Za naszą wschodnią granicą trwa konflikt zbrojny, którego ohydztwa nie powstydziłaby się druga wojna światowa, najbrutalniejsze starcie w historii tak zwanej ludzkości. Historia ta od jej zarania, to w zasadzie historia rzezi.
Począwszy od pierwotnych plemion, które zabijały się nawzajem na przykład z powodu lepszych terenów łowieckich, nieprzerwanie ciągną się mordy, zdradzieckie czasem. Później zaczęły się bardziej „cywilizowane” konflikty motywowane chęcią wzbogacenia się, żądzą władzy, a usprawiedliwiane wiarą w jednego czy drugiego boga, których na naszym łez padole jest podobno około pięć tysięcy, a być może więcej. Bo przecież ten, który wierzy w innego boga, jest „gorszym sortem”. O ile wiem, jeszcze żadnego konfliktu zbrojnego nie rozpętali ateiści, jako grupa społeczna.
Teraz w ramach chrześcijaństwa trwającego ponad dwa tysiące lat, szefo jednego ugrupowania usprawiedliwia najazd na naszego sąsiada, a szefo drugiego prawie że mu przyklaskuje, bo może konflikt został sprowokowany przez jakieś szczekanie pod drzwiami. Rzeź, rabunki, gwałty oraz próba wywołania przez najeźdźcę światowego głodu przez niszczenie „spichlerza świata” jest czymś, na co trudno znaleźć adekwatne określenie.
Przeczytałem w internecie żart, który mógłby napisać „zielony ludzik”, ale nie jeden z tych, którzy zajmowali Krym. Rzecz dzieje się w odległej przyszłości, gdy ludzkość opanowała już loty kosmiczne. Na jakiejś odległej planecie ląduje ekipa eksploratorów z nieodłącznym kapłanem na pokładzie i pyta: – Znacie Jezusa? – No pewnie, co roku nas odwiedza. – brzmi odpowiedź. – Jak to? U nas był tylko raz… – No, normalnie, kiedyś się pojawił, porozmawialiśmy i poczęstowaliśmy go czekoladą i od tego czasu nas odwiedza. A wy co mu daliście?
To oczywiście wic z naszego kręgu kulturowego, być może niedokładnie przytoczony, ale podboje i rzezie prowadzone były przez ludy mające dowolne symbole religijne na sztandarach. Mam nadzieję, że jeśli ufoludki istnieją i nas obserwują, to dość długo będą tylko na nas patrzeć i przestrzegać swoich współplemieńców przed durną ludzkością. Nie darmo wspomniałem o plemionach, bo pomimo tego, że zdawałoby się iż żyjemy w nowoczesnym świecie, to w dalszym ciągu świat jest postrzegany jako działka do podzielenia przez różne plemiona, które robią to w imię wypaczonego patriotyzmu , który powinien nazywać się partiotyzmem.
Wielkie odkrycia geograficzne poza tym, że pozwoliły opisać Ziemię na mapach, doprowadziły do wytrzebienia kultur obu Ameryk, Afryki i Azji, bo trzeba było nawracać pogan ogniem i mieczem na jedynie słuszną wiarę, a i gdzieniegdzie niewolników dostarczyć. Islamscy radykałowie też nie mają się czego wstydzić, bo z ich kręgu kulturowego pochodzi „moda” na wysadzanie się mające na celu podróż do raju z hurysami i zabranie ze sobą innych osobników z gatunku Homo „sapiens” niezależnie od tego, czy podzielają ich poglądy czy nie. Swoją drogą ciekawe, czy hurysy mają odsłonięte tylko oczy…
Nie wiem, czy zdarzył się choć jeden dzień w historii ludzkości, w którym jeden człowiek nie zabijał drugiego w imię jakiejś idei lub z żądzy posiadania. Człowiek to brzmi durnie wypadałoby rzec, bo żadne zwierzę, rzekomo bezmyślne, nie jest tak okrutne dla przedstawicieli, nie tylko swojego, ale też innych gatunków.
Wracając z galaktycznych rubieży na naszą planetę, a konkretnie nad Wisłę, wypadałoby spytać, dlaczego uchodzącym przed wojną Ukraińcom państwo polskie nie utrudnia dostania się na teren „wyimaginowanej wspólnoty”, a stawia kolczasty płot uchodzącym przed innymi wojnami? Moja odpowiedź brzmi następująco: To efekt polityki plemiennej. Objawia ona się też tym, że nasza planeta nie jest traktowana jako wspólne dobro, bo przecież nasz węgiel, którego mieliśmy mieć na 200 lat, jest znacznie bardziej ekologiczny i narodowy niż farmy wiatrowe czy fotowoltaiczne.
Oprócz tego przecież nie można dopuścić, aby z raju dowodzonego przez Brukselę skorzystali innowiercy starający się do niego dostać płynąc wpław, na szalupach, czy przedzierając się przez lasy. Pomijam tu kwestię zarobkowego przemytu ludzi i emigracji ekonomicznej, bo to zawsze można sprawdzić, ale umierające w chłodzie za drutem kolczastym dzieci są wyrzutem sumienia dla każdego przyzwoitego człowieka.
Reasumując, świat przedkłada biznes nad kulturę i dopóki się to nie zmieni, nie będziemy godni miana cywilizacji, a pojęcie to będzie brzmieć szyderczo i tragicznie…
„Nietolerancja i zabobon zawsze były własnością głupich między pospólstwem i nigdy, jak mniemam, z gruntu wykorzenione nie będą, bo równie wieczne są, jak sama głupota. Tam, gdzie dziś piętrzą się góry, będą kiedyś morza, tam, gdzie dziś wełnią się morza, będą kiedyś pustynie. A głupota pozostanie głupotą. “
Nicodemus de Boot, Medytacje o życiu, szczęściu i pomyślności.
Andrzej Sapkowski – Krew Elfów
„Tak narodziła się tradycja, która towarzyszy ludzkości do dzisiaj: Niecywilizowanych, którzy mordują, trzeba w cywilizowany sposób wymordować. Niech żyje cywilizacja”
Andrzej Sapkowski – Świat króla Artura
Piotr Wesołowski / @APPiotr
Rewolucje, to nie są konflikty zbrojne, czy komunizm to też wiara w jakiegoś Boga? Stalin żadnego konfliktu zbrojnego chyba nie wywołał (Kambodża, Wietnam to chyba głęboko religijni Chińczycy?) ale się chętnie przyłączał, nie tylko w Azji ale też w 1939 r w Polsce – chyba, że to fanatyczni katolicy Polacy napadli na ZSRR. To chyba ostatni tekst z “Tak to Widzimy” w jaki zdecydowałem się zainwestować mój czas.
Widzę to trochę inaczej. W świecie zwierząt trwa bez przerwy walka o zasoby i łupy. O lepsze tereny do łowów, o upolowaną zdobycz, o przeżycie potomstwa… W świecie ludzkim obowiązuje dokładnie to samo i to bez względu na to czy w ogóle i w co wierzą. Najwięksi zdobywcy w historii, Temudżyn, Aleksander Macedoński, czy Napoleon, Hitler to ateiści rozpętujący wojny dla własnej sławy.
U podstaw powstania EU była myśl ojców założycieli, że jeżeli zlikwidujemy państwa narodowe, to nie będzie podstaw do walki zbrojnej o zasoby.
EU jako obszar dobrobytu broni się przed nadmierną imigracją, bo nie jest w stanie zaabsorbować aż tylu chętnych na raz. Uciekających przed głodem, ale też przed okrutnymi reżimami. Czynnik ludzki jest zaś jeszcze jednym sposobem prowadzenia wojny, przez państwa nominalnie chrześcijańskie, a tak naprawdę głęboko ateistyczne, gdzie patriarcha czy zwykły pop, jest tylko współczesnym szamanem dającym władcom jakąś legitymację do sprawowania władzy. Ludzie zateizowani przez 70 lat istnienia państwa CCCP, szukają pierwiastka duchowego, część w cerkwi, część wśród ogromnej ilości wróżek i szamanów, którzy się na to zapotrzebowanie pojawili. Identyczny schemat wpływania na ludzi istnieje w Polsce, gdzie KK został włączony w polityczny system poparcia partii rządzącej. To dokładna kalka systemu putinowskiego, a zarazem złamanie wszelkich zasad które papieże głosili od Soboru Watykańskiego II.
Jak wygląda świat? Tak samo od tysięcy lat. Pospólstwo przy odpowiedniej argumentacji uwierzy we wszystko i będzie cierpieć i umierać za wizje swoich przywódców.
Nihil novi sub sole. 😉
Masz Leonie sporo racji, ale jeśli chodzi o świat zwierząt, to podobno my jesteśmy myślący, a one nie…Chyba, że założymy, że my też jesteśmy zwierzętami, to możemy się porównywać. Co do “zdobywców”, pomijając kwestie ich ateizmu, to były jednostki, a nie grupy społeczne. Z ostatnim akapitem zgadzam się w 100% i chyba to wynika z mojego felietonu, że nihil novi…