Syndrom Schadenfreude, lenistwo, brak ambicji i deprecjacja czyichś uczuć.
Denerwuje mnie, kiedy politycy i osoby publiczne porównują naszą krajową sytuację gospodarczą do innych państw, próbując nam wmówić, że jest wspaniała, bo inni mają gorzej, więc powinniśmy się cieszyć i nie marudzić.
W skrócie – popieraj, nie przeszkadzaj, be happy. Inflacja? W Niemczech to jest dopiero inflacja. Wysokie podatki? W Norwegii to są dopiero podatki. Policjant cię pobił? A w Ameryce by zabił. Brak pracy? Nie żartuj, w Afryce nie mają co jeść. I tak dalej, i tak dalej…
W takim kontekście, “równanie w dół” odwraca uwagę mas od niezaradności, niekompetencji i braku działań elit rządzących, prowadzących do wzrostu gospodarczego i ogólnego dobrobytu, i przenosi ją na inne rządy. Daje wytłumaczenie dla własnego nieróbstwa, usprawiedliwia brak ambicji i pozwala osiąść na laurach. Sprawia ponadto, że faktycznie sami czujemy się lepiej. Wychowani w duchu ciągłej rywalizacji, wyścigu szczurów, porównywania się z innymi, odczuwamy zawiść w stosunku do ludzi, którzy odnieśli sukces i mamy złośliwą satysfakcję, kiedy powinie im się noga.
Im bardziej ktoś wyróżnia się na tle grupy, im wyższy jest jego status majątkowy, pozycja społeczna, a już, nie daj Boże, urodziwsze oblicze, tym większa nasza radość z jego niepowodzeń.
-Karma wraca, mówimy.
-No, jest sprawiedliwość na tym świecie, myślimy.
-Na biednego nie trafiło, kwitujemy ze wzruszeniem ramion.
Wpojono nam równość, ale zapominamy, że dotyczy ona równości praw należnych każdemu człowiekowi, a nie równości w osiąganiu pozycji społecznej. Nie ma prawa mówiącego: masz być biedny, głodny, chory, nieszczęśliwy. Ale jest prawo, które mówi, że możesz być bogaty, możesz być zdrowy, możesz pracować na swój sukces.
Ktoś ma dobrze prosperującą firmę, piękny dom, podróżuje po świecie, cieszy się dobrym zdrowiem, jest estetyczny, przyjemny w odbiorze wizualnym, ale ma niefart w sprawach sercowych. Ha, dobrze mu tak! Nie można mieć wszystkiego!
A właśnie że można!
To jest właśnie syndrom Schadenfreude w wymiarze “sprawiedliwościowym” albo z ang. “Tall poppy syndrom”, czyli syndrom wysokiego maku. Nie wyróżniaj się, bądź taki sam jak wszyscy, nie wolno ci wystawiać głowy ponad rzesze, bo rzesze ci ją z przyjemnością zetną.
W pogoni za własnym poczuciem szczęścia nie chcemy pozwolić, by innym wiodło się lepiej, umniejszamy ich sukcesy, cieszymy się zawistnie z porażek. Własną sytuację oceniamy na tle innych, zamiast zastanowić się nad polepszeniem swojego życia, zmianą postępowania, podniesieniem sobie poprzeczki i uwierzeniem we własne możliwości.
Jesteśmy leniwi, często brakuje nam ambicji (zdrowych ambicji), dowartosciowujemy się kosztem innych, zdejmując z siebie ciężar pracy i starań o własne dobro.
Najlepszy przykład, to nasze reakcje na zdjęcia gwiazd w pełnym makijażu i bez niego.
Ileż niepochlebnych komentarzy zbierają fotki z filtrami, ileż hejtu…że nieprawdziwe, że sztuczne, że nie wypada. Natomiast widok zmęczonej, niewyspanej, nieumalowanej gwiazdy, sprawia, że oddychamy z ulgą.
– uff, nie jest taka piękna jednak, nie jest idealna, więc ja też nie muszę.
– Panie Boże, taką mnie stworzyłeś, taką mnie masz.
Fajnie, prawda? Po co się starać, po co sięgać wyżej?
A jednak sami czujemy się podle, kiedy przeżywając jakiś dramat, nieszczęście czy zwykły gorszy dzień, słyszymy – nie marudź, inni to dopiero mają problemy.
Deprecjonujemy cudze uczucia, uznajemy je za śmieszne, mało istotne, nieważne, bo przecież inni mają gorzej.
Z sytuacją w kraju jest podobnie. Nie marudź suwerenie, brakuje Ci cukru, węgla, pieniędzy? Co z tego? W Afryce nie ma i tego, i tego. Kobieto, mniej ci płacą, niż mężczyźnie? Nie przesadzaj, popatrz na Iranki, te to dopiero mają ciężkie życie!
I tak, proszę państwa, siedzimy sobie na tej równi pochyłej, patrząc na nieszczęścia, krzywdy, dramaty innych i zacierając z zawiścią ręce, w których ściskamy swoją złotą rybkę, szepczemy – i spraw złota rybko, aby Kowalskiej też krowa zdechła – i ogarnięci poczuciem własnego szczęścia, wynajdujemy w tłumie następną, wyróżniającą się “główkę maku”, szepcząc kolejne zaklęcie.
Cieszmy się z własnych sukcesów ale nie umniejszajmy cudzym i pnijmy się w górę, siegając gwiazd, czego serdecznie Państwu życzę.
Polak nigdy nie narzeka i nie marudzi, Polak ma wysokie wymagania wobec rządzących. Nie od wczoraj. Od setek lat. Czasami Polak ma wysokie wymagania wobec siebie. I najczęściej to się udaje najlepiej
Obserwując historię powstańczych klęsk oraz obecną sytuację w kraju, śmiem twierdzić, że jest odwrotnie. Narzekanie jest naszym przekleństwem od setek lat, a wymagania wobec rządu są absurdalnie niskie.
No, chyba że pana komentarz był ironiczny.😉