Nie wszyscy wiedzą, że istnieje taka forma terapii jak baśnioterapia. Nie wdając się specjalnie w szczegóły polega ona na tym, że pacjent pisze swoją baśń a następnie omawia ją z terapeutą, akapit po akapicie. Analizuje postawy i losy bohaterów, poznaje ich motywację, potrzeby, pragnienia. Rozbieranie baśni na części pierwsze jest odkrywaniem ukrytych i nieuświadomionych problemów pacjenta. W trakcie terapii pacjent poprawia swoją baśń kilka razy, często pisząc ja niemal od nowa. Proces poprawiania jest właśnie procesem terapeutycznym. Kończy się napisaniem nowej baśni, w której pacjent już nie chce dokonywać zmian.
Ta nowo napisana baśń porządkuje to co było nieuporządkowane, pomaga znaleźć rozwiązania osobistych problemów, zrozumieć sytuacje prowadzące do takich, a nie innych zachowań. Pozwala przezwyciężyć stany lękowe i niepożądane stany psychiczne takie jak osamotnienie, niskie poczucie własnej wartości, odrzucenie, apatia, znużenie i zniechęcenie do życia. Nowa baśń to nowy pomysł na życie, na siebie. Nowy program i plan na życie.
Jarosław Kaczyński, niepozorny, nic nieznaczący, ambitny, ale żyjący w cieniu brata bliźniaka polityk, dawno temu napisał swoją baśń, w której uczynił się głównym bohaterem, zbawcą narodu. Tym, który na białym koniu, a może białym byku wjedzie do ogarniętej złem krainy i wybije wszystkie smoki, demony, czarownice i inne potwory. Rozbije układy, kasty, pogoni złych sędziów i fałszywych proroków. Wprowadzi ład, porządek, a poddanych uczyni nareszcie szczęśliwymi, bogatymi i zdrowymi.
Na przeszkodzie w realizacji baśni stał, jak to w baśniach bywa, brat. Niezbyt udany prezydent, ale zapewne uczciwy człowiek. Gdy z powodu nieszczęśliwego zbiegu okoliczności przeszkoda przestała istnieć, Jarosław zaczął konsekwentnie realizować swoją baśń, a z owego nieszczęśliwego zbiegu okoliczności uczynił białego konia/byka, na którym wjechał do królestwa.
Szkoda tylko, że zamiast dobrych wróżek i elfów nasz bohater do swojego dzieła zbawiania dobrał armię zdegenerowanych trolli, krwiożerczych i nigdy nienasyconych. Armię orków pozbawionych skrupułów. Bezwzględnych, tępych karierowiczów i bezmyślnych wykonawców rozkazów.
Baśń (jak to z baśniami bywa) wymknęła się spod kontroli i zaczęła żyć własnym życiem. Zaprzęgnięte do pomocy trolle i orki zaczęły wnosić do baśni własne wątki, powoływać do życia własne demony i czarownice. Baśń rozrosła się w niekontrolowany sposób, niczym nowotwór. Główny bohater przestał być główny i nie potrafił już panować nad swoim królestwem. Nie udało mu się pokonać starych wrogów, za to na własnym dworze wyrośli mu nowi, bardzo niebezpieczni. Knujący za plecami, podli, fałszywi i podstępni.
Bohater jest zagubiony, zalękniony i osamotniony. Boi się wszystkiego, otacza tysiącem gwardzistów strzegących go za dnia i nocy. Boi się ulicznych grajków i trefnisiów, aktorów i pieśniarzy, kobiet, młodzieży, dzieci i starców. Zatyka uszy na wszelkie wieści mówiące, że w królestwie zaczynają burzyć się poddani. Nadal chce zbawiać.
Do tego w królestwie zapanowała zaraza, która zabiera tysiące poddanych. Nadworny konsyliarz bezradnie rozkłada ręce, pali kadziła, wypowiada zaklęcia. Fałszywi kapłani odprawiają swoje gusła, zaraza zbiera upiorne żniwo.
Poddanym rzuca się czasami garść miedziaków, nadworny minstrel pieśnią i wieścią wspomaga coraz to bardziej podupadające morale. Jedni się radują i wychwalają władcę, inni zaś buntują się i złorzeczą. Jeszcze inni pakują tobołki i opuszczają królestwo. Są też tacy, którzy schowani w swoich chałupach przeżuwając codzienny chleb czekają na rycerza na białym koniu, samemu nie kiwnąwszy palcem.
Gdyby Jarosław Kaczyński napisał tę baśń dla siebie, jako pomysł na własne, nieudane życie, to byłaby to jego sprawa. Ale on napisał tę baśń dla 38 milionów poddanych. Dlaczego najwięksi szubrawcy najlepiej wiedzą, jak urządzać życie innym?
Źle napisaną baśń można poprawić, ale trzeba ją przeczytać wiele razy i wiele razy przeanalizować, wątek po wątku, bohater po bohaterze, z dobrym terapeutą. Trzeba zacząć ją pisać od nowa, tak długo, aż nie będzie co poprawiać. Niestety tej baśni nie da się już poprawić
Trzeba napisać zupełnie nową baśń, ale jej autorem nie może być ta sama osoba.
Renata Raczkowska