(3)Nawet przeszłości już nie będzie

Moskowici postawili pod znakiem zapytania sens kontynuacji mojego cyklu o historycznych przesłankach dla antycypowania przyszłości ich naukowo-badawczego i przemysłowego potencjału.

Nie był to pierwszy raz, ani pierwszy w trakcie bieżącej fazy najazdu na Ukrainę.

Ale tym razem zrobili to w formule zaczerpniętej z podrzędnej fabuły o jakiejś dyktaturze.

Fizjologia siary

Po fiasku ostrzału “hipersonicznymi” pociskami, którymi Putin wielokrotnie masturbował siebie i wiernych (publicznie), aresztowano konstruktorów tej broni.

I to w atmosferze, gdy Moskowia traciła tysiące pracowników badawczych, oraz akademickich każdego roku od 2012, a jesienna mobilizacja 2022 wypchnęła (szacunkowo) ponad 100 tys. za jednym zamachem.

Tych trzech ostatnio aresztowanych nie oskarżono o stworzenie bubla, lecz o zdradę/współpracę z obcymi państwami.

Gdyby oskarżano ich o skonstruowanie bubla, to sprawa byłaby już kompromitująca dla moskowickich struktur państwa (cywilnych i wojskowych), ponieważ żaden konstruktor, czy wytwórca, nie może ‘tak sobie wrzucić’ swojego wyrobu na wyposażenie armii. Wybrano ucieczkę z kompromitacji w groteskę a właściwie w żenujący obciach, siarę, gimbazę… im bardziej żałosnego pojęcia użyjemy, tym będzie trafniejsze.

Istnieją ciała cywilne i wojskowe [istnieją nawet w kacapii] jakie testują sprzęt i czasem aprobują albo…nie

W tym konkretnym wypadku można narzuca się wrażenie, że testowanie było fakultatywne a aprobowanie obligatoryjne. [W erze putinowskiej bywały już sytuacje, gdy urzędnikowi ministerialnemu Putin dawał literalne polecenie zaprowadzenia porządku w jakiejś kwestii, następnie firma-dostawca ministerstwa obrony, dzwoniła bezpośrednio do Putina/kogoś kogo on słucha z zażaleniem, Putin następnie zakazywał urzędnikowi używania metod zaprowadzania porządku, równocześnie żądając uzyskanie tegoż porządku. Urzędnik przestawał robić cokolwiek poza pisaniem „fajnych” raportów, choć bywało, że wylatywał albo odchodził]

Jeśli masz choćby zupełnie bazową dawkę przygotowania fachowego, to czytając moskowickie enuncjacje o tym ‘co ich hipersoniczny pocisk może’ (w tym wypowiedzi twórców), musisz odczuć głęboki dysonans poznawczy.

Naprawdę głęboki, ponieważ gdyby Moskowici przed 2018 [rok wprowadzenia na uzbrojenie pocisku KINDŻAŁ] zdołali opanować wszystkie zagadnienia jakie musieliby opanować dla enuncjowanego efektu, to np. budowa miasta na Księżycu, lub Marsie z użyciem automatycznych maszyn byłaby dość prosta.

Moskowiccy konstruktorzy, oczywiście nie opanowali tych zagadnień a zamiast tego powtórzyli drogę odbytą przez Amerykanów na przełomie lat 1950-60tych.

Drogę jaka siedemdziesiąt (70) lat temu prowadziła od naziemnej rakiety balistycznej ATLAS do powietrznej rakiety balistycznej SKYBOLT.

Na wszelki wypadek przytoczę tu kilka fundamentalności niezbędnych w niniejszej opowieści.

Generalnie dowolny obiekt o określonych parametrach fizycznych, spadając z odpowiedniej wysokości, osiąga prędkość hipersoniczną, czyli powyżej pięciu [5] prędkości dźwięku [Ma5+], czyli staje się ‘pojazdem’ hipersonicznym. [Obiekt uderzający z tą prędkością w ziemię, właściwie jest także pociskiem z powodu ogromnej energii, nawet gdyby pierwotnie był pianinem].

Pierwszy problem polega na tym, by ‘pojazd’ się nie rozpadł, albo nie detonował swego ładunku wybuchowego przy takich prędkościach.

To rozwiązano już dawno w Niemczech.

Następnie trzeba rozwiązać problem ‘celności’

Czy odpalimy pocisk, czy sejf bankowy z ziemi, tak czy inaczej pokona on swoją drogę po kalkulowanej krzywej balistycznej, tak samo jak pocisk armatni.

Jeśli zaś odpalimy je powietrza, to otrzymamy równie-kalkulowalna pól-krzywa balistyczna.

Teraz muszę posłużyć się nadmiernym z fachowego punktu widzenia uproszczeniem ale inaczej nie da się pisać o tym dla ogólnego odbioru.

Pocisk rakietowy w odróżnieniu od artyleryjskiego potrzebuje systemu korygującego, albo pełnokrwistego układu kierowania. W przypadku rakiet balistycznych padających ku ziemi z hipersoniczną prędkością, nie da się mówić o kierowalności, a co najwyżej o korygowalności kursu, no chyba że…  że jest się moskowickim konstruktorem, lub funkcjonariuszem [co staje się niemal tożsamym].

Oczywiście, dzięki różnym metodom, oraz urządzeniom działającym, tak na etapie odpalania jak korygowania, współczesne balistyczne pociski balistyczne osiągają znacznie większą celność niż niemiecki V2 [+/- 3 kilometry], tym niemniej kwestia precyzji pozostaje problemem.

A tu dochodzi jeszcze jeden problem wynikający z faktu, iż kalkulowalność trajektorii/krzywej balistycznej działa w dwie strony.

Obrona przeciwrakietowa też może tę krzywą wykalkulować/ekstrapolować z zaobserwowanej pierwszej fazy lotu.

Dlatego najważniejszą lub jedyną przewagą pocisku balistycznego była jego hipersoniczna prędkość.

Była. Czas przeszły jest tu kluczową przesłanką dla zrozumienia dlaczego Moskowici postanowili posadzić swój naziemny pocisk balistyczny na samolot ponieważ, by wyliczyć przebieg krzywej trzeba znać jej początkowe współrzędne a pod tym względem samolot ma pewną przewagę nad pojazdem lądowym.

Siedemdziesiąt lat temu, Amerykanie kierowali się nieco innymi przesłankami. Ponieważ armia czerwona nie miała efektywnej obrony przeciwrakietowej, zwalczanie rakiet przeciwnika polegało na nuklearnym ostrzale potencjalnego rejonu dyslokacji rakiet NATO. W takim kontekście odpalanie rakiet balistycznych z samolotów miało większy sens, choć najwyraźniej nie wystarczający, ponieważ amerykański projekt został skasowany w latach 1960tych.

Na progu dwudziestego pierwszego wieku temat różnej kategorii pojazdów hipersonicznych (w tym rakiet balistycznych odpalanych z powietrza) powrócił globalnie stając się nawet rodzajem seksualnej obsesji w przestrzeni informacyjnej.

Współcześnie przyjęło się, że nie wystarczy prędkość powyżej Ma5, by nazywać pocisk hipersonicznym. Nie tylko musi mieć on możliwość precyzyjnego trafienia przy tej prędkości, ale też wykonywania dodatkowych manewrów jakie uniemożliwią/utrudnią jego zestrzelenie. 

Gdy w 2017 Moskowici ogłaszali wejście do służby rakiety KINDŻAŁ, Amerykanie byli zaangażowani w prace nad trzema kategoriami pojazdów hipersonicznych. (1)Czymś w rodzaju pod-orbitalnego szybowca [Moskowici twierdzą, że już taki mają ale to wyczerpuje listę dowodów]. (2) Pociskiem manewrującym w rodzaju TOMAHAWK(a) tyle, że dziesięć razy szybszym. Oraz (3) pociskiem balistycznym odpalanym z samolotu, czyli dokładnie tym, czym rzekomo był moskowicki KINDŻAŁ.

Ten ostatni program prób skasowano w marcu tego roku, jeszcze przed ‘kijowską masakrą’ moskowickich KINDŻAŁÓW.  Osobiście mam podejrzenie, że Amerykanie kontynuowali go tylko, by upewnić się, że to ślepa ulica i że Moskowici łżą bezwstydnie.

Za co właściwie aresztowano tych trzech ‘funkcjonariuszy naukowych’?

Wykonali swoje zadanie na tyle, na ile można było je wykonać.

Raportowali coś milion razy lepszego ale kłamliwe raportowanie zawsze było w cenie we wszystkich wcieleniach moskowickiego państwa. Na pewno dawało on więcej szans w karierach niż raportowanie gorzkiej prawdy i próby mierzenia się z takową.

Gdyby ministerstwo obrony RF-Moskowii działało minimalnie poprawnie, to nie mogliby go przekręcić  raportowaniem ‘gruszek na wierzbie’. Nie mogli przecież przekonać ministerstwa obrony do zakupu wyrobu jaki po prostu nigdy nie miał szans przeskoczenia fizycznych ograniczeń.

Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że Putin miał do tego „sex-toya” bardzo osobisty stosunek, więc poczuł się skrajnie osobiście dotknięty publicznym fiaskiem.

A w takiej sytuacji, ‘ktoś musiał zostać utopiony w kiblu’.

Tymczasem wszyscy bardziej winni „cierpieniom” głupiego Wowki mieli lesze koneksje [w Moskowii nazywają to ‘krysza’, czyli dach].

 Ci którzy stali dostatecznie wysoko ale nie mieli dostatecznej ‘kryszy’ nadali się do tej roli.

Niewykluczone, że Putin swoim szczeniactwem właśnie postawił znak KONIEC w naukowo-technicznej historii Moskowii.

Atroficzne procesy zaczęły się jeszcze w latach największej świetności sowieckiego kompleksu badawczo-przemysłowego.

W erze jelcynowskiej akcelerowały.

Putin nadał im prędkość kosmiczną ale teraz, to może już nie być proces, lecz tabliczka KONIEC.

Tabliczka, może przez jakiś czas jeszcze, nieco kamuflowana kurzem i unoszącymi się wokół skrawkami tej żałosnej katastrofy ale..

… ale to  KONIEC.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *