Zamiast felietonu 4

Jako że wróciłyśmy z przedstawienia operowego dobrze po północy, sił mi nie stało na nowy wpis. Nadrabiam dziś, już z Rzymu.

Efekt nocnej burzy w Pesaro
Wczorajsza plaża – prawie pusta
Morze – nie tyle wzburzone, co z lekka zirytowane…
Sfera Grande, autorstwa Arnalda Pomodoro. Przypomina w założeniach chicagowską ”Fasolkę”, ale gorzej odbija otoczenie. Ta plama pośrodku to ja.
Vitrifrigo Arena, w której odbywa się część przedstawień Festiwalu Rossiniego. Przypomina statek kosmiczny z podrzędnego serialu animowanego z lat 60.
Tuż obok jest galeria handlowa, z hasłem: Zakupy z wigorem (con brio to oczywiście termin muzyczny). Nigdy nie spędziłam tyle czasu w centrum handlowym, ale gdy pada i grzmi… Trzeba było gdzieś doczekać do przedstawienia.
Tu zdjęcie końcowych ukłonów (fatalnej jakości – komórką, bo z iPadem by mnie nie wpuszczono). Hrabia Ory próbuje swoich miłosnych podstępów w „Ogrodzie rozkoszy ziemskich” Hieronima Boscha (znów reżyser miał wizję…).
Bilety po prawie 200 euro od łebka, a łazienka wygląda tak… Dobrze, że śpiew wszystko wynagrodził.
Oczywiście dzisiaj piękna pogoda. To Rocca Costanza, XV-wieczna forteca Sforzów, w samym centrum Pesaro. W latach 1864-1989 mieściło się w niej więzienie. Teraz to miejsce koncertów i przedstawień.
Typowy dla Pesaro zestaw: hotel i pensjonat.
Niektóre wille są całkiem stylowe…
…ale dobrego gustu się nie kupi.
Dziś morze spokojne i niezbyt ciekawe…
Pesaro pamięta o ofiarach wojny.
Pałac książęcy. W końcu Włochy sprzed zjednoczenia – co miasto, to księstwo.
Fontanna wypełniona wodą, ale nie działa. Z powodu suszy nie wolno podlewać ogrodów, myć samochodów itp. Woda jedynie do celów spożywczych i higienicznych.
Symbole Festiwalu Rossiniego są wszędzie, nawet wmurowane w bruk ulicy. Pora jednak ruszyć dalej.
W drodze do Rzymu przesiadamy się w niewielkiej miejscowości Falconara, gdzie w początkach lat 30. faszyści zbudowali ogromną stację (na zdjęciu nie zmieściła się nawet połowa).
Zwróćcie uwagę na stylizowane orły między oknami.

Do Rzymu dotarłyśmy późno (choć o czasie), więc po drodze z dworca dałam spokój Santa Maria Maggiore. Jutro też tam będzie.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *