nawet nie jedynym w KGB… Tamte inne nie są atrakcyjne ale …
– Przepraszam. Pójdę już. Będę się odzywać. Daj ten telefon do twojego „notariusza od gratów” i do zobaczenia, wkrótce.
+++
Mogłoby się wydawać, iż Abel nie dostał nic użytecznego, mimo, że jego lista oczekiwań była bardziej niż skromna.
Jedyna, jak się zdaje, wartościowa odpowiedź dotyczyła „emigracji wraków”, czy raczej jej braku. Abel bardzo przekonywująco odgrywał ‘rozczarowanego pokrywającego rozczarowanie pragmatyzmem’, gdy w rzeczywistości nie był ani trochę rozczarowany.
Najważniejszą odpowiedź otrzymał, gdy wyłowił postać Ziny z tłumu turystów pod Pałacem Kultury a informacja o wrakach była już tylko premią, choć niezwykle cenną premią. Patrząc na zbliżającą się czekistkę mówił do siebie w myślach:
Zina, a zatem naprawdę przyjęłaś moje zaproszenie… Nie ważne jak wiarygodna byłaś przy aranżowaniu spotkania… wiedziałem, że nie pojawisz się jeśli nie dostrzeżesz TWOJEJ motywacji.
Ta motywacja musi być namacalna jak pies gryzący w tyłek. jeśli mówiłaś prawdę, iż przyjeżdżasz na spotkanie z Londynu.
Nie pojawiłaś się dlatego, że się całowaliśmy jakieś 10 lat temu.
Nie dlatego, że mnie lubisz…
Nie dlatego, że miewasz ochotę się ze mną przespać (co może być dość szczere, jak cię znam).
A już z pewnością nie dlatego, że współczujesz mi z powodu śmierci żony… Przyjechałaś ponieważ twoja firma ma powody przypuszczać, iż stało się coś o czym powinni wiedzieć a nie wiedzą…
Istnienie jakiegokolwiek poważnego powodu, którym wiążecie ze mną jakiekolwiek nadzieje, potwierdzone twoją obecnością na tym pospiesznie zaimprowizowanym spotkaniu, mówi mi 1000 razy więcej, niż ty mogłabyś, lub chciałabyś mi powiedzieć będąc podłączoną do ‘wykrywacza kłamstw’.
Twoja obecność mówi mi na przykład to, że wypadek, lub coś, co za wypadek ma uchodzić, jest dla was faktem ale i jakąś tajemnicą, za razem…
To że moja żona zginęła, albo ktoś chce, by uważano ją za martwą, też …. Przyczyny dziwacznych uników wykonywanych przez polskich funkcjonariuszy wokół tych faktów, mogą być tajemnicą dla mnie ale wy możecie je z łatwością prześwietlić, więc do tego także nie potrzebowałaś się ze mną spotykać…
Podobnie jak nie było powodu robić tego w celu zatarcia waszych czekistowskich śladów w tych wydarzeniach, gdyby cokolwiek poza włamaniem było waszą robotą…
Myślę, iż wiecie, że nie był to wypadek albo, że był to co prawda wypadek, lecz spowodowany przy pracy nad fabrykowaniem „innego wypadku”…. Ale nie koniecznie wiecie, kto go fabrykował ani po co? Lista potencjalnych instytucjonalnych, czy frakcyjnych „fabrykerów” jest krótka i zapewne potraficie z niej wyłowić prawdziwego winowajcę, lecz najwyraźniej nie macie pojęcia, kto imiennie się w to bawił, lub nadal bawi oraz po cholerę było to robione(?)… bo tylko niespotykany nadmiar znaków zapytania nad waszymi-czekistowskimi głowami uzasadnia trud jaki sobie zadałaś.
Jadąc do Warszawy, wiedział, że sprawcami włamania musieli być Rosjanie, lub ktoś wykonujący ich zlecenie, lecz dopiero raport Yaxy będący częścią przesyłki dowiezionej przez wojskowego kuriera do biura Głównego Inspektora Wojsk Desantowych, dał mu pewność, iż włamanie wykonało KGB.
‘Raport’ rozszerzony był o teorię Yaxy na temat zniknięcia rosyjskiego wraków, co dawało Ablowi dodatkową pewność, iż nie wejdzie otwarcie na ścieżkę wojenną z KGB dociskając Zinaydę. Abel miał więcej niż dosyć czasu, by to gruntownie przemyśleć.
Nie jest tajemnicą, że ВАИ nadzorował ewakuację rosyjskiego wraku ale oni gówno mogą i nie mają żadnych środków technicznych, lub prerogatyw by takowych zażądać od innych rodzajów wojsk/służb armii czerwonej, czy kogokolwiek. Komenda ВАИ jest chyba najbardziej pomiatanym pionem organizacyjnym rosyjskiego państwa.
Tej samej nocy z tego samego miejsca zniknął NIE-rosyjski a ściślej niemiecki wrak, można zatem z równą niemalże pewnością założyć, że został on zabrany przy użyciu tej samej grupy technicznej i (przynajmniej w pierwszej fazie) do tego samego miejsca składowania.
To było nawet dość jasne dla polskiego prowincjonalnego komendanta milicji, więc dla KGB musiało być dużo bardziej jasne.
Z punktu widzenia znaków zapytania dręczących KGB problem jest w tym, że miejsce wypadku otacza region o niezwykłym skupieniu rosyjskich „obiektów” wojskowych. W promieniu 100 km jest ich co najmniej 2 tuziny.
KGB może dość łatwa wymusić kontrolę czego chce w sowieckiej Rosji , nawet depcząc godność swego głównego konkurenta, czyli ministerstwa obrony.
Tylko, że rewizja kilkudziesięciu baz wojskowych na raz na mocy oficjalnego nakazu dałaby sygnał i sposobność do usunięcia problematycznych wraków, właśnie temu komuś, kogo KGB najbardziej pragnęłoby poznać a w efekcie, do zatarcie śladów prowadzących do niego. Nawet gorzej, ten ktoś mógłby liczyć na nieuzgadnianą, a nawet na nieproszoną, pomoc i solidarność wszystkich pionów oraz gałęzi ministerstwa obrony, które z przyjemnością zrobią coś na złość KGB zwłaszcza jeśli nie dostrzegają w tym ryzyka.
Jeśli KGB naprawdę chce się czegoś dowiedzieć pozostają im metody dyskretne.
Znając nowoczesne zamiłowania ich obecnego szefa i jego protegowanych, z pewnością spróbowali zrobić zdjęcia satelitarne własnym jednostkom wojskowym i skonfrontować, to z wiedzą ze źródeł osobowych. Armia jest naszpikowana czekistami oddelegowanymi tam jawnie, albo NIE-jawnie. Ale i to jest mało, by nie spalić tropu, bo najróżniejszych wraków na składowiskach rosyjskiej armii są tysiące i codziennie jakiś przybywa.
Niestety dla KGB, nawet źródło osobowe donoszące, o dowiezieniu jakiegoś wraku dziś nie daje im tej upragnionej pewności, że nie spalą śladów wkraczając tam jutro, bo jeżeli trop okaże się fałszywy, to spalenie tropu w jednym „obiekcie” armii czerwonej spali go automatycznie we wszystkich.
KGB ma srebrną kulę ale może strzelić z niej tylko raz.
Musi strzelić we właściwą stronę, bo inaczej „wilkołak” umknie i przyczai się nie-wiadomo-gdzie(?) i na-jak-długo(?) oraz co najstraszniejsze, co ten „wilkołak” przygotuje w trakcie takiego pauzowania(?), oraz gdzie i kiedy z tym czymś wyskoczy(?).
KGB mogłoby też z łatwością przeprowadzić dość dyskretne śledztwo odtwarzające, nazwijmy to, osobową drogę ewakuacji: ВАИщики pilnowali wraków, więc wiedzą oficjalnie, lub nieoficjalnie z jakiego pododdziału pochodziły lawety i dźwigi odbierające od nich wraki, chyba że… ВАИщиков odprawiono zanim przyjechały lawety… ja bym tak zrobił… tak musiało być…
Gdyby czekiści dorwali konspiratora, którym się interesują, prawie na pewno nie potrzebowaliby podsłuchu u mnie… To jest jedyny funkcjonalny konstrukt za wyjątkiem zupełnie nieprawdopodobnej sytuacji, gdy czyjeś domysły na temat życia Safony po śmierci nie są domysłami.