Marsz

Donald Tusk wypowiedział słowa, które z milionów polskich piersi uwolniły dający wielką ulgę okrzyk: Nareszcie! Zwołał ludzi na marsz przeciw draństwom obecnej władzy. Zrobił to, nie unikając na wstępie symboliki, tak ważnej dla polskiej demokracji.

Można byłoby zadać pytanie: komu i do czego potrzebne są podobne gesty i wydarzenia? Mam głębokie przeświadczenie, że ono padnie, wszak sceptyków, defetystów, leniów i symetrystów w narodzie obfitość. Odpowiedzi jest sporo, wszystkie ważne, niosące przekaz, wzmacniające pewność słuszności poczynań. I każdy, kto kocha wolność, je zna.

Nie pójdziemy na marsz, bo ktoś nas wezwał i iść należy.

Nie pójdziemy na marsz, bo lubimy tłumy ludzi, które krzyczą, wiwatują i klaszczą.

Nie pójdziemy na marsz, bo możemy sobie pozwolić na zdeptanie kolejnej pary butów.

Nie pójdziemy na marsz, bo sąsiad idzie, więc nie możemy być gorsi.

Nie pójdziemy na marsz, żeby głupi miał zagadkę.

Pójdziemy przede wszystkim po to, aby świat uwierzył w naszą wiarę. Sami też musimy w nią uwierzyć. Wypełnieni nią bowiem po nos nie tylko góry przeniesiemy, ale znacznie trudniejszy do ruszenia, mafijny układ, który zawładnął naszym krajem. Bo wiecie, gdzie musimy go przenieść, aby ratować demokrację, prawda?

Pójdziemy, bo wierzymy, że jeszcze nie wszystko stracone.

Pójdziemy, bo wierzymy, że demokracja, z takim trudem wywalczona i budowana, jest silniejsza od chamstwa, kłamstwa, złodziejstwa, szczucia i wszelkiego innego zła, które tak obficie serwuje nam dzień po dniu, godzina po godzinie, nasza tak zwana władza.

Pójdziemy, bo wierzymy, że położymy kres niszczeniu wszystkiego przez władzę i zwalaniu winy na innych, głównie Donalda Tuska.

Pójdziemy, bo wierzymy, że prawo ma być prawem, a nie kaprysem cuchnącego satrapy czy innego zakompleksionego jego watażki.

Pójdziemy, bo wierzymy, że odzyskamy wolne i demokratyczne wybory, których pozbawiła nas banda oszustów, okupująca obecnie szanowane kiedyś i dostojne stanowiska.

Pójdziemy, bo wierzymy, że cokolwiek zrobi zdesperowana wierchuszka, będziemy ponad to i pokonamy każdy jej, ciężko wymyślony i wypracowany, podstęp, mający na celu roztrzaskanie na kryształki naszej wiary. Wiedzą, że bez niej nie mamy szans, więc ochotnie będą ją podważać.

Pójdziemy, bo wierzymy, że jest nas więcej, niż wskazują spreparowane sondaże.

Pójdziemy, bo wierzymy, że obskurantyzm to przeszłość i nie chcemy do niej wracać.

Pójdziemy, bo wierzymy, że możemy wreszcie przerwać danse macabre na trumnach ofiar katastrofy i zdjąć z ich grobów polityczny odór.

Pójdziemy, bo wierzymy, że wszyscy ludzie mają takie same prawa (i obowiązki), a homofobia, nazizm, rasizm i inne tego typu potwory powinny istnieć wyłącznie jako pejoratywne określenia w słownikach.

Pójdziemy, bo wierzymy, że wreszcie religie będą prywatną sprawą, a nie narzucanym całemu narodowi zbiorem nakazów i zakazów, obficie zasilanym ze wspólnej kasy.

Pójdziemy, bo wierzymy, że nasz spory naród stać na dobrą opiekę nad chorymi, starszymi czy niepełnosprawnymi.

Pójdziemy, bo wierzymy, że sponiewieraną oświatę i kulturę można jeszcze postawić na nogi, choć ich leczenie będzie długie i bolesne.

Pójdziemy, bo wierzymy, że upadła gospodarka wzniesie się znów wspólnym wysiłkiem, a przepaść między wciąż ubożejącym ludem i obsypaną złotem władzą da się znów zasypać.

Pójdziemy, bo wierzymy, że istnieje życie wolne od afer i chcemy go znów zasmakować.

Pójdziemy, bo wierzymy, że w trwalszym materiale wykujemy znów nasze dobre imię w świecie i żaden wiatr beznadziejnych zmian już go nie rozwieje.

Pójdziemy, bo wierzymy, że człowiek człowiekowi znów może być człowiekiem, choć władza stanęła na głowie, aby nas odczłowieczyć i wciąż to robi.

Pójdziemy, bo wierzymy, że nasi ojcowie, matki, dzieci i przyjaciele, nie muszą umierać tylko dlatego, że przeszkadzają w czynieniu zła i „likwiduje się” ich wszelkimi możliwymi sposobami.

Odczłowieczanie, szczucie i wynikająca z niego śmierć, są niewybaczalne. Nawet twój bóg tego nie zrobi, mały człowieku z wielkim ego. Jeśli w ogóle w jakiegoś wierzysz, w co osobiście wątpię.

Przed pójściem na marsz nie powstrzymają nas samozwańczy opozycjoniści, którzy robią wszystko, aby utrzymać obecne status quo. Nie uda się to również trollom wszelkiej maści, na działalność których kaczyści wydają majątek z naszych pieniędzy. Nie powstrzyma nas Antoni smoleński, ani żaden inny trup z szafy, którymi będą przykrywane ważne dla kraju sprawy. A już na pewno nie powstrzymają nas symetryści, najgorsze zło medialne, którzy już wiedzą, że ich czas się kończy, bo w demokracji dla podobnych dziwów miejsca nie ma.

Do marszu pozostało jeszcze trochę czasu, więc będzie się działo, oj, będzie. Już to następuje. Uważający siebie za opozycję politycy ludowców, lewicy i ci od dalekiej przyszłości już zdążyli obwieścić światu, że z podobnymi pomysłami nie chcą mieć nic wspólnego, tym bardziej, że nikt ich wcześniej z nimi nie konsultował. Panienki płci obojętnej, nie obrażajcie się znowu. Wykrzywione w dąsach wasze buzie są strasznie brzydkie, odstręczycie od siebie coraz większą liczbę swoich sympatyków. Nikt wam nie bronił pierwszym wystosować wezwanie do marszu. Poszlibyśmy z chęcią, Donald Tusk na pewno zrobiłby to samo. Ale wy jesteście ciągle spóźnieni, bo ustalanie wspólnych punktów programu wiąże wam ręce, nogi, osnuwa bielmem oczy, a strach przed przywództwem najlepszego obecnie polskiego polityka moczy wam gacie. To nie wy macie się bać Donalda Tuska. Szkoda, że tego wciąż nie potraficie dostrzec. A może się mylę? Może tak naprawdę wcale nie jesteście opozycją, tylko cichymi sojusznikami rządzącej mafii i macie się czego bać?

Jeśli tak, to możecie dalej ulegać tchórzliwej trzęsawce. Nikt was nie będzie prosił o obecność. Sami sobie wyszykujecie wyro, na którym do końca życia będziecie mogli się zastanawiać – potrzebna ta demokracja czy raczej nie?

Pójdziemy, bo wierzymy, że nawet świat polityki można obstawić ludźmi, a rządy oddać fachowcom.

Pamiętajcie. Zapiszcie, gdzie się da, elektronicznie i na papierze, datę 4 czerwca 2023 roku, samo południe, aby nigdzie i z nikim się nie umawiać na ten czas. W tym bowiem dniu jest tylko jedna ważna sprawa: marsz naszej wiary. Także dla tych, którzy z ważnych powodów nie będą mogli stawić się fizycznie. Zróbcie to po swojemu, aby i w was wiara dała owoce.

Pójdziemy wreszcie, bo wierzymy w zwycięstwo i ani tej wiary, ani determinacji nam nie zabraknie, panie premierze.  

Anna Kupczak   @DemosKratos55

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *