Zwykle spory teatralne kończyły się mimo wszystko tylko na wyzwiskach czy bójkach, jednak znane są przypadki, gdy niesnaski spowodowały wiele ofiar śmiertelnych.
W XVIII i XIX wieku teatr w Wielkiej Brytanii był niezwykle popularny. Każde większe miasto miało budynek teatralny. Wznoszono też nowe: na przykład na początku XIX wieku rodzina Fisherów zbudowała ich dziewięć w Norfolk i Suffolk.
Szkoły, siły zbrojne, różne grupy zawodowe czy szlachta: wszyscy zakładali amatorskie trupy teatralne. W rezydencjach arystokratów i w podrzędnych gospodach prowadzono rozmowy o najnowszych przedstawieniach z równym zaangażowaniem, co później o meczach piłki nożnej.
Nie tylko uboższe warstwy, ale także osoby dobrze sytuowane, takie jak sir Walter Scott (wyraził to w swoim Eseju o dramacie) były zdania, że teatr powinien być dostępny dla wszystkich. Uważano, że ludzie pracy mają prawo oglądać Szekspira i inne klasyczne sztuki w pięknym teatrze, z najlepszymi aktorami. Nikt nie używał wówczas często dziś słyszanego argumentu, że ludzie z klasy robotniczej nie lubią sztuki i nie jest to „ich” kultura.
Przedstawienia zaczynały się wówczas około 18:30 i czasami trwały do północy. Z pewnością widzowie czuli, że było to warte wydanych pieniędzy. Oprócz głównego spektaklu można było obejrzeć tańce i piosenki, często występy linoskoczków lub żonglerów, a na koniec krótszą sztukę (zwykle komedię). Scenografia tych przedstawień była bardzo widowiskowa, często malowana na podstawie rysunków wykonanych przez osoby, które faktycznie odwiedziły dane miejsce.
W Londynie działały dwa Teatry Królewskie: Covent Garden i Drury Lane (tzw. teatry „większe”). Teatry „mniejsze”, które zaczęły powstawać pod koniec XVIII wieku, mogły wykonywać piosenki, tańce i akrobacje, ale nie wolno im było wystawiać sztuk z dialogami. Powstałe w ten sposób przedstawienia muzyczne – z napisami, rozwijanymi na transparentach, które pokazywały dialogi niczym w niemych filmach – były znane jako burletty. W taki sposób wystawiano nawet przeróbki Szekspira… Aby zrekompensować brak słów, burletty stały się tak spektakularne, jak to tylko możliwe. Pokazywały na przykład dramaty „wodne” i „hipodramy” (z końmi).
Lokalni urzędnicy wydawali zezwolenia dla teatrów „mniejszych”, ale teatry „większe” musiały wysyłać scenariusze do Lorda Szambelana, który je uważnie analizował. Prawie wszystko było uważane wtedy za niebezpieczne politycznie, a na dodatek nie dopuszczano w sztukach aluzji do Boga lub seksu.
Teatrom „mniejszym” czasem uchodził na sucho materiał politycznie wrażliwy. Co najmniej trzy z nich miały programy o szturmie na Bastylię w 1789 w niecały miesiąc od tego wydarzenia – w teatrze Sadler’s Wells scenografia powstała nawet na podstawie rysunków naocznych świadków. Tymczasem przedstawienie na ten temat w Covent Garden zostało zakazane przez cenzora.
Wizyta w ówczesnym teatrze była zupełnie innym doświadczeniem niż dzisiaj. Przedstawień nie przyjmowano w grzecznym, pełnym szacunku milczeniu. Publiczność była często hałaśliwa, awanturnicza, regularnie nękała aktorów, przynosiła jedzenie i picie, a także paliła; wszczynała bójki, nawet pojedynki, a przy wielu okazjach wywoływała zamieszki. W latach 1730-1780 w trzech głównych teatrach Londynu doszło do trzydziestu sześciu poważnych rozruchów.
Zamieszki były integralną częścią całego doświadczenia teatralnego. Wybuchały one czasem z powodów politycznych, kiedy indziej były efektem prywatnych zatargów wśród widzów, niekiedy też okazywały się reakcją na samą treść sztuki bądź osobę wykonawcy. Do poważnych protestów dochodziło również na skutek podwyższania cen biletów.
Na początku XVIII wieku zwyczajowo sprzedawano miejsca do teatru za pełną cenę, jeśli widz przychodził na cały spektakl. Po trzecim akcie głównej sztuki zazwyczaj można było wejść za pół ceny. To oczywiście odpowiadało osobom z mniejszą ilością gotówki. Jednak pod koniec stycznia 1763 dyrekcje teatrów Covent Garden i Drury Lane postanowiły zmienić ten układ i rozpoczęły pobieranie pełnej ceny, niezależnie od tego, w jakim momencie spektaklu przybyli widzowie.
Te zmiany nie spodobały się uboższej części londyńskiej publiczności teatralnej. W obiegu pojawiły się ulotki, piętnujące ten krok i nawołujące do działania, a 25 stycznia w teatrze Drury Lane doszło do zamieszek. Tej samej nocy w Covent Garden też miało miejsce pewne zamieszanie, które zostało szybko uspokojone, gdy dyrektor John Beard tymczasowo ustąpił żądaniom protestujących. Jednak miesiąc później ponownie próbował wprowadzić nowe ceny.
24 lutego buntownicy powrócili do Covent Garden, tym razem na przedstawienie opery Artakserkses Thomasa Arne. Kobiety często brały udział w rozruchach teatralnych i generalnie wychodziły lub były wyprowadzane dopiero wtedy, gdy sytuacja stawała się groźna. Tym razem prasa zauważyła potem, że bardzo niewiele z nich było obecnych. Mogło to wskazywać na bardziej konfrontacyjną postawę protestujących. Beard odmówił wycofania się z decyzji i nalegał, aby pobrać od widzów pełną cenę. Śpiewacy próbowali wystąpić mimo hałasu na widowni, ale przedstawienie zostało w końcu przerwane po wtargnięciu części widzów na scenę.
Negocjacje z Beardem trwały do 21:30. Kiedy dyrektor nie wykazywał oznak, że ulegnie, buntownicy mieli już dość i zaczęli niszczyć żyrandole oraz rozwalać filary, podtrzymujące galerię. Wyrządzili szkody o wartości dwóch tysięcy funtów – w czasie, gdy roczna pensja służącej wynosiła niewiele ponad cztery funty. Ponadto rannych zostało kilku pracowników teatru. Covent Garden został zamknięty na cztery dni.
Dyrektor Beard stwierdził w specjalnym oświadczeniu, że koszty produkcji opery uzasadniają zmianę cen biletów. Opóźnienie spowodowane rozległymi naprawami dało mu jednak szansę na złagodzenie stanowiska. Na początku marca David Garrick, sławny aktor i dyrektor teatru Drury Lane, odwiedził Bearda w Covent Garden, aby sprawdzić, czy zamierza nalegać na pełne ceny. Ten powiedział, że skonsultował się z przyjaciółmi, którzy radzili mu zrezygnować. W tej sytuacji Garrick był również gotów odwołać „innowacje cenowe”.
Jednak Beard nie spieszył się z wycofaniem z sądu oskarżenia przeciwko buntownikom. Jako że ten drażliwy problem nie został rozwiązany, w teatrze zebrał się wrogo nastawiony tłum i orkiestra otrzymała polecenie zagrania popularnych pieśni, jak Britons Strike Home czy Rule Britannia. Protestujący zaczęli śpiewać i zrobił się hałas, który uniemożliwił jakikolwiek występ. Wezwano wówczas Bearda, który początkowo nie gwarantował, że wszystkie zarzuty zostaną wycofane, ale ostatecznie „w trosce o spokój publiczny” ustąpił w każdym punkcie.
Pół wieku później wybuchły kolejne zamieszki, związane z podniesieniem cen biletów teatralnych.
W latach 90. XVIII wieku teatr Drury Lane został całkowicie przebudowany, a Covent Garden wyremontowany. Zostały one powiększone do ok. trzech tysięcy miejsc na widowni. Niestety w grudniu 1808 w Covent Garden wybuchł pożar, w którym zginęło trzydzieści osób. Oprócz tego teatr stracił organy, na których wcześniej grał sam Haendel, oraz wiele dekoracji i kostiumów, no i oczywiście prawie nowy budynek.
Rozpisanie subskrypcji wśród zamożnych widzów oraz pożyczki bankowe pozwoliły na odbudowę. Nowy budynek teatralny wzorowano na Akropolu, a jego cztery żłobkowane kolumny były drugimi co do wielkości w Europie. Wnętrze też było wspaniałe, z czerwonymi, aksamitnymi kotarami i posągiem Szekspira.
Chcąc poprawić swoją sytuację finansową, którą takie wydatki mocno nadszarpnęły, właściciele Covent Garden postanowili wybudować dla najbogatszych widzów luksusowe, prywatne loże z zasłonami (z rocznym abonamentem w wysokości 300 funtów) i przeznaczyć na nie więcej miejsca, kosztem tańszych siedzeń.
Ceny na galerii pozostały takie same, ale po przebudowie widok był ograniczony. Często określano te miejsca jako gołębnik, bo ludzie siedzieli tam wysoko, stłoczeni na małej przestrzeni, widząc tylko nogi wykonawców. Ceny za siedzenia na balkonach podniesiono z sześciu szylingów do siedmiu, a za ławki na parterze z trzech szylingów i sześciu pensów do czterech szylingów.
Podczas tej odbudowy spłonął także drugi teatr „większy”, Drury Lane (w marcu 1809). Covent Garden był teraz jedynym, który mógł wystawiać sztuki mówione. Teatrem tym zarządzał John Kemble, bardzo dobry aktor o nowatorskim podejściu, który wymagał realistycznej, pięknej scenografii i zaczął wprowadzać do wystawianych sztuk kostiumy z epoki (wcześniej praktyką było użycie współczesnych, modnych strojów). Niestety, nie był biznesmenem, a jego decyzje o podwyżce cen biletów doprowadziły do długotrwałych protestów i zamieszek.
Na ponowne otwarcie teatru wybrano szekspirowskiego Makbeta, w którym – jako Lady Makbet – odnosiła triumfy najwybitniejsza aktorka tej epoki, siostra Kemble’a, Sara Siddons. Na premierowe przedstawienie 18 września 1809 czekał tłum tysięcy ludzi. Wejść do środka udało się tylko jednej czwartej zebranych. Kiedy pojawił się Kemble i zaczął mówić, zagłuszyły go ryki, syki i pohukiwania, które trwały przez całe przedstawienie.
Wezwano wówczas urzędników sądowych, by przeczytali na głos „Ustawę o zamieszkach”, co miało zmusić tłum do odejścia. Jednak tylko kilka osób wyszło z teatru; reszta została, śpiewając God Save the King i Rule Britannia. Pojawiło się pytanie, czy można legalnie zmusić ludzi do opuszczenia budynku, skoro zapłacili za bilet.
Następnej nocy zamieszki trwały nadal. Widzowie, domagający się powrotu dawnych cen, przybyli z „muzycznymi” instrumentami – patelniami, klekotkami i dzwonkami. Rozpoczęli taniec na ławkach, któremu towarzyszyły okrzyki OP! (skrót od old price – stara cena). Tak też zaczęto nazywać protestujących.
Kemble zamknął teatr na sześć dni, aby neutralna komisja mogła zdecydować o cenach. Poparła ona jednak nowe ceny, więc kiedy teatr ponownie się otworzył, OP powrócili z transparentami, afiszami, pieśniami i przyśpiewkami. Prowadzili wyścigi na ławkach i inscenizowali pozorowane walki. Zaczęli też używać grzechotek.
Z powodu hałasu, jaki panował przez cały występ, Kemble zatrudnił bokserów do wyrzucania ludzi. Przywódcą wynajętych sportowców był Daniel Mendoza, mistrz Anglii w boksie w latach 1792-1795. Żydowskie pochodzenie Mendozy i niektórych jego kolegów wywołało antysemickie uwagi w ulotkach, rozdawanych przez protestujących (typu: ”To Covent Garden czy synagoga?”).
Oprócz tego miały też miejsce aresztowania. Zamieszki trwały w sumie przez 67 dni i kosztowały życie około 20 osób. Wiele też zostało rannych.
OP odnieśli ostatecznie moralny triumf. Chociaż Kemble początkowo przysiągł, że się nie podda, 14 grudnia 1809 spotkał się na kolacji z adwokatem Cliffordem, przedstawicielem protestujących, i uzgodnił warunki pokoju. Następnej nocy Kemble przeprosił za podniesienie cen i zatrudnienie bokserów. Oskarżenia przeciwko uczestnikom zamieszek zostały wycofane, a ceny obniżone.
Inne krwawe wydarzenie miało miejsce w Nowym Jorku w połowie XIX wieku i tym razem nie miało podłoża finansowego.
W tamtym czasie teatr był rozrywką masową i głównym miejscem spotkań w większości miast. W rezultacie gwiazdorzy gromadzili niezmiernie lojalnych wielbicieli, porównywalnie do współczesnych celebrytów lub gwiazd sportu. Jednocześnie widzowie zawsze traktowali teatr jako miejsca wyrażania swoich uczuć nie tylko wobec aktorów czy danej sztuki, ale także wobec widzów o odmiennych przekonaniach politycznych.
Zamieszki teatralne nie były w Nowy Jorku rzadkością; wystarczy wspomnieć, że w 1765 pewien teatr został rozniesiony w strzępy, bo występowali w nim brytyjscy aktorzy (to okres wprowadzenia tzw. Ustawy stemplowej; uchwalona przez parlament brytyjski ustawa nakładała podatki na działalność prowadzoną w 13 koloniach w Ameryce, co spotkało się z gwałtownym protestem).
Tak zwane „zamieszki w Astor Place” odnoszą się do rozruchów, które wybuchły na Manhattanie w 1849 podczas przedstawienia sztuki Makbet. Wywołała je rywalizacja dwóch znanych aktorów; w tle były jeszcze napięcia społeczne i nastroje antybrytyjskie.
Amerykanin Edwin Forrest – pierwsza rodzima gwiazda – cieszył się dużą popularnością wśród robotników, natomiast Brytyjczyk William Charles Macready, który przyjechał kilkakrotnie do Ameryki z serią występów, był doceniany przez wyższe klasy i elitę literacką.
Rywalizacja ta była jeszcze podsycana przez ówczesną prasę – zarówno amerykańską, jak i brytyjską. Całymi miesiącami dziennikarze dyskutowali nad zaletami obu aktorów i kwestia wyższości jednego nad drugim stała się prawdziwą kością niezgody.
W końcu sami aktorzy też zapałali do siebie niechęcią. Forrest poszedł na przedstawienie Hamleta, w którym Macready grał tytułowa rolę, i głośno go wybuczał. Ze swojej strony Macready ogłosił, że Forrest jest pozbawiony dobrego smaku. W czasie występu Macready’ego rzucono mu na scenę półtuszę baranią. I tak konflikt narastał…
Forrest zagrał tytułową rolę w Makbecie w teatrze na Broadwayu. W ramach trasy po Stanach Zjednoczonych jego brytyjski rywal pojawił się w tej samej roli w Astor Opera House, zaledwie kilka przecznic dalej. W noc pierwszego spektaklu, na trzy dni przed zamieszkami, tysiące wielbicieli Forresta zebrało się przed Astor Place
i zwyzywało przybywających widzów. Fani Forresta setkami kupili bilety na przedstawienie, w którym grał jego rywal, zajęli miejsca na galerii, po czym wygwizdali Macready’ego, wrzucili na scenę zepsute jajka, zgniłe ziemniaki, jabłka i cytryny, stare buty, butelki ze śmierdzącym płynem i wreszcie rozwalone siedzenia teatralne.
Wykonawcy nie przestawali grać mimo gwizdów, buczenia i okrzyków: „Wstyd, wstyd!” oraz „Precz z dorszową arystokracją!” (Anglicy mieli bardzo rozbudowaną flotę, także rybacką, a ryby były częstym pożywieniem uboższych warstw społeczeństwa). W końcu zostali zmuszeni do przerwania przedstawienia, ponieważ i tak ich nie było w tym jazgocie słychać. Po tym fatalnym wieczorze Macready chciał wrócić do Wielkiej Brytanii najbliższym statkiem, ale do pozostania i ponownego występu przekonała go petycja podpisana przez 47 nowojorczyków z wyższych sfer – w tym pisarzy Hermana Melville’a i Washingtona Irvinga.
10 maja Macready ponownie wszedł na scenę jako Makbet. Pod teatrem zgromadziło się około dziesięć tysięcy ludzi. Przedstawienie znów zagłuszano, a po jego zakończeniu Brytyjczyk w przebraniu uciekł z teatru.
Atmosfera gęstniała. Rozdawane wcześniej ulotki i plakaty z tekstami typu: „Kto będzie rządził tym miastem? Amerykanie czy Brytyjczycy?” zrobiły swoje. Budynek został obrzucony kamieniami, a potem usiłowano go podpalić.
Aby stłumić zamieszki, władze miasta wezwały Gwardię Narodową, a ta, po serii strzałów ostrzegawczych, zaczęła strzelać na ślepo do tłumu. Naliczono potem co najmniej 25 zabitych (niektóre źródła podają nawet 31) – głównie irlandzkich robotników – i ponad 120 rannych, w tym wielu policjantów. Ci ostatni najczęściej obrywali kamieniami.
Astor Opera House nazywano potem prześmiewczo DisAstor Opera House (od disaster, czyli katastrofa) i niebawem zakończył on swą działalność.
Incydent ten stał się źródłem rozpowszechnionego wśród aktorów przesądu, że wypowiadanie tytułu sztuki Makbet przynosi pecha. Wielu aktorów woli określać ten dramat mianem The Scottish Play (szkocka sztuka).
W następnym odcinku powrócimy do opery i zobaczymy między innymi, co się dzieje, gdy różni kompozytorzy biorą się za tę samą sztukę teatralną…
Świetnie napisane. Czyta się z dużą przyjemnością. U nas w sejmie niedługo będzie się działo to,co w tych teatrach londyńskich XVIII w. Z rozruchami kobiet włącznie i migotaniem tuszami( to może Agrounia). Trochę żal mi było,że te teatry spłonęły,ale- w sumie – niech się stopi,niech się spali,byle grający ładnie grali. Pozdrawiam serdecznie. Pink
Dziękuję! Cieszę się…
Teatry w końcu odbudowano i działają do dziś. W Drury Lane Theater lecą teraz Stalowe magnolie, a w Covent Garden – dziś obchody 200-lecia, jutro Madame Butterfly 😉