Dziś u mnie muzycznie i historycznie, czyli jak zostałam Wandą, która chciałaby Niemca.
Fanką zespołu Rammstein jestem od dawna. Dlaczego? Ponieważ dla mnie to nie zwykły “łomot”, a łomot bardzo udany i do tego z przekazem. Panowie z zespołu dokładnie wiedzą co chcą wykrzyczeć i w jaki sposób.
Till Lindemann jest autorem większości tekstów do utworów. Szaleniec na scenie, często w przerysowanych, teatralnych strojach skacze, pluje, pokazuje zęby i nie tylko.
“Wariat” usłyszałam od koleżanki, którą zapoznawałam z dokonaniami zespołu. “Obrzydliwe te ich teledyski” dodała, kiedy jeszcze nie poznała tłumaczeń teksów. Nie zna niemieckiego, obie nie znamy. Ja jednak dorwałam tłumaczenia wcześniej i wczytywałam się jak w najlepszą książkę. Potem przeczytałam wiersze Lindemanna zebrane w małym zbiorze “Ciche Noce” w tłumaczeniu Joanny Raczyńskiej.
Ten “wariat”, który za każdym razem eksploduje na scenie, uwielbia ciszę i swój dom na wsi, gdzie jest zwykłym Tillem. Dwa Tille “sceniczny wariat” i wielbiący ciszę Pan ze wsi. Tym mnie kupił, mam podobnie. Eksploduję, kiedy chcę coś przekazać. Uciekam w ciszę by żyć.
Koniecznie muszę dodać, żebyście zwrócili na to uwagę, że ten wyrazisty wokalista nie zatracił bardzo ważnej cechy. Wrażliwości małego chłopca, który buntuje się przeciwko złu, które widzi wyraźniej niż większość ludzi, którzy stracili zdolność prostego i czystego postrzegania świata w czasie doroślenia. Większość z nas zabija w sobie to małe dziecko, które widzi wyraźniej. To ten mały urwis pozwala tworzyć, być bezkompromisowym. Till urwisa pielęgnuje i pozwala mu krzyczeć.
Temu gościowi o coś naprawdę chodzi. O co? No właśnie, to nie jest pusty przekaz dla mas, służący tylko zarabianiu kasy. Doskonale dobrali się wszyscy Panowie w zespole, bo o nich nie wolno zapomnieć. Bez nich wszystkich nie byłoby Rammstein, chociaż sam Lindemann tworzy osobne projekty muzyczne i są równie mocne w przekazie jak te “ramsztajnowe”.
Dzieckiem osobnego projektu Lindemanna jest, na przykład, utwór “Praise Abort”, w którym z całą mocą i szczerością, w teatralnie przerysowanym teledysku, obnażył ludzką brzydotę. Nie boi się Till pokazać tej części męskiego świata, która i babie przyleje i kolegę przeleci, kiedy zajdzie potrzeba. Abortuje płód, kiedy potomków już wystarczająca ilość drze się za ścianą. Czytać można “Praise Abort” na wiele sposobów. To cecha dobrego, artystycznego dzieła. Na pewno nie chodzi w nim o “wychwalanie aborcji” jak to kiedyś wykrzyczał, jakiś dzielny, ale mało rozumny bywalec Twittera.
A teraz przejdę do tego punktu “programu”, który opowie o kraju, leżącym, swego czasu, w granicach Imperium Rzymskiego, a który później był jednym z największych katów ludzkości. Dziś jednak nie boi się pokazywać swojej historii taką jaką była. Ponieważ tylko narody, które odrobiły należycie lekcje ze swojej przeszłości nie boją się jej pokazać bez wybielania i w imię źle pojętego patriotyzmu.
Czym jest ten patriotyzm? Spróbuję opisać, jak go rozumiem. Patriotyzm to wspólne dobro wszystkich, którzy żyją w kraju. Wszystkich. Nie ma równych i równiejszych. Wszyscy dbają o edukację nowych pokoleń wyciągając z prawdziwej historii lekcję, żeby popełnione błędy już się nie zdarzyły. Ciemne karty w historii mają wszystkie narody. Nasz też. Wymachiwanie, na przykład, HiTem Roszkowskiego, przed nosem młodych ludzi, może przynieść skutki tragiczne. Chociaż w “dobie internetu”, nie będzie środkiem masowego rażenia.
Ci “niedobrzy Niemcy” odrobili lekcję solidnie. A mimo dobrze odrobionej lekcji i u nich tworzą się ciągle grupy oszołomionych, którzy mogą być początkiem nowego zła. Wszędzie na świecie można znaleźć takich, którzy powodowani własnym interesem, mogą stać się wylęgarnią niebezpiecznych ideologii. Pokazanie młodym pokoleniom wszystkiego, co zdążyliśmy już zrobić złego jako ludzkość, może uchronić nas przed kolejnymi ludobójstwami.
Wrócę teraz do Rammsteina. Ich utwór “Deutschland”, to historia w pigułce, od czasów germańskich plemion do współczesności. Momentami przerysowana teatralnie. Uwydatniająca brzydotę i okrucieństwo tak, żeby nie przejść obojętnie jak przy większości nudnych i nic niewnoszących obrazkach, będących tłem dla nudnych, muzycznych tworów.
Panowie efekt osiągnęli. W artykułach “Deutschland” określano jako “kontrowersyjny”. I chociaż określenie nietrafione zupełnie, to utwór zauważono.
Przewrotnością wykazali się muzycy z Rammstein zatrudniając Polaków z grupy rekonstrukcyjnej “Die Freiwillingen”, którzy odegrali w teledysku rolę niemieckich żołnierzy. Oczywiście, znalazły się też takie głosy, że “Rammstein wykorzystuje w celach rozrywkowych cierpienie i mord milionów ludzi”.
Już symboliczne odwrócenie ról, gdzie Polak odgrywa Niemca, powinno dać do myślenia, że mogło być odwrotnie. Przy innym układzie sił i w sprzyjających okolicznościach, każdy naród może stać się oprawcą innego narodu. Ludzie są wszędzie tacy sami i kierują się tymi samymi emocjami. Nie należy się tu od razu zacinać we wściekłości, że “my Polacy, to nigdy tak nie zrobiliśmy innym!”. Poszukajcie dobrze w historii, a okaże się, że nie jesteśmy tacy cali wspaniali i nigdy nie popełniliśmy błędów. To te ukryte, przez ludzi źle pojmujących patriotyzm, ciemne karty historii, które zamiast nas uzdrowić jako naród, zakłamują przeszłość i robią nas bardziej chorymi na ksenofobię.
Odnosząc się do wypowiedzi szefowej Centralnej Rady Żydów w Niemczech, Pani Charlotte Knobloch, która jest ocalałą z Holokaustu o “wykorzystaniu w celach rozrywkowych cierpienia i mordu milionów ludzi”, to z pełnym zrozumieniem dla jej wypowiedzi i wieku, chciałabym podkreślić, że zespół wybrał taki właśnie sposób przekazu historii, który jest dostosowany do odbiorców żyjących współcześnie, a dzięki temu, może być zrozumiany lepiej i szybciej. No i taką mają robotę, są muzykami, artystami. Nic złego w tym, że przy okazji opowiadania historii, zarabiają na życie. Historyk napisze książkę, wymieni daty i spróbuje odpowiedzieć co i dlaczego doprowadziło do danego wydarzenia w historii. Muzycy użyją tekstu piosenki i zilustrują to teledyskiem. I to taki “Rammstein” trafi szybciej do młodych z przekazem, niż większość historyków, którzy rzadko posiadają talent lekkiego, przyciągającego pióra. Żyjemy w innych czasach, więc sposób przekazu musi być dostosowany do wymagań współcześnie żyjących.
Historycy wystrzegają się, tak zwanego, prezentyzmu [Prezentyzm-kierunek we współczesnej metodologii badań historycznych negujący możliwość poznania obiektywnej prawdy historycznej. Sposób interpretacji historii polegający na przenoszeniu problemów i zjawisk właściwych współczesności na przeszłość] jak przysłowiowy, nieistniejący “diabeł święconej wody”.
Słusznym jest pozbycie się prezentyzmu w zrozumieniu postępowania ludzi żyjących kiedyś tam, czy powodów zaistnienia takich, a nie innych wydarzeń w historii. Ludzie żyjący w przeszłości byli osadzeni w zupełnie innej rzeczywistości. Niektóre z wartości, którym hołdowali, mogą i często są, niezrozumiałe dla współcześnie żyjących. Trzeba to wszystko ogarnąć, zanim przyjdzie nam oceniać wypowiedź Pani Knobloch. Dla niej może być niezrozumiały sposób przekazu zespołu. Była świadkiem i przeżyła to, co Rammstein tylko opowiada. Opowiada w sposób zrozumiały dla tych, którzy żyją tu i teraz.
Z tego samego powodu nie istnieje coś takiego jak “rekonstrukcja historii”, to à propos określenia błędnego, ale powszechnie przyjętego “grupa rekonstrukcyjna”. Rekonstrukcja, to coś odtworzonego, przywrócenie stanu pierwotnego. Nie da się odtworzyć historii jeden do jednego, ponieważ odtwarzają ją ludzie żyjący tu i teraz. Jest to więc zawsze konstrukcja historii według żyjących współcześnie.
Poznawanie prawdziwej historii często bywa bolesne, ale jest oczyszczające. Przeszłość jest pełna ofiar, o których nie wolno nam zapomnieć. To źle pojmowany patriotyzm lub czyjeś interesy są powodem zakłamywania historii, a co za tym idzie, cierpienia ludzi. Ofiary zbrodniczych ideologii, ofiary pedofilów czekają aż zmierzymy się z prawdą historyczną i zrobimy wszystko, żeby wyciągnąć wnioski na przyszłość. A tymczasem zapraszam wszystkich chętnych do wsłuchania się w mój ulubiony łomot z przekazem. Przekazem, nie tylko odnoszącym się do historii, ale do brzydkich cech ludzi żyjących tu i teraz.
Serdeczności przesyłam.
Wielokrotnie o tym pisałem wręcz z identyczną wymową i przesłaniem. Oczywiście krócej i płycej, na ile TT pozwala. Zawsze wywołując lawinę hejtu ze strony tzw. “prawdziwych polskich patriotów”. Musi jeszcze dużo wody Wisłą popłynąć, zanim zaczniemy się przyznawać do mało chlubnych kart w naszej historii. Gratuluję pióra!
Wołyń nie wziął się znikąd, a oni dalej swoje, bo tu nie chodzi rozwikłanie zagadek z przeszłości a o zwykłą nienawiść.
Dla wielu rzeź na Wołyniu jest zagadką, właśnie dlatego, że nie znają historii. Nienawiść przynieśli tam nacjonaliści różnicując który naród lepszy. Nacjonaliści z obu narodów. Tak zniszczono piękną mozaikę ludzi, którzy żyli ze sobą w zgodzie i nierzadko miłości.