Po Rzymie cały czas chodzimy pieszo (daje to około 15 km dziennie) i wieczorem oczy same mi się zamykają – stąd przerwy między wpisami. Pokażę Wam, gdzie ostatnio byłyśmy, ale nie liczcie na szczegółowe opisy zabytków i precyzyjne daty…
Najbliżej mamy do bazyliki Santa Maria Maggiore. Stoi przed nią kolumna ze starożytnej bazyliki Maksencjusza (rzymskie bazyliki to były hale targowo-sądowe). Na kolumnie umieszczono figurę Matki Boskiej, więc materiał się nie zmarnował. Dalej będą inne przykłady wykorzystywania antycznych pozostałości…
Wieża kościoła ma 75 metrów i jest najwyższa w Rzymie. Są na niej dzwony, każdy o innym tonie. O 21 odzywa się jeden z nich, zwany La Sperduta – Zagubiona. Według legendy dzwon miał przywołać niewidomą pasterkę, która nie wróciła wieczorem do domu. Dziewczyna się nie znalazła, ale dzwon nadal dzwoni – słyszałyśmy go dziś, wracając do hotelu.
Kościół został postawiony na Eskwilinie, w miejscu, gdzie w środku lata w IV wieku spadł śnieg. Matka Boska, która wcześniej ukazała się we śnie ówczesnemu papieżowi oraz jednemu z miejscowych arystokratów, poprosiła, by świątynię zbudowano właśnie tam. W 1969 wycofano tę opowieść z oficjalnej liturgii, a także zrezygnowano z nazwy kościół Matki Bożej Śnieżnej, ale na pamiątkę tego cudownego śniegu 5 sierpnia, podczas mszy i nieszporów, spod sufitu spada deszcz białych płatków kwiatów.
Barbaro, dopiero teraz nadrabiam lekturę Twoich „zamiast felietonów” z podróży po Włoszech.
Piękne zdjęcia i piękna opowieść o zwiedzaniu Rzymu.
Byłam tam 20 lat temu i miałam naprawdę metafizyczne przeżycia i przygody, a z tyłu głowy lekturę Moravii.
👍
Barbaro, dopiero teraz nadrabiam lekturę Twoich „zamiast felietonów” z podróży po Włoszech.
Piękne zdjęcia i piękna opowieść o zwiedzaniu Rzymu.
Byłam tam 20 lat temu i miałam naprawdę metafizyczne przeżycia i przygody, a z tyłu głowy lekturę Moravii.
Dziękuję za miłe słowa!