Ani wróżby, ani przestrogi, czyli rozważania u progu roku 2022

Ciemnogrodu dzień powszedni

Pisał w styczniu 1831 roku Maurycy Mochnacki (1803 – 1834): „Mistrzował w Polsce po wszystkie czasy, panował, broił ów terroryzm nazwiska, terroryzm łatwowierności, terroryzm zaufania nieodpowiadającego zasłudze. Byliśmy i jesteśmy dotąd dziwowidzami, chwalcami, panegirystami bądź mniemanego talentu, bądź urojonej jakiejś przewagi. Nic łatwiejszego, jak zostać sławnym i popularnym w Polsce. Mamy wielkich literatów, którzy nigdy nic nie pisali, wielkich obywateli, którzy nigdy nic dobrego dla kraju nie zrobili, wielkich dyplomatyków, którzy ledwo czytać umieją. Sławy, reputacji, popularności dostać u nas można jak lichego na jarmarkach towaru. Ta mniemana sława, ta czcza reputacja, ta urojona, wmówiona popularność szerzy się następnie jak dźwięk hucznego dzwonu w powietrzokręgu, uzbraja się całą potęgą terroryzmu łatwowierności, szczerej lub udanej, i ludziom myślącym nakazuje milczenie terroryzmem politycznego nierozumu. Biada temu u nas, kto myśli swoją głową i swoim rozumieniem rzeczy około siebie pojmuje! To wichrzyciel! To burzyciel! Mówi i pisze za pruskie talary, za ruble moskiewskie”.      

Trudno przewidywać coś, co jest nie po naszej myśli, więc nawet racjonalne przeświadczenia, a niekiedy uzasadnione przeczucia, usiłuje się nagiąć do tego, co chcielibyśmy, aby zaszło. Ale stać się właściwie to może jedynie przez przypadek bądź inny wybryk losu, który zwiemy ślepym trafem, względnie za sprawą wierzgnięcia przeznaczenia, czyli fartu. Przyszłości nie da się zdefiniować ani zadekretować, czasu nie można zmusić do uległości – coś jednak da się dostrzec na horyzoncie nadchodzących zdarzeń. Otóż rok 2022 jawi się jako rok, w którym otrzymamy odpowiedzi na większość politycznych pytań, jakie stawiamy sobie od dłuższego czasu.           

Zacznijmy od wcześniejszych wyborów. Nie sądzę, aby do nich mogło dojść z tej przyczyny, że na jaw wyszło zbyt wiele przekrętów, jawnych fałszerstw, a do tego fakt nielegalnej inwigilacji za pomocą Pegasusa, aby gnijący układ władzy zdecydował się na ryzyko, którym będzie to, że nie dość, iż czujność opozycji nie będzie uśpiona, to w razie wątpliwości już nie machnie się ręką (odpuszczając, jak w przypadku DPS-ów albo głosowania zagranicznego), tylko będzie się każdej karty do głosowania, każdego protokołu najmniejszej komisji wyborczej strzec jak oka w głowie. Wybory, jeśli się odbędą (co wielu kwestionuje, choć moim zdaniem nie mają racji), to z terminie konstytucyjnym, czyli w roku 2023.           

Zjednoczenie opozycji jest wyzwaniem patriotycznym. Kto temu szkodzi, ten się już wypisał z szeregów opozycji i zapewne jest cichym sojusznikiem władzy. Znamy z Rosji od dekad świetnie funkcjonującą koncesjonowaną opozycję „komunistów” Ziuganowa i „liberal-demokratów” Żyrinowskiego. Odnoszę wrażenie, że nie brak i w Polsce ludzi o mentalności klientelskiej, którzy są zwani czasem oportunistami lub koniunkturalistami, a niekiedy symetrystami – tak czy siak, będących po prostu pomagierami mniej czy bardziej jawnymi układu Kaczyńskiego et consortes.           

I tu dochodzimy do punktu, który dla wielu jest zasadniczy. Los przywódcy a wykreowany przezeń system? Nie, proszę państwa, nie zawali się on, gdyby jego zabrakło. Wręcz przeciwnie, ponieważ nie będzie jednego i – przynajmniej werbalnie – uznawanego zwierzchnika, zaczną się walki między tymi, którzy nie mają skrupułów, nie brak zaś im chorej ambicji. Kto będzie tej rywalizacji ofiarą – my. A kto zwycięzcą? Cóż, gdzie dwóch się bije, a myślę, iż więcej ich może być (Ziobro, Morawiecki, Błaszczak…), tam skorzysta może ktoś, o kim nawet strach pomyśleć.           

Co może się stać, jeśli Polska zostanie wyprowadzona z Unii Europejskiej? Jeśli tak zostanie zachwiany, ba, podważony sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, iż władze ich uznają, że wojsko ich nawet symbolicznie nie powinno stacjonować w nieprzyjaznym kraju? Putin już zaproponował nową Jałtę, a Polska sama podkłada głowę pod topór. W imię czego to się dzieje? W imię bezkarności członków sitwy, która przekupiła, uśpiła, zniechęciła, a teraz też zastrasza suwerena. Zbrodnicza indolencja w kwestii walki z koronawirusem, inflacja i drożyzna muszą być czymś przykryte. Polexit i prawdopodobny NATO-exit muszą znaleźć wytłumaczenie. Nie da się już wszystkiego zwalić bezpośrednio na poprzedników (po sześciu latach własnych rządów), ileż jeszcze można operować sloganem „wina Tuska”? – zatem przyjdzie do czegoś drastycznego się uciec. Morawiecki już to zapowiedział – wojna. Wiem, to się wydaje tak nierealne, ale uchodźcy doprowadzani do śmierci na granicy też byli wcześniej nie do pomyślenia.           

W pojedynkę nikt wiele nie może zdziałać, razem zaś jesteśmy się w stanie przeciwstawić autorytaryzmowi. Uważam, że wiosna może przynieść wiele nadziei, gdy na Węgrzech dojdzie do spodziewanego zwycięstwa zjednoczonej opozycji, ponieważ ten sukces może natchnąć również naszych polityków, zbudzić w nich gen obywatelski. My zaś zamiast popadać w żałosny defetyzm weźmy się za to, co symbolizuje osiem gwiazdek i nie lękajmy się!           
A poza tym, bo nie wiem, kiedy będziecie czytać ten tekst, życzę państwu miłego dnia i wieczoru.

ROBERT PAŚNICKI

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *