
Za miesiąc domknie się dwunasty miesiąc pełnowymiarowej inwazji Moskowii na Ukrainę.
Nie wierzę w ‘magię okrągłych dat’ a nawet umiarkowanie uwzględniam faktor kacapskiego przywiązania do takiej ‘magii’.
Ale faktem jest, że inicjatywa strategiczna tej wojny zawisła w powietrzu, zaś kwestia ‘kto-jak-i-kiedy przechwyci ją ponownie’ zadecyduje o przebiegu historii najbliższych dekad w Europie (i nie tylko). I to przechwycenie może nastąpić lada dzień a musi nastąpić przed upływem dziesięciu-piętnastu tygodni.
Ukraina musi ‘zrobić wyspę’ z Krymu i oskrzydlić Luchańsk oraz Donieck na tyle, by odciąć zaopatrzenie z Moskowii.
Kreml (z punktu widzenia swojej nadziei na zamrożenie/dostępny zakres „zwycięstwa”) musi po prostu pójść na ofensywę. W jakąkolwiek ofensywę, jaka uprzykrzy życie potencjalnym kontrofensywom ukraińskim.
W przestrzeni informacyjnej istnieją trzy wersje tej prognozy mające ‘jakieś perspektywy’.
Ja dodał bym czwartą, jakiej najbardziej bym się obawiał.
Dodatkowo przestrzeń informacyjna dyskutuje parę kompletnie mitomańskich wersji [absurdalnych nawet w świetle absurdów jakie Moskale dotąd zaprezentowali].
Wśród tych jakie określiłem jako posiadające ‘jakieś perspektywy’, wszystkie są w jakimś stopniu nierealistyczne a jeden ze scenariuszy jest kompletnie głupi. Ale jeśli te prognozy dożyją swej realizacji [mogą NIE-dożyć jeśli Ukraińcy przechwycą inicjatywę wcześniej] i jeśli Putin odważy się podjąć ostateczną decyzję, to podejmie właśnie najgłupszą.
+++
Postanowiłem wykorzystać nadchodzące tygodnie na wrzucenie paru moich obserwacji w przestrzeń intelektualną czynioną przez Czytelników TAK-to-widzimy.
20 stycznia odbędzie się kolejny Ramstein, jaki dostarczy nam użytecznych przesłanek do prognoz na owe decydujące tygodnie. A na razie sięgnę do starszych notatek.
+++
24 lutego 2022 nikt nie znał głównodowodzącego tzw. „spec-operacji”.
Ten stan trwał do naznaczenia na tę funkcję S.Surowikina (8 października) Rozwiązanie prostego zagadnienia kadrowego, jakie w naturze wojny jako przedłużeniu polityki, oraz fizjologii samej armii ma znaczenie fundamentalne i daleko idące implikacje, powinno nastąpić już na etapie przygotowań. Tymczasem zajęło ono ponad siedem miesięcy wojny. [Wszystkie nazwiska generałów wypływające w międzyczasie nigdy nie pochodziły z oficjalnych enuncjacji moskiewskich]
Sergiej Władymirowicz Surowikin, to postać o wielkim potencjale fabularnym i okoliczności jego nominacji, oraz jej przebieg wskazują, że ta fabularność miała znaczenie w całej tej ‘story’.
W czasie przewrotu Janajewa w 1991 zginęło trzech Moskowitów protestujących przeciw puczowi. Zostali rozjechani przez BWP jednego z nielicznych pododdziałów aktywnie wpierających puczystów. Dowodził nim młody oficer… Sergiej Surowikin.
Wysiłki by osądzić jego odpowiedzialność za ten incydent rozmyły się.
Surowikin awansował.
Zaczął być znany z handlu bronią podległych mu jednostek.
Udało się go złapać tylko na sprzedaży pojedynczego pistoletu. Został za to osądzony i skazany. Następnie sprawę uznano za prowokację i oczyszczono go z zarzutów.
Ponownie zaczął awansować.
W jego gabinecie stracił życie podległy mu oficer. Umarł w wyniku rany postrzałowej. Epizod uznano za samobójstwo.
Surowikin trafił na post dowódcy kontyngentu moskowickiego w Syrii. Tam był powszechnie znany z nadużywania lotnictwa, wyróżniającego się brutalnością nawet jak na standardy kacapskie.
Według plotek, w Syrii załagodził konflikt między min. obrony i Prigożynem po sławnej klęsce grupy Wagner pod Khasham. [Prigożyn utrzymywał, że poprzednik Surowikina, wraz z ministrem Szoygu, wystawili jego BTG Amerykanom]
Po powrocie w 2017 Sergiej Władymirowicz został dowódcą moskowickich sił powietrzno-kosmicznych pomimo, że całą swą karierę odbył w siłach lądowych.
I w końcu nadeszła nominacja na dowódcę „spec-operacji” przy aplauzie całego russo-nazistowskiego betonu, watnej publiki, oraz Kadyrowa. Aplauzie jaki nie ucichł nawet po tym, gdy Surowikin stracił Chersoń.
To tak w największym skrócie.
Po następnych trzech miesiącach Surowikina zastąpił na tym stanowisku szef sztabu generalnego SZRF Gierasimow. W żadnym wypadku nie twierdzę, że przez 7 miesięcy operacja nie miała swego głównodowodzącego Przeciwnie, sądzę, że obecny jej naczalnik (Gerasimow) pozostawał nim przez większość trwania obecnej inwazji, choć z pewnością przez parę tygodni jego wpływ na piramidę dowodzenia był bardzo zagmatwany.
Dlaczego „nie było” dowódcy operacji przez 7 miesięcy?
Ponieważ najpierw zwycięzcą miał być Putin i nikt poza nim. Miał być jak car wygrywający wojnę w podręcznikach historii.[O generałach stojących za sukcesami władców wiedzą tylko mole książkowe]
W kwietniu Putin poczuł ‘gorącego kartofla’, którego był już gotów komuś podrzucić ale sztab generalny najprawdopodobniej postawił jakieś warunki [prawdopodobnie włączające powszechną mobilizację]. W odpowiedzi Putin kazał im ‘robić więcej, żądając mniej’ a oni ‘łyknęli żabę’ zamiast go aresztować.
To najpierw skończyło się ‘klęską w przebraniu zwycięstwa’ tzn. przerwaniem frontu pod Papasną a w konsekwencji zdobyciem Siewierodoniecka oraz Lisiczańska.
Bardzo poważny taktyczno-operacyjny przełom, jaki pochłonął ogromne nakłady środków, oraz straty i nie został przekształcony w kolaps oporu przeciwnika (na co najmniej ograniczonym teatrze działań), to jest efektywnie klęska w wymiarze operacyjno-strategicznym (czyli wyższym niż sam sukces za którym się ukrywa).
Klęski na Charkowszczyźnie i Chersońszczyźnie były owocami tamtej ‘klęski w przebraniu zwycięstwa’.
Putin jak zwykle wyciągnął z tej lekcji błędny wniosek. Sądzę, iż ma to związek z jego problemami z czytaniem. W efekcie osoby jakie streszczają mu oralnie książki i raporty uzyskują na niego większy wpływ niż pozostali. Ale efektem ubocznym jest to, że Putin na niczym się nie zna, coraz mniej rozumie, a im mniej wie i rozumie, tym bardziej przekonany jest o własnym geniuszu. A jako taki jest kompletnie niezdolny do ‘oddzielenia ziarna od plew’.
Zresztą ludzie jacy mają okazję dokonywać tych streszczeń, to także mitomani oraz idioci, choć często z doktoratami [wystarczy znaleźć w Youtube brednie braci Kowalczków]. Podobna sytuacja miała miejsce z Hitlerem, choć jego ‘streszczacze’ zwykle nie byli takimi idiotami.
I tu pojawia się pewien związek między inicjującym przełomem pod Papasną a dostępem do ucha Putina. W tamtym przełomie znaczącą rolę odegrała ‘afrykańska taktyka’ grupy Wagner. Zdaniem ‘streszczacza’ [Kimkolwiek on był i jakie były jego motywy. Mógł być nim sam Prigożyn, choć on akurat nie jest idiotą a „tylko” chciwym manipulującym bandziorem, jaki rozumie, że może usadowić się na moskowickiej wierchuszce wyłącznie gwałtownie, albo wcale].
Tak naprawdę ważniejsze było zasypywanie pozycji ukraińskich na kilkunastokilometrowym odcinku (co najmniej) 20 000 pocisków artyleryjskich dziennie [a to ‘se ne wrati’].
Tu warto by było zaznajomić się z moim listopadowym tekstem ‘Państwo przez państwa rozpad’
Wygląda, że przeczytali go na kremlu [żart].
Stawiając ponownie na sztab generalny, w ostatniej chwili przystopowano ‘koła zamachowe’ Prigożyna i Kadyrowa, choć praktycznie nie podcięli ‘parniom’ skrzydeł. Nie przycięto, nawet Prigożynowi, z którym można to było zrobić w pięć minut, nieodwołalnie, bez groźnych skutków ubocznych i jeszcze na tym zyskać. Czyli silniki moskowickiej wojny domowej pozostają sprawne i gotowe na później.
Sztab generalny chwilowo przejął priorytetowość w moskowickim systemie i przygotowuje swoją ‘ofensywę Brusiłowa’.
Ciekawe do jakiego stopnia ta metafora pokryje się z bieżącą rzeczywistością.
Ofensywa Brusiłowa również okazała się ‘klęską w przebraniu zwycięstwa’, choć z powodu skali większość obserwatorów nie dostrzegała tego faktu.
Niemcy a zwłaszcza armia CK zostali pchnięci bardzo głęboko. Przynajmniej tak to wyglądało na mapie.
Armie Państw Centralnych nie uległy kolapsowi, nie straciły terytoriów żywotnych dla kontynuowania wojny, a nawet nie utraciły trwale zdolności ofensywnej. Plus ich rządy nie znalazły się w pozycji przywodzącej je do negocjacji.
Tymczasem straty bezpowrotne moskowickiego imperium sięgnęły co najmniej miliona. Straty resursów materialnych nie zostały nigdy odtworzone a cierpienia i gorycz żołnierzy przywiodły do rewolucji lutowej a następnie październikowej.
P.S.
Już po publikowaniu tekstu, zauważyłem krążące po Twitter(ze) wyznania Andrzeja Dudy na temat „samo-demilitaryzacji Polski”.
Wszyscy krytykują Andrzeja… cóż częściowo słusznie.
Z pewnością jego angielski powinien być wpisany na listę metod torturowania i co gorsza Andrzej rozwija właśnie ten aspekt swych umiejętności językowych. Wiele osiągnął od ostatniego razu.
Mnie jednak zainteresowało coś co koresponduje z moim tekstem.
A konkretnie z zagadką moskowickiej ofensywy.
Nowa opcja.
Ponieważ Andrzej ma niezrozumiale dobrą prasę w Ukrainie, więc jego występ jest już drobiazgowo analizowany w Moskwie, przez rozmaite komórki analityczne i planistyczne. Mówię śmiertelnie poważnie.
Rozsądni (jak na obecną Moskowię) analitycy zaraportują, że NATO wciąga ich S.Z. w pułapkę „zapraszając” do uderzenia na ‘osłabioną Polskę’ i ‘zapuszczone NATO’ pozbawione zapasów sprzętu i amunicji.
Ale ‘rozsądnych’ kacapska wierchuszka olała prawie rok i może zrobić to ponownie.
Są teraz mniej pewni siebie, to prawda. Ale są też milion razy bardziej zdeterminowani i już powoli do nich dociera, że tylko cud może ich uratować.
Nie mogą znaleźć oczekiwanych cudów ani w Ukrainie ani w amerykańskiej polityce, to mogą sięgnąć po cud w Białowieży.
Jeśli kreml skieruje swą ‘brusiłowszczyznę’ na Polskę i/lub Litwę, to NATO będzie musiało zająć Mińsk a to uwolni parę tysięcy ukraińskich żołnierzy od ‘pilnowania płota’ a dalej… dalej już każdy rozumie.
Zatem nie śmiejcie się z tego występu Andrzeja, ani go za ten jeden nie gańcie, ponieważ akurat ten jeden niczym nam nie grozi, gdy tymczasem moskowicki sztab generalny ma teraz poważny ból z rozgryzaniem ‘Co knuje NATO’. Indukowane zidiocenie jest zwykle głębsze niż normalna organiczna głupota.