Chińska mobilizacja

Mity wojenne 2

Mobilizacja w RF/Moskowii nie jest mitem.

Na pewno nie w literalnym znaczeniu, ale wciąż jej obraz kreśli szereg mitów, lub co najmniej nieadekwatnych (szczególnie obecnie) stereotypów.

Nie może być inaczej (nawet pomijając całą teraźniejszość, oraz tradycję absurdu moskiewskiego imperium) ponieważ tę mobilizację prawnie i formalnie uruchomiono bez ogłaszaniu stanu wojny, ba, wciąż można dostać do piętnastu lat łagru za użycie słowa ‘WOJNA’.

A co z tą ‘chińską’? Dojdziemy i do tego.

Kościec i mięśnie

O co chodzi w prawdziwej mobilizacji?

Odpowiedź na to pytanie zwykle jest przekłamana romantycznymi wizjami. Szczególnie w Polsce, gdzie archetyp romantycznych powstań jest monstrualnie przerośnięty a  przez to podświadomie blokuje absorbcję zagadnienia nawet u osób rozsądnych i myślących.

Najprościej odpowiadając, chodzi postawienie w dyspozycję naczelnego dowództwa niezbędną liczbę funkcjonalnych ŻOŁNIERZY. Może trochę ‘zcywilnionych’ ale ŻOŁNIERZY.

Z pewnością, nie chodzi w niej o to, by postawić na polu jak największą ilość ‘dusz’, o czym pisał już sławny starożytny Chińczyk.

Państwo mobilizuje swój potencjał wojenny, w którym jedynym NIEprzygotowanym elementem mogą być najnowsi/najmłodsi poborowi ale i oni muszą najpierw ‘trafić w ręce’ ludzi przygotowanych i obsługiwanego przez nich systemu. Ten system (w RF) został pogrzebany w ramach dwunastoletniej reformy a ludzie, jacy mogliby go w pewnym stopniu zastąpić, już są, lub wkrótce będą pogrzebani na ukraińskim froncie. Część z nich pogrzebana została literalnie, inna część znajduje się pod presją nacierających Ukraińców (więc nie ma sposobności podszkalać kogokolwiek). Inna część, to ‘atkazniki’ z przedinwazyjnym doświadczeniem, których Kreml z Arbatem chcą cofnąć na front. Ci ludzie, jednak, znalazłszy się spowrotem na froncie, znajdą się również pod ukraińską presją a dodatkowo zostaną przymuszeni do czegoś, z czego próbowali się wywikłać. Zatem prawdopodobieństwo, że podejmą jakieś obowiązki szkoleniowe jest bliskie zeru. Zdrowy rozsądek podpowiada, iż mogliby być trzymani na tyłach i tam bezpiecznie szkolić, ale empiria sugeruje, że to mrzonki szczególnie w realiach kacapskich.

Żeby nie męczyć czytelnika, zamknę to ultra-skrótowo: Przypadkowe tłumy (brane dziś w RF) normalne państwo stawia pod broń tylko w najbardziej desperackiej z desperackich desperacji. Koniec i kropka.

Dla Moskali nie jest to ‘wiedzą tajemną’. Wbrew popularnemu stereotypom o nieprzebranych szeregach armii czerwonej, Związek Radziecki miał całkiem sporo pułków mieszczące się w dwóch autobusach, ale tego wystarczyło, by w parę tygodni rozwinąć z takiego pułku wystarczająco groźną jednostkę bojową. RF/Moskowia zlikwidowała praktycznie wszystkie takie jednostki.

Teoretyczny, populacyjny potencjał RF/Moskowii przekracza czternaście milionów, ale TEORETYCZNIE REALNY nie przekracza pięciu. By tę barierę przeskoczyć RF musiałaby zrobić ‘copy and paste’ stalinowskiej rzeczywistości 1942 i na dodatek mieć lend-lease po swojej stronie.

Podobne wskaźniki dla Ukrainy. Teoretyczny powyżej czterech a realny połowę tego (gdyby nie miała wsparcia Zachodu. Ze wsparciem bardzo realistycznie można mówić o trzech milionach)

Jakie są realne cele bieżącej moskowickiej mobilizacji(?)

Zacznę od ciekawej anomalii: Z jednej strony ‘zgarnia się do wora’ dowolnych mężczyzn (byle tylko wypełnić narzucone liczby) a jednocześnie dotąd (26.09.2022) nie zamknięto granic. To przyczynek, by zastanawiać się nad prawdziwymi celami tej mobilizacji. Celami (potencjalnie) kompletnie innymi niż ktokolwiek ogłasza, albo przypuszcza. Dodatkowym składnikiem tej anomalii jest fakt istnienia kilkusettysięcznej rosgwardii, której nieliczne pododdziały już od dawna plączą się po moskalskich tyłach w Ukrainie a na charkowszczyźnie nawet przypadkiem znaleźli się na pierwszej linii.

Przypomnę też, że na szczytach decyzyjnych Moskowii jest kilka ‘ośrodków mentalnych’ jakie te cele definiują. [Tu odsyłam do części pierwszej].

Generalnie, na razie ta moskowicka akcja wygląda jak sequel książki ‘Moskaw-Pietuszki’ . Dla uproszczenia technologii chwyta się dostępnych facetów. Następnie, wysyła się do armii (podobno już nawet wprost na front), najwyraźniej z założeniem, iż na miejscu przynajmniej ich upilnują/uniemożliwią im powrót do domu.

Zacznę od celów najrozsądniejszych z wojskowego/imperialnego punktu widzenia Moskowitów.

Pierwszym i najrozsądniejszym (choć nie-do-końca rozsądnym) jest przyblokowanie ‘atkaznikow’ zwanych też ‘piatsoty’.

Według ukraińskiego wywiadu, w ostatnich tygodniach ‘straty’ z tego powodu, w niektórych pododdziałach moskowickich, przekraczały liczbę zabitych. A według innych źródeł, sztab generalny RF oczekiwał w nadchodzących tygodniach utraty DWUDZIESTU TYSIĘCY, z tego właśnie powodu, niemal z dnia na dzień.

To co oglądaliśmy przez pierwsze pół roku all-out inwazji było plonem DWUNASTU LAT  głośnej modernizacji moskowickiej armii i NIEMAL ROKU nabudowywania ugrupowania inwazyjnego. Przez pola Ukrainy przeszły już pododdziały wszystkich armii będących w dyspozycji Moskowii.

Rozpaczliwe próby naboru przed mobilizacją, oraz tajemnicze zniknięcie Trzeciego Korpusu (jaki miał przeważyć losy wojna) oraz NIE-sformowanie trzech pozostałych (jakie miały być formowane równolegle z w.w.), świadczy o tym, że z moskowickich szeregów (tym czy innym sposobem) w ciągu siedmiu miesięcy, zniknęło co najmniej STOPIĘĆDZIESIAT TYSIĘCY (raczej dużo więcej) tamtych (relatywnie) najpieczołowiciej przygotowanych ludzi. 

Parę miesięcy temu napisałem tweeta o tym, że oficjalne komunikaty ukraińskie zaniżają ilość zabitych moskali o jakieś 10-20%. W tamtym  momencie liczby podawane w komunikatach USZ/ZSU były ok. siedmiu tysięcy (może już dochodziło do dziesięciu ale nie mam czasu teraz tego sprawdzać). Zachodnie źródła podawały wtedy liczby ok. 60-70% niższe a moskowickie wciąż krążyły wokół frazy ‘patieri niet’ z opcją na ‘no może ze trzystu’.  Nawet pies z kulawą nogą nie tknął tego tweeta a to przy moich umiarkowanych, lecz nie zerowych zasięgach znaczy, że trafiłem.

Kilka miesięcy  później wyciekła informacja, że do administracji prezydenta RF wpłynęło ponad 42 tysiące wniosków o ustalenie ‘stanu życia-nie-życia’ poszczególnych żołnierzy.

Po następnych miesiącach wyciekło pismo moskiewskiego MONu do MF o wypłacie ponad pięćdziesięciu ośmiu tysięcy ‘grobowego’ i przygotowaniu środków na osiem tysięcy wypłat miesięcznie do końca 2022 roku. Nomen omen w powietrzu, wciąż pozostają tysiące ciał zebranych przez Ukraińców. A ściślej, pozostają one w wagonach-chłodniach, jakich Moskale nie chcą odebrać, plus ciała pozostające w polach.

W wywiadzie towarzyszącym mobilizacji Szojgu wymienił liczbę ok. sześciu tysięcy zabitych Moskali i ponad sześćdziesięciu tysięcy zabitych żołnierzy USZ/ZSU. Znając przytoczone powyżej fakty, oraz niezmienność moskalskiego modus operandi, można spokojnie założyć, że owe ponad SZEŚĆDZIESIĄT TYSIĘCY jest prawdziwą liczbą śmiertelnych strat SZRF zarejestrowanych przez moskiewski MON.

Szojgu wspomniał też, że ‘ok. 90% rannych Moskowitów wróciło w szeregi wojsk’. Spekulowałbym (choć na znacznie słabszych podstawach), że dokładnie 90% stawią tzw. ‘patieri sanitarne’, tzn. żołnierze jacy nie wrócą w szeregi szybciej niż po miesiącu, albo NIGDY.  

Miejmy na uwadze, że powyższe mechanizmy nie dotyczą tzw. ‘mobików’ z LNR/DNR (niemal całej męskiej populacji ‘pirackich republik’), ani ‘wagnerowców’, czy kadyrowskiej ‘akademii sił specjalnych’ zatrudniającej ochotników z poza Czeczenii. Ich straty stanowią dodatkowe kilkanaście tysięcy zabitych, a to nie jest tak bezbolesne dla Arbatu [sztab generalny RF], jak z pozoru się wydaje. Dla Kremla oczywiście są to ‘bezbolesne straty’ ale upadające tą drogą, możliwości Arbatu  nie są Kremlowi obojętne.

Drugim moskowickim powodem mobilizacji jest zastąpienie zmobilizowanymi garnizonów na granicach RF/Moskowii i poza nimi w celu przerzucenia tamtejszych sił na ukraiński front. Powód, także nie-do-końca rozsądny i wróżący straszne skutki długoterminowe. Tym niemniej, dostatecznie rozsądny, by założyć, że Moskale takiej opcji NIE wybiorą, a co najmniej nie zrobią tego w rozsądnych proporcjach.

Jak wspomniałem, pomimo ustawicznego łatania  już dziś w stanach osobowych jest luka wielkości co najmniej dziesiątków tysięcy. To oznacza, że co najmniej tyle (a raczej trochę więcej) pojedzie natychmiast (w ciągu ok. dwóch tygodni a może dwóch dni) do Ukrainy.

Trzecim jest kwestia poborowych. Ma ona dwa aspekty. Pierwszy aspekt wiąże się terminem z punktem pierwszym a systemowo z drugim. Dodatkowo jest tu (chwilowo teoretyczny) aspekt trzeci zależny od  radykalności decyzji w następstwie pseudo-referendów. Ponieważ poborowi nie mogą służyć poza terytorium RF/Moskowii, inkorporacja ukraińskich terytoriów da Kremlowi legitymizację rzucenia ich na pierwszą linię.

Hardware, software and soft-ish hardware.

Samo brzmienie słowo ‘mobilizacja’ przywołuje ‘mobilność’ w formie asocjacji. I słusznie. A dalej rozciąga się ona na techniczny/technologiczny aspekt tej akcji.

Mobilizacja gospodarki została prawnie uregulowana już kilka tygodni wcześniej ale ustawę odłożono na zakurzoną półkę i dopiero teraz ją ożywiono, głównie formalnie. ‘Głównie formalnie’ nie oznacza, że dotknie ona boleśnie przyzwoitych przedsiębiorców, i że nie zarobią na niej aferzyści.

 Oznacza to tylko/aż tyle, iż rzeczywistość stalinowska, gdzie gospodarka centralnie-sterowana była porównywalna z ekonomią wojenną w czasie pokoju a po rozpoczęciu działań wojennych, cały kraj był ‘zapleczem frontu’, albo nawet post-stalinowska, zdolna przestawić się w stalinowskie tory z dnia na dzień, jest dla RF/Moskowii całkowicie NIEOSIĄGALNA. Nieosiągalna ani w ciągu miesięcy ani lat, nawet ograniczając zakres prognoz do wytwarzania najprostszych materiałów wojennych jak bazowa amunicja artyleryjska, czy lufy do jej miotania.

Nawet czasy stalinowskie nie zdołały powstrzymać okradania armii. W czasach post-stalinowskich było gorzej. Post-sowieckie imperium (era jelcynowska) zaczęła się polaryzacją. Na jednym biegunie pojawili się pryncypialni oficerowie starający się wyegzekwować współczesne standardy a na przeciwnym, kompletnie nieograniczający się złodzieje. Gdy nadszedł Putin, ci pierwsi zniknęli albo „tylko” się zakamuflowali.

Wolny rynek otworzył nowe perspektywy złodziejstwa. W ostatnich latach zaczęło to dotyczyć nawet sił nuklearnych. Oczywiście nie w hollywoodzkiej formie. Znacznie lepsze i bezpieczniejsze pieniądze robi się na serwisowaniu/fikcyjnym serwisowaniu. Na podobnej zasadzie, pieniądze robi się na fikcyjnym konserwowaniu rezerwy sprzętowej innych rodzajów broni.

Wszyscy już pokazali zardzewiałe karabinki Kałasznikowa.

 Ktoś brał pieniądze za poprawne składowanie i konserwację danego ‘składu mobilizacyjnego’, dzielił się z danym generałem, generał prawdopodobnie dzielił się z jakimiś urzędnikami ministerialnymi etc. ALE dane kałasze leżały w skrzynkach, których nikt nigdy nie otwierał, na jakimś tanim placu, prawdopodobnie pod plandeką zamiast dachu.

Jeszcze gorzej jest z wozami bojowymi. Pominę opis tego bogatego zagadnienia.

Jest jednak inny ciekawy casus powiązany ze składowaniem. Dotyczy jedynej broni jakiej moskalska armia zawdzięczałam jakikolwiek sukces od kwietnia, artylerii.

Tu pojawia się jeden mitów wojennych w dosłownym znaczeniu. Mit mówi o nieprzebranych składach amunicji artyleryjskiej z czasów sowieckich.

OK. pociski i ładunki miotające z tamtych czasów mogą wciąż zdarzać się w moskalskich składach ale NIE powinno ich tam być nawet wg. ‘bardzo kacapskich norm’. Jeśli tam wciąż są, to znaczy, że nowszą amunicję ukradziono i zastąpiono ją partią przekazaną (fikcyjnie) do utylizacji. Liczba ma się zgadzać. Jednak musimy pamiętać, że NIE jest to ‘liczba radziecka’ a kleptokratycznej Moskowii. Nawet najstarsze zapasy post-sowieckie powinny być już częściowo zutylizowane, szczególnie jeśli były składowane w ‘obiektach bez systemu regulowania temperatury i wilgotności’. Tu obrazki pordzewiałych kałaszy (per analogium) zyskują walor poglądowy.

Kontynuując wątek artyleryjski. Na kluczowych odcinkach, przed pojawieniem się HIMARS, Moskale uzyskiwali przewagę w artylerii rzędu 20:1 a w ilości wystrzelonych pocisków nawet 100:1. Wynika z tego kolosalne zużycie luf/wyczerpanie resursów na masową skalę. To zaś oznacza, że wszystkie lufy powinny być już wymieniane, albo czas wyczerpania resursu nadejdzie w najbliższych dniach/tygodniach. Mówię tu o ‘bardzo po moskowicku rozumianych’ resursach, bo jeśli się uprzeć przy rzetelnym podejściu, wszystkie lufy (włączając armaty czołgowe) są już złomem. Nawet jeśli część luf w międzyczasie wymieniono, wciąż twierdzę, że większość moskowickich artylerzystów, oraz czołgistów używa broni  stwarzającej coraz mniejsze zagrożenie dla przeciwnika i coraz większe zagrożenia dla użytkowników.

 To implikuje kolejny aspekt. Produkcja nowych luf.

Ładnych parę lat temu przeżyłem szok dowiedziawszy się, że RF/Moskowia importuje lufy z Niemiec. Nie miałem już wtedy dostępu do absolutnie pewnych źródeł, więc nie jestem pewien, czy Moskale całkowicie zamknęli wytwórstwo luf u siebie, czy importowali je z Niemiec jedynie dla produktów eksportowych. Patrząc przez pryzmat kleptokratycznego modus operandi, stawiam na to, że wytwórstwo luf w RF/Moskowii (w najlepszym razie) ‘powieszono na kołku’ i ożywienie tej gałęzi trochę potrwa.

Może się wkrótce okazać, że nawet tak bazowa rzecz w potencjale obronnym, jak wytwórstwo amunicji jest również zależne od importu. Część składników do artyleryjskich ładunków miotających było importowane, na pewno. Czy zależność jest większa(?) okaże się niebawem.

Nie będzie możliwe załatanie tej luki w przewidywalnej perspektywie. Sowieckie systemy autarchizacji [‘importazamieszczenija’] moskowickiego przemysłu (szczególnie obronnego)  budowano od lat 1920tych. Szczyt swego rozwoju osiągnęły w 1960tych a już pod koniec 1970tych zaczęły dławić się same sobą. [To temat na oddzielny tekst jaki mam zamiar napisać w cyklu ‘Ekspertuarium AnnyLizy’]. W pierwszych latach post-sowieckich cały ten system wypieprzono przez okno niemal z dnia na dzień. Z całego przemysłu obronnego ostały się praktycznie tylko zakłady finalnego montażu. Po okresie zapaści produkcja tej gałęzi w Moskowii pozornie się odrodziła. Tak twierdziła młoda generacja zachodnich analityków ‘robiąca kariery na Excelu’. Niektórzy nadal przywołują ten skok, by udowodniać, że sankcje nie powstrzymają zbrojeń RF/Moskowii. Udają, że nie rozumieją, iż komponentem skoku wczesnych dwutysięcznych, był BEZREFLEKSYJNY IMPORT plus korupcja. Cóż, to są zwykle ci sami, którzy wróżyli upadek Kijowa w dziewięćdziesiąt godzin a kolaps USZ/ZSU w tydzień.

Sam fakt pozyskania irańskich dronów świadczy o całkowitym kolapsie tych gałęzi sektora przemysłowo-militarnego jakie zależały od importu podzespołów/ komponentów. Cała dumna tradycja moskowickiego przemysłu lotniczego sięgająca Pierwszej Wojny Światowej zdechła w erze putinowskiej.

 Ostanie użycie irańskich dronów kategorii ‘kamikadze’ w ataku na Odessę oznacza, że zapas rakiet manewrujących jest na alarmowo niskim poziomie. Odtworzenie tego zapasu nie będzie możliwe dopóki Moskowici nie opracują zamienników importowanych elementów.

 Nie pomogą tu historie o mikroprocesorach wymontowywanych z pralek. Nie ma nawet takiej potrzeby, dostateczną ich ilość można przemycić w majtkach dyplomatów. Problemem są takie rzeczy jak np. kontener chroniący układ naprowadzania, wykonany z wysokotechnologicznego materiału produkowanego w USA. Zastąpienie go czymś o akceptowalnych parametrach potrwałoby lata nawet, gdyby armia pracowników badawczych nie opuściła Moskowii. A przecież opuściła.

‘Rasyjska armia nie silna, no dlinnai ‘generał Maroz’

Autorstwo powyższej maksymy przypisuje się różnym moskalskim generałom lub przywódcom. Myślę, że najbardziej wiarygodna jest wersja przypisująca ją Kutuzowowi dowodzącemu w czasie najazdu Napoleona 1812. Maksyma sprowadza się do konstatacji, że imperialna armia moskowicka jest dziadowska ale ma nieprzebrane zasoby ludzkie i swobodę manewru operacyjnego (co najmniej) na własnym terytorium.

W tym samym czasie narodził się inny mit o ‘najwierniejszym sojuszniku’ moskiewskiej armii jakim jest klimat ‘generał Maroz’.

To ogromny temat. Na dziś wystarczy sprawdzić w jakim miesiącu rozpoczął się odwrót Wielkiej Armii Napoleona oraz fakt gdzie wyprodukowano proch strzelecki używany przez armię Moskowitów(?) Dla ułatwienia podpowiem, że proch przypłynął na brytyjskich statkach/okrętach.

Podobnie można rozmontować mity o armii ery stalinowskiej jakich projekcja na SZRF jeszcze parę miesięcy temu przerażała zachodnich polityków.

Przypomnę też moją starą SPEKULACJĘ. Putin miał (i raczej nadal ma) swoją mistyczną ideę podbicia Europy, przez pokonanie NATO na ‘swoim terenie’. Fundamentem tej wizji jest rozbudzenie ‘mistycznego ducha narodu’. Ducha jaki  ‘pokonał Napoleona i Hitlera’ zdaniem Putina i kolesi, którzy streszczają mu głupie książki (Putin ma problemy z czytaniem). Ta bezsensowna mobilizacja może być kolejną inkarnacją próby aranżowania warunków dla tego ‘przebudzenia’. Takie próby Putin już podejmował kilka razy.  

Prawdziwą siłą władz imperialnych Moskowii była zawsze atomizacja społeczeństwa. W erze putinowskiej truto tych ludzi najczystszą metodycznie dopracowaną postacią tej trucizny. Osiągano w ten sposób niespotykaną w informacyjnym globalnym świecie bierność i obojętność i syndrom sztokholmski Doprowadzono to wszystko poza wszelkie wcześniej znane rejestry.

Dzięki takiemu stanowi rzeczy, straty wśród żołnierzy kontraktowych, czy innych dokonujących mniej-lub-bardziej dobrowolnego wyboru, nie mogły naruszyć tej symulacry.

Tymczasem ślepe ‘zmiatanie do wora’ setek tysięcy cywilów, z których (w większości) nie da się zrobić nawet najgorszych żołnierzy, ani w dwa tygodnie, ani w dwa lata, jest tym, co skruszy fundament imperium.

Nie skruszy bezpośrednio ale może to okazać się tak małym zakresem pośredniości, że z perspektywy historycznej nie da się go odróżnić od przyczyny bezpośredniej upadku.

Jak zwykle w tej serii, większość wątków zaledwie dotknąłem i zapraszam do dyskusji, w której możemy je rozwinąć.

Zamknę to z nieco innej beczki.

Czy zwróciliście uwagę, że Putin nigdy niczego nie wygrał dzięki własnym decyzjom.

Nigdy.

Inni dla niego przegrywali ale on nigdy niczego nie wygrywał

Nigdy.

 A przecież w Moskowiii i nie tylko jest uważany za zwycięzcę.

Dotąd tylko raz poszedł do walki z własnymi decyzjami jako bronią bez ustawionego z góry wyniku, albo innej „pomocy”.

Zdarzyło się to, gdy zostałem szefem kampanii wyborczej mera St. Petersburga startującego na drugą kadencję.

 Wtedy przegrał.

 W pozostałych przypadkach, był zawsze ustawiany lub wspierany przez zahipnotyzowany świat.

Putin zawsze podejmował najgorsze możliwe decyzje i ‘był wyciągany za uszy’ przez wszystkich.

A to miał być sojusznikiem przeciw USA a to przeciw Chinom etc. [ jest jeszcze parę „zwycięstw” jakie sobie kupił. Najaskrawszy przykład, to wojna w Czeczenii kupiona  od Kadyrowa seniora i opłacana do dziś Kadyrowowi juniorowi. Opłacana nie tylko pieniędzmi] 

 Tym razem Putina już nikt nie jest w stanie ustawić a świat się odhipnotyzował. Lepiej późno niż wcale.

I jeszcze miałem wyjaśnić co z tą ‘chińską’ mobilizacją.

Można to ironicznie odczytać przez Sun Tzu.

Można też przez możliwość ‘roszady’, gdy wojska pograniczne przerzucone zostaną do Ukrainy a mobilizowana zbieranina na ich miejsce.

Można też tak, że masowa mobilizacja przyda się Moskowii, ALE na zupełnie innym teatrze działań. OK., przyda się jak umarłem kadzidło ale przynajmniej w zgodzie z jakimiś zasadami.

Można też i tak, że Putin wyskoczył z „mobilizacją” po otrzymaniu ultimatum od Xi.

Termin ultimatum upłynie prawdopodobnie po zatwierdzeniu(lub nie-zatwierdzeniu) Xi na trzecią kadencję, lub gdy zacznie się zebranie G20 czyli 15listopada.

Wtedy będziemy mieli pewność.

Podziel się

2 Replies to “Chińska mobilizacja

  1. początek rozwlekły ale potem dobrze się czytało
    był generał mróz a teraz Moskale stawiają na pułkownika błoto czy jak je tam zwą
    wojna z pól wróci na drogi i wąskie gardła, cele będą bardziej punktowe niż obszarowe

    1. Dziękuję za zainteresowanie moim tekstem.
      Szczerze, brakuje mi ciekawej dyskusji.
      To prawda, że Moskale, nawet na poziomie profesjonalnym nadużywają precedensów a wiedza czerpana z własnej propagandy przesłania im własną wiedzę fachową. Jednym z takich propagandowych obrazków jest ‘Wehrmacht spóźniający się pod Moskwę’ z powodu rozmiękłych dróg. Te obrazki działają tak mocno, że zapominają, iż to oni tym razem grają rolę jakby-Wehrmachtu, tylko bez jego atutów. A już kompletnie nie przychodzi do głowy, że w niemal wszystkich moskowickich zwycięstwach od czasu Piotra Pierwszego, Ukraińcy walczyli po ich stronie.
      Tak, ciężka technika wróci na szosy ale miejscowi zawsze wiedzą lepiej która gruntówka nada się dla czołgów, a która nie. Przyjezdni są zawsze w gorszej 45tys. najlepszych moskowickich żołnierzy ‘uwięzionych’ wzdłuż dróg na Kijów w marcu, gdy Ukraińcy używali jedynie post-radzieckiej artylerii oszczędzając amunicję. Ironizując, “genialną” metodą rozwiązania problemu będą moskowickie pododdziały pozbawiane wszelkich pojazdów.
      “Rozwlekłość” zapewne wynika z dwóch faktów.
      Pierwszy polega na tym, że ja nie piszę do entuzjastów tematu, przynajmniej nie w pierwszej kolejności do nich. Nie interesuje mnie konkurowanie z ‘fotelowymi generałami’ opanowującymi ‘teatry działań’ na YouTube i socialmedia.
      Drugi polega na tym, iż generalnie w zjawiskach i wydarzeniach, zawsze bardziej ciekawiła mnie zawsze ich warstwa etymologiczna, niż inne ich komponenty. Na pewnym etapie życia można się już poświęcić priorytetom wybranym drogą zainteresowania a nie przymusu zarabiania pieniędzy, czy walki o pozycję profesjonalną.
      Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *