Najdłuższa wojna z nowoczesną Europą

Ciemnogrodu dzień powszedni (2)

Wiem, że to niepoprawne pedagogicznie (!), ale zgody narodowej nie będzie.
Po przełomie roku 1989 zapanował kruchy rozejm za sprawą „radości z odzyskanego śmietnika”, jak o odzyskaniu niepodległości w 1918 roku napisze Juliusz Kaden-Bandrowski (być może nieco dziś „zakurzony”, ale bardzo przenikliwy pisarz; autor m.in. powieści Mateusz Bigda, którą w roku 1999 zekranizował dla TVP Andrzej Wajda pod tytułem Bigda idzie! – ówcześnie odczytywano to jako przestrogę przed populizmem Andrzeja Leppera – dziś to małe miki są…). Wracając do wspomnianego rozejmu, choć nie był on powszechny, to na tyle trwały, aby udało się Polsce uzyskać członkostwo w takich strukturach międzynarodowych, jak MFW, OECD, NATO, UE. To były kamienie milowe naszej reintegracji, jak ówcześnie się wydawało, z Zachodem, bo uważaliśmy się za jego nieodrodną część. Czy jednak dziś się nie okazuje, że były to romantyczne mrzonki i pobożne życzenia? Jesteśmy jako państwo formalnie członkiem choćby Unii Europejskiej, a władza Zjednoczonej Prawicy zachowuje się tak, jakby walczyła z wrogiem. To zaś oznacza, iż nie będzie powrotu do tego rozejmu w sprawach narodowej przyszłości w żadnej postaci po zmianie rządów. PiS i jego rachityczni koalicjanci, którzy mają nadmierny wpływ na sprawy kraju przy tak nikłym poparciu społecznym, jawnie opowiadać się będą za antyeuropejskim kursem. Dokąd sami chcą podążać, tego nie wyjawią wprost, mówiąc o mitycznym Trójmorzu bądź ekskluzywnym sojuszu z USA (póki był Trump, mogli się jeszcze łudzić), a nawet suwerenności opartej o broń atomową… Szalonych pomysłów im nie brak!

            Prawie wszystko, co było przed przystąpieniem RP do UE politycznym i publicystycznym marginesem, folklorem i pośmiewiskiem nie tylko w tzw. „salonie”, lecz również wśród ludzi o poglądach zdecydowanie konserwatywnych, acz niekoniecznie wstecznych, za sprawą i w konsekwencji rządów ZP znalazło się w mainstreamie. O ile jeszcze nie jest to w pełni oficjalna ideologia układu rządzącego, o tyle jedyna głoszona, innej nie ma na tapecie (przy okazji tapet to nie jest tapeta, tylko, cytując SJP: „stół – przykryty zielonym suknem – przy którym toczą się jakieś obrady”). Przeglądając publikacje, jakie ukazywały się przed referendum unijnym, które zresztą nie było konieczne i nie będzie również konieczne – Polexit Kaczyński z Ziobrą i Dudą mogą nam zrobić jednej nocy – odnajduję w nich dosłownie identyczne z dzisiejszymi argumenty za tym, aby Polska pozostała poza zjednoczoną Europą. I o ile wówczas nikt nie mógł dokładnie wiedzieć, jak smakuje życie w UE, to powtarzanie teraz tych samych bzdur o Eurokołchozie, wynarodowieniu, zniemczeniu (pomijam wątki antysemickie, tych dziś wypowiadania wprost się raczej unika, co nie znaczy, iż nie są one obecne), dyktacie i ograbieniu przez obcych jawi się jako aberracja. A jednak mniej więcej jedna trzecia Polaków w to wierzy i nie przestanie wierzyć – są to ludzie straceni dla racjonalnego myślenia. Do tego dosyć amatorskiego i prostackiego ogłupiania ludzi, obrzydzania i zohydzania im cywilizacji europejskiej – co jest naszą wątpliwej wartości tradycją od czasów sarmatyzmu, a były to też czasy największego upadku intelektualnego w Rzeczypospolitej i utrwalenia niewolnictwa pańszczyźnianego na skalę niewyobrażalną – doszły metody nowoczesnej manipulacji. Dorzucono potwora gender i LGBT, wykonano rozmaite akcje (podszewkę oraz inspiratorów tego opisano w artykułach i książkach Tomasza Piątka, Grzegorza Rzeczkowskiego i Klementyny Suchanow, by wymienić najbardziej aktywne i odważne osoby), które doprowadziły do takiego stanu, w jakim obecnie Polska się znajduje – jest politycznym pariasem i u progu ruiny gospodarczej, że o pandemicznej tragedii, tudzież załamaniu demograficznym nie wspomnę. Co więcej, stajemy w obliczu wielowymiarowej katastrofy na Ukrainie, gdyby doszło do inwazji rosyjskiej.

            Przez stulecia Polska była antonimem cudu, gdy cud się zdarzył, czyli gdy po odzyskaniu suwerenności doszło do zakotwiczenia się na Zachodzie na partnerskich prawach, ba, gdy pozycja naszej ojczyzny zaczęła rosnąć, to musiał przyjść Wielki Psuj i wszystko, co mu się uda, zniweczyć. Gospodarkę niekiedy łatwiej jest odbudować (wystarczy nie przeszkadzać przedsiębiorcom), niż wizerunek, zaufanie. Najtrudniej jest się wyzwolić od okupanta wewnętrznego, który ponadto jest wspierany przez wroga zewnętrznego. Słowa muszą być dosadne, abyśmy wyzbyli się złudzeń, iż łatwo będzie odnieść zwycięstwo, po którym już nastanie sielanka. Wręcz przeciwnie, będziemy musieli osuszać bagna szarpani przez wściekłych kundli watahę. Gdybym jednak nie wierzył, że damy radę, to głowy bym państwu nie zawracał.

            Na tym kończę mój drugi felieton z cyklu Ciemnogrodu dzień powszedni – ile zainteresowania, tyle pisania, więc czytajcie i komentujcie. Życzę państwu miłego dnia i wieczoru.

ROBERT PAŚNICKI

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *