– Popływajmy.
– Nie mam kąpielówek.
– Ja też nie mam. Jesteś pięknym mężczyzną, więc się nie krępuj…
– Kto ci powiedział, że jestem piękny?
– Oczy tłumaczki, która usilnie udawała tłumacza… Patrzyła na ciebie z tęsknotą i miłością… Gdybym nie widziała na własne oczy, to bym nie uwierzyła… Nie uwierzyłabym, gdyby ktoś mi to opowiedział…opisał ten obraz. Jak gdybyście znali się wieki i przeżyli najgłębszą dostępną ludziom intymność…
– Gdzie ją spotkaliśmy? Nie mogę znaleźć żadnego adekwatnego obrazu w pamięci…
– Nie było jej, gdy rozmawiałeś z amerykańskimi oficerami wywiadu. Wyszła ze śmigłowca, gdy ty właśnie ruszałeś w stronę pola na inspekcję wraków rosyjskich czołgów… Wysoka, chuda, ostrzyżona krócej ode mnie brunetka, chyba niewiele starsza od ciebie z wyglądu… ale nie zakładałabym się o jej wiek… To mogłaby być, równie dobrze, bardzo surowa czterdziestolatka, co sportowo utrzymana kobieta po pięćdziesiątce.
– Nikt kogo znam nie pasuje do tego opisu a już szczególnie, żadna z bardzo nielicznych Amerykanek jakie miałem okazję spotkać… Skąd wiesz, że to tłumaczka?
– Zamieniłam z nią parę zdań… Zagadnęła mnie po duńsku, choć szedł jej umiarkowanie a gdy zapytała jak dogaduję się z Polakami i ja odpowiedziałam, że po polsku, przeszła na polski lepszy od mojego. Później słyszałam jak mówi do Rosjan po rosyjsku… Plus dodatkowe przesłanki jak nie-regulaminowy mundur oraz płeć…
– Zostaw broń pancerną i idź do wywiadu, bo marnujesz talent.
– W wywiadzie będę marnować mój talent polowy… Sugerujesz, że nie mam takiego?..
– Sugeruję bezpieczniejsze zajęcie… ale wróćmy do tematu ‘popływania’…
– Popływajmy. – Odpowiedziała rozpinając kombinezon porucznika Sił Pancernych Królestwa Danii i po chwili Yaxa ujrzał kobietę tak piękną, że stracił pewność, czy mu się to nie śni. Adela wbiegła do wody, nim on zrzucił swoje czołgowe ciuchy i podążył za nią. Nie pływałem chyba od roku.
Znajomy mechaniczny dźwięk zaczął docierać do uszu Yaxy, jakby spoza linii drzew powyżej plaży, narastając bardzo szybko, jak gdyby źródło dźwięku się do niego zbliżało. Odgłos nie budził jakiś instynktownie niepokojących asocjacji chociaż nie kojarzył się z czymkolwiek przyjemnym. Wszelkie obrazy jakie miał przed oczyma, zniknęły w tym samym momencie, gdy rozpoznał ten dźwięk. To był jego stary budzik.
Lecę dziś do Krakowa… Pora wstawać… Szkoda snu bardziej przekonywującego niż rzeczywistość… Zdarzył się kolejny raz, więc może jeszcze powróci. Co ja wygaduję(?) To nie wróży niczego dobrego.
+++
91 godzin temu Yaxa ruszył z miejsca wypadku w kierunku garnizonu. Pieszo zbliżał się do budynków koszarowych od strony poligonu. Kilkaset metrów przed celem został dostrzeżony przez wartowników. Patrol przewiózł go do garnizonowej izby chorych skąd trafił do szpitala. Lekarze zagipsowali niemal połowę jego ciała i kazali zostać w szpitalu, co najmniej dwa dni, na obserwacji. Drugiego dnia Yaxa poczuł, że dłużej nie wytrzyma w tym miejscu, więc zażądał wypisania go na-własną-prośbę. Lekarze przystali na jego ‘propozycję’ dając mu na pożegnanie miesiąc zwolnienia oraz wniosek do komendanta sugerujący wysłanie pacjenta na dwumiesięczny urlop zdrowotny.
Na ile to wszystko miało podstawę w obiektywnej wiedzy medycznej, a na ile było produktem prywatnej życzliwości lekarzy wojskowych wobec Yaxy, lub swego rodzaju ‘inwestycją przysług wzajemnych’(?) Yaxa zastanawiał się na tym przez kilkanaście minut, ponieważ przysłano po niego samochód z kierowcą mający odwieźć go do domu, a nudząc się w samochodzie nie znalazł lepszego tematu, którym mógłby zająć myśli. Zajął je pierwszym dostępnym tematem, może także dlatego, że przysłanym samochodem był GAZ69 identyczny z tym jakiego Yaxa rozbił 2 dni temu w okolicznościach wciąż nie całkiem jasnych dla niego samego.
Najbardziej prawdopodobną przyczyną ‘hojności’ lekarzy musi być jednak opcja ‘inwestycja przysług wzajemnych’… W takiej armii jak LWP, lekarz automatycznie zakładał, że zawodowy oficer, lub podoficer, pragnie mieć jak najbardziej rozbudowaną kartotekę medyczną, by w razie czego, opuścić służbę ‘z powodów zdrowotnych’, przy okazji inkasując nie tylko wojskową emeryturę ale również rentę za ‘uszczerbek zdrowia zaistniały w wyniku służby’.
Nie wiem jakiego odwzajemnienia lekarze mogliby ode mnie oczekiwać ale zapewne oni też tego na razie nie wiedzą. Taka inwestycja nic ich nie kosztuje, gdyż nikt nie sprawdza przesadnie długich zwolnień lekarskich wydawanych oficerom, tymczasem, gdzieś w przyszłości, może wydarzyć się coś do czego potrzebny im będzie oficer… zwłaszcza jeśli w międzyczasie taki ktoś awansuje… Lekarze najprawdopodobniej też znają plotki o ‘moich koneksjach w Warszawie’. A może po prostu dmuchali na zimne?… Tak czy inaczej, czuję, że potrzebuję teraz odciąć się od mojego normalnego życia… Dopiero teraz czuję, iż to co wydawało mi się wyciszeniem bólu po zniknięciu mamy, było tak naprawdę zepchnięciem go głębiej zamiast wyrzuceniem poza mnie. Wygląda na to, że bez tego wypadku i złamań, nie uzmysłowiłbym sobie tego. Chodziłbym dalej podtruty łzami w mojej duszy, analizując ‘za i przeciw’ wzięcia zwykłego urlopu. Kontynuowałbym to przez następny rok, albo następne 17 miesięcy… i pewnie ciągle wypadałoby coś mówiącego ‘jeszcze nie teraz’.
Zanim Yaxa wsiadł do samochodu kierowca wręczył mu kopertę przekazaną przez podoficera dyżurnego. Przepraszał, że nie zrobił tego od razu ‘bo mu jakoś z głowy wyleciało’. Nie potrafił powiedzieć co ona zawiera.
Yaxa zamierzał otworzyć ją najwcześniej jutro rano ale zmienił zdanie po kilkunastu minutach bezskutecznego relaksowania się w służbowym mieszkaniu. Gipsowy gorset obejmujący także lewą rękę z powodu złamania lewego obojczyka, był czymś niewyobrażalnie irytującym. W domu irytował go nawet bardziej niż w szpitalu. W takiej sytuacji otwarcie koperty dawało jakąś nadzieję na odwrócenie uwagi od własnej irytacji, nawet jeśli koperta zawierałaby coś równie irytującego. Zawsze będzie to inny rodzaj irytacji… kontr-irytacja…
Koperta zawierała decyzję komendanta o przyznaniu dwumiesięcznego urlopu zdrowotnego z opcją przedłużenia w razie konieczności, oraz skierowanie na badania i rehabilitację w szpitalu wojskowym w Krakowie. Dlaczego nie we Wrocławiu w szpitalu naszego okręgu wojskowego?… Yaxa zadał sobie pytanie, na które sam sobie udzielił odpowiedzi kilka sekund później, przeczytawszy trzeci z dokumentów z koperty. Był to rozkaz podróżny na przelot do Krakowa samolotem 55ego Pułku Lotnictwa Transportowego. Data przelotu: pojutrze, z lotniska Babimost na lotnisko Babice. Każdy kto wiedział, że 55ty Pułk obsługuje Szóstą Dywizję Powietrznodesantową, nie mógł mieć wątpliwości, kto spowodował wyprodukowanie tego rozkazu. No, to polecę sobie do taty… może właśnie tego mi teraz potrzeba…
Lot ze Snem.
Czy ja jestem homoseksualistą? Czy fakt, że dziewczyna w moim śnie miała twarz tamtego dezertera, to właśnie oznacza? … To nie sarny sprowokowały mój dziki manewr GAZem… a przynajmniej nie one same… Na pewno był tam też człowiek. Zniewieściały chłopak wyglądający na ‘młode wojsko’ na ‘samowolce’… tylko dlaczego nie mogę odtworzyć logicznego ciągu zdarzeń???
Z braku lepszego zajęcia w niewygodnym i hałaśliwym a przy tym, powolnym samolocie, Yaxa zagłębił się w rozmyślania o śnie z ostatniej nocy. Ten sen był ponad wszelką wątpliwość naładowany heteroseksualnie. Naładowany tak bardzo, że rozmyślał by o nim nawet ktoś kompletnie pozbawiony refleksyjnego aspektu umysłowości.
Zaraz po przebudzeniu wiedział, że prędzej, lub później będzie musiał przyjrzeć się anomalii, jaką niewątpliwie był ten powracający w niemal identycznej formie sen. Gdyby zdarzył się on pierwszej nocy w szpitalu, albo pierwszej po powrocie do domu, można by łatwo przypisać jego osobliwość, wydarzeniom oraz środkom farmakologicznym jakie Yaxa zaabsorbował. Tymczasem ostatniej nocy te czynniki nie były już tak oczywiste, choć niewątpliwie wciąż należało brać je pod uwagę. Należało brać je pod uwagę ale trudno było im przyznać wyłączność. Nigdy w życiu nie miałem takiego snu… Nigdy?… Może w dzieciństwie zdarzało mi się coś podobnego?… Nie, nawet najdziwniejsze sny mego dzieciństwa nie dają się z tym porównać…
Analizując sen z ostatniej nocy na pokładzie samolotu, niespodziewanie otworzył jakiś uszkodzony schowek we własnej pamięci. To nie sarny sprowokowały mój dziki manewr GAZem… a przynajmniej nie one same… Na pewno był tam też człowiek… zniewieściały chłopak wyglądający na „młode wojsko” na „samowolce”… tylko dlaczego nie mogę odtworzyć logicznego ciągu zdarzeń???
OK, zostawmy na razie uniwersalną logikę… Jeśli odszyfruję, co chce powiedzieć mi moja podświadomość, to powinienem też odkryć, co ją skłania do wysyłania takich komunikatów.
Czy ja jestem homoseksualistą?