Guzik Szczęścia 

/Odcinek 2/

Szarawa ciemność zaczęła się rozwiewać i Safo ujrzała dwie kobiece postaci siedzące przy małym kawiarnianym stoliku. Światło było mizerne i rozproszone ale matkę rozpoznała bez cienia wątpliwości. Druga z kobiet wydawała się również znajoma. Nie z powodu ogólnego podobieństwa do Aurory… przynajmniej nie tylko z tego powodu. Była jak ekstremalnie wybielona wersja jej matki. Azjatycką czerń włosów Ori zastępował u niej nordycki blond a ekspresję rysów odróżniało właściwie tylko to, że brwi i rzęsy tej małomównej, były niemal niewidoczne, niemal albinotycznie białe. Jej obecność ożywiała wspomnienie jakichś jeszcze bardziej upiornych odwiedzin w czasach dzieciństwa Safony… upiornych ale NIE-destruktywnych. Safona ugrzęzła w archeologii swej pamięci poszukując momentu tamtych dawnych odwiedzin – …Przed wojną?.. Przed zaginięciem mamy, lub po nim?… Przed zaginięciem taty, lub…?

– Usiądź z nami – Głos Aurory brzmiał jak go pamiętała i chyba właśnie ten detal wybudził racjonalność Safony, lecz nie wygasił jej emocji na widok matki.

– Mamo minęło prawie 30 lat odkąd cię ostatni raz widziałam… przynajmniej na jawie… twój głos nie może brzmieć identycznie… ty nawet wyglądasz identycznie jak wiosną 1941…

– Tym lepiej, że sama to dostrzegłaś… wyglądam jak w grudniu 1948… ale to ma minimalne znaczenie… – Ta data otworzyła kolejną zakamuflowaną kryptę pamięci Safo. Aż musiała to zawrzeć w konstatację skierowaną do siebie samej – Ta kobieta przychodziła w snach… w snach-nie-snach, odkąd kacapy porwali Aurorę… pamiętam, że 1949 był pierwszym rokiem bez jej pojawiania się… – Ori jakby przerwała, aż  córka skupi się ponownie na jej słowach – …tym lepiej… wiesz już, iż  nie jesteśmy składnikami twojej czasoprzestrzeni… Nie jesteś zatem pewna, czy ty sama wciąż jesteś(?)… 

Jesteś. To pewne.

 Nie jesteś pewna czy masz jeszcze jakiś wpływ na przebieg wydarzeń w tejże czasoprzestrzeni(?)….

 Odpowiedź brzmi, TAK, masz wpływ… zwłaszcza z naszą pomocą…

 Nie znaczy to niestety, że mogę zmienić twój los przez pstryknięcie palcami, ale jesteś moją Magiczną Fretką i wiele możemy razem zdziałać.

Safona zdała sobie sprawę, że wymazała z pamięci to czułe imię używane przez matkę przed aresztowaniem i, że wymazała nawet akt wymazania… i przeszedł przez nią podmuch nieokreślonej wściekłości na niewiadoma co i nie wiadomo kogo… i otworzyła oczy.

Była nadal w cyrkowej klatce i na wprost swych oczu miała niezmieniony obrazek starej Sali gimnastycznej w pruskiej stylistyce sprzed 1 wojny światowej ze znacznie młodszym parkietem. 

Na wprost jej oczu nie zmieniło się nic ale w klatce coś się zmieniło. Stolik kawiarniany okazał się omamem ale dwie kobiety były z nią naprawdę. Ori i ta małomówna, którą Safo nazwała już w myślach Finką, by uprościć sobie porządkowanie myśli. 

– Masz rację Fretunio, to jest coś innego… to nie jest wizja post-anestetyczna. Szkoda, że nie poszłaś na medycynę… W sensie jaki wkrótce zrozumiesz, naprawdę tu jesteśmy, choć w bliższym twemu poznaniu sensie, nas tu nie ma. – Ori skomentowała rodzącą się myśl córki.

  Safona nie odpowiadała przez dłuższą chwilę skupina na zbieraniu myśli. W końcu jedynym co wydusić z siebie mogła, było oschłe polecenie.

– Mów do mnie po imieniu.

– Ok, ty do mnie też. A ona ma na imię Ragna… Nie siedź tak goła, bo to naprawdę klatka z cyrku wzięta i diabli wiedzą jakie bakterie ci zaraz w pochwę wlezą… Ubierz na siebie ten kombinezon…jest dobrze zdezynfekowany.  I szybko przejdźmy do konkretów. Burczenie jakie słyszałaś w korytarzu, to duża niemiecka przemysłowa zamrażarka. Są w niej dwa ciała. Kobieta była prostytuującą się gruzińską studentką a mężczyzna niemieckim przedsiębiorcą, którego chciwość i nieszczęśliwe małżeństwo z majątkiem teściów zaprowadziły w łapy GRU. Firma jego teścia takie zamrażarki instaluje. Wydawało mu się, że otrzymał jakieś „kurierskie”  zlecenie, dzięki któremu tanio wypłaci się GRUsznikam a przyjechał, by stać się marożonym miasom

Rosyjski plan jest taki… Mrożona para „zginie” w jego samochodzie na przejeździe kolejowym, gdzieś po drodze do niemieckiej granicy. Jego samochód jest spreparowany, by spłonąć jak pochodnia nawet bez wielkiego impaktu.

 Ty masz przeżyć… ale tylko według planu „A” … Nawet i plan „A” nie jest optymistyczny, bo zakłada, że będą cię więzić w taki, czy inny sposób do końca życia , bardzo daleko od domu, bez kontaktu z kimkolwiek bliskim… tak jak mnie do 1948. 

W planie „A” twojemu mężowi w trakcie identyfikacji zwłok zrobią propozycję nie-do-odrzucenia. Propozycję zachowującą cię przy życiu… może nawet z opcją na reglamentowany kontakt za dobre sprawowanie.

Jeśli Abel odmówi, albo zacznie coś kombinować… a wiesz, że zacznie… Rosjanie popełnili błąd w profilowaniu twojego męża. Uznali jego pragmatyczny stoicyzm za oportunizm i co więcej za cechę dominującą… a tak naprawdę, twój Abel to kawał dobrze zamaskowanego świrusa…

 – Mówisz jakbyś go znała

– Przepraszam, ale włamywałam się czasami do twojego życia… nie wiem jak to inaczej określić po krótce a na pełny wykład nie mamy czasu.

– W innych okolicznościach przestałabym z tobą gadać na co najmniej rok. Pod wpływem tego wyznania Safona na dłuższą chwile popadła w refleksję: 

Dlaczego tak chronicznie racjonalna osoba jak ja nie wyrwie się z tego, co nie może być racjonalnie zakwalifikowane, inaczej jak tylko jako halucynacja? 

Dlaczego ktoś taki jak ja, gotów jest interaktywnie uczestniczyć bez fundamentalnych protestów w tym, co halucynacją być musi, bez względu na poczucie, iż raczej nią nie jest?

ż mogę odpowiedzieć samej sobie krótko…

Bo to ta taktyka jest najbardziej racjonalną pośród dostępnych taktyk wyjścia z tej sytuacji… czyli innymi słowy… racjonalnego wyjścia z tej sytuacji niema. 

Moskale dali mi szach i mat.

 Nawet zanim mnie tu dowieźli, moja instynktowna ocena sytuacji mówiła mi właśnie to… nie chciałam słuchać.

 Mówiła mi też, że to szach z matem na kilku szachownicach jednocześnie… nie chciałam słuchać nawet bardziej… i zostały mi halucynacje. A gdy tamten cwaniaczek w operetkowym mundurze zorientuje się, iż straciłam rozum, to zastrzeli mnie ze swojej czeskiej zabawki zamiast testować moją psychologiczną odporność… Bo nie sądzę, by wiedział co zrobić z wariatką podążającą za własnymi halucynacjami… on tu dowodzi, więc sam sobie da rozkaz i wszystko się skończy… sprawy nie  będzie, bo mnie nie będzie.

Ori jakby czekała na bezdechu, aż córka skończy i gdy to nastąpiło wyznała coś oderwanego od tematu.

– Oddałabym wszystko za takie ‘inne okoliczności’ nawet wliczając ‘taki rok milczenia’… ale teraz dajmy sobie szansę na to, co dać możemy… Jeśli Abel się postawi, albo zacznie coś kombinować…

– … prawie na pewno, zacznie…

– …to on a  także twoje dzieci znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie… ciebie oczywiście zabiją bez wahania… Legalizacja agentki będzie nie-taka-doskonała, ale kacapy nie wypuszczają z zębów tego w co raz się wgryźli… chyba, że im się zęby wyłamie…

 Generalnie chodzi im o umieszczenie gdzieś w świecie agentki GRU… w pierwszym etapie jest to Izrael z opcją rozwojową. Ale…

– …Orf… – Przemknęło przez ciało Safony wspomnienie nieprzyjemnego uczucia gdy w kilka tygodni po przybyciu do Izraela jej brat bliźniak zakomunikował, że przez najbliższych parę lat będzie można się z nim kontaktować tylko pośrednio… przez jakeś cholerne biuro… że prościej byłoby, gdybym przeniosła się jednak do Izraela… Natychmiast mu to wtedy wybaczyła i dziś to przykre uczucie odebrała w inny sposób. Inny lecz nie mniej przykry… raczej nawet bardziej… przykry

– …Tak. Tu teoretycznie znośno-podobny plan „A” potencjalnie rozdwaja się na swą wersję podstawową i opcjonalne ‘A-minus’

– Co oznacza?…

– …Co oznacza, że jeśli twój mąż po przekonaniu siebie i waszych dzieci, nie zdoła przekonać jeszcze twojego brata do współpracy, by ratować twoje życie to…

– …zabiją Orfa?..

– Tak. To jest też i dla nich gorsza wersja wypadków z powodu mojego synka szybującej pozycji w izraelskim przemyśle obronnym ale… i tak cenna.

– Ale to oznacza, że nawet nie mogę myśleć o ucieczce, bo zabiją wszystkich(?)

– Przeciwnie, to oznacza, że właśnie teraz musisz uciec póki trzyma cię tylko parę skrajnych zębów a drapieżnik nie posmakował jeszcze tej potrawy jaką jesteś ty i twoja rodzina… Tylko, że ta ucieczka musi być jak śmierć… na zawsze i bez powrotu…

– Mam podrzeć ten koc i powiesić się na jego strzępach?

– To nie jest opcja, którą zaproponowałabym własnemu dziecku… To ma być niczym śmierć lecz NIE-śmierć.

– …więc co?

– Widzisz ten brązowy guzik w szparze między zamkiem a framugą drzwi? – Safo uniosła się by zerknąć na zamek pod innym kątem. Istotnie był tam utkwiony guzik od pseudo-mundury wyrwany ze strzępem tkaniny.

– To zamek zatrzaskowy. Skoro nie zaskoczył we właściwe miejsce bo przyblokował go guzik, to wystarczy pchnąć. – Po raz pierwszy odezwała się Ragna. A Safo pchnęła drzwi bez słowa i stanęła o krok od klatki.

– Co teraz? – Safo spojrzała pytająco na Ragnę. 

– Panowie GRUszniki wyruszyli już „spowodować katastrofę” mrożonej pary. Niech odjadą jak najdalej zanim zaczniemy. Tymczasem gwiazda głównej roli żeńskiej  GRUsznica wciąż jest tu na terenie obiektu… To ona jest naszym kluczem na zewnątrz. Nie będzie to klucz łatwy w użyciu. Kobieta jest silna wysportowana, szkolona w walce, myślę że już kogoś zabiła a to dużo zmienia w zdolności przetrawiania…

– No i jest prawie dziesięć lat młodsza od ciebie. – Aurora wtrąciła dodatkową informację do raportu Ragny.  

 Zanim przejdziemy do dalszej części planu, wdrap się na klatkę. Znajdziesz tam dobry uchwyt, by wspiąć się na więźbę. Przejdź po belkach i obejrzyj sobie teren dokoła przez parę tych okienek pod dachem… tylko nie łap się lamp bo jak widzisz są włączone a to kacapska elektryka.

Najbardziej optymistycznie inspirującym widokiem był dla niej jej własny mini-austin zaparkowany blisko sali gimnastycznej. Była też druga rzecz, może nawet bardziej optymistyczna jeżeli nie była pomyłką. Na placu wokół nie było nikogo. Brama wjazdowa otwarta przegrodzona jedynie szlabanem. Zapewne wierzeje zamykają tylko na noc. W budce przy szlabanie tylko jeden żołnierz a drugi zgrzany i znudzony ledwie pozoruje stanie na warcie. 

Po trosze z tłumaczonych kiedyś dokumentów ale głównie, z rozmów z Ablem, Safo wiedziała, iż przed 1957 rosyjskie obiekty wojskowe i za-wojskowe-mające-uchodzić, były niezwykle liczne i rozproszone po całej Polsce w pełnym zakresie od maleńkich po ogromne. W wyniku porozumień Gomułki z Chruszczowem liczbę wojsk rosyjskich w Polsce unormowano i rozpoczęła się powolna „reorganizacja dyslokacji”, która 12 lat później nie była jeszcze zakończona. Ten obiekt musiał być jedną z tych najmniejszych placówek ‘w procesie re-dyslokacji’, czyli przenosin do któregoś z wielkich rejonów stacjonowania. Coś, co najwyraźniej powstało w czasach pruskiej monarchii na tych terenach jako najprawdopodobniej szkoła z internatem, po prostu było nierozwojowe i zbyt łatwe do zablokowania. Za bramą widać było podmiejskie zabudowania jakiegoś nie-najmniejszego miasta. 

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *