Ciemnogród, muzyka, malarstwo i… Impresje własne, odc.16.
Koniec roku coraz bliżej. Niby nic niezwykłego, ale po raz pierwszy znajdujemy się w sytuacji, w której definitywnie mogą nam przepaść spore środki z Unii Europejskiej. Ponadto nadal naliczane są kary za brak praworządności, które tylko wzmocnią efekt braku pieniędzy z KPO.
Obecna władza wiesza psy na Brukseli i opozycji obwiniając je o blokowanie środków, a nawet nie raczyła złożyć wniosku o ich wypłatę.
Robert Paśnicki napisał w swoim ostatnim felietonie pod tytułem Życie w kolorze sepii: zmagamy się ze złogami średniowiecza i z załogą odmrożeńców z okresu błędów i wypaczeń. Ano, zmagamy się. Ja dodam, że te złogi średniowiecza i załogi hibernatusów rzuciły się niczym szarańcza na naszą Ojczyznę i obżerają ją niczym ten owad zostawiając po sobie tylko spustoszenie.
Hibernatus, to francuska komedia z 1971 roku z nieodżałowanym Louisem de Funesem opowiadającym o perypetiach pewnego odmrożeńca. Śmieszna oczywiście, podobnie jak śmieszne są niektóre zachowania i słowa odmrożeńców niszczących nasz kraj, o których wspomina Robert. Niestety to śmiech przez łzy, bo część z nas ogarnia czarna rozpacz. Cały świat komentuje słowa szeregowego posła trzęsącego naszym krajem o dawaniu w szyję przez kobiety i pewnie miliony ludzi mają z tego ubaw po pachy. My, niestety, nie powinniśmy się z tego śmiać, a solidnie przygotować do najbliższych wyborów parlamentarnych, które mogą być ostatnim przejawem demokracji w Polsce na dłuższy czas.
Czuję się znowu jak w PRL-u, centralizacja wszystkiego, partyjna nowomowa (może bez zwisów męskich, czy tym podobnych konstrukcji słownych), ale odwrócenie znaczenia pojęć jest nawet większe, niż za czasów tak zwanej komuny. Mam za sobą przynajmniej piętnaście lat świadomego życia w tamtym ustroju, chylącym się wtedy coraz bardziej ku upadkowi. Świadomego w tym sensie, że od wczesnych lat 70-tych dobrze zdawałem sobie sprawę, iż karty rozdaje Kreml.
Teraz też mam takie wrażenie, piszę wrażenie, bo przed niezawisłym sądem tego nie udowodnię, ale są tacy (na przykład Tomasz Piątek i Grzegorz Rzeczkowski), którzy kremlowskie wpływy demaskują i nawet w obecnym paskudnym okresie są w stanie obronić swoje tezy przed sądem. Ostatnio ukazała się znakomita rozmowa z Grzegorzem Rzeczkowskim na portalu kulturaliberalna.pl.
Ci, którzy nie pamiętają tamtych czasów, powinni obowiązkowo ją przeczytać, a ci, którzy pamiętają, mogą docenić świetną robotę pana Grzegorza, albo sobie pamięć odświeżyć, jeśli zapomnieli, albo mają jakieś wątpliwości. Rozmowa ta potwierdza również konstatacje generała Piotra Pytla ze słynnego wywiadu, o którym kiedyś szerzej pisałem.
Generał pytel uświadamiał w nim między innymi, że gra na podział społeczeństw, to stałe działanie rosyjskich władz, które w ten sposób osłabiają zdolności obronne danego kraju, w przypadku tym Polski. Podobne wnioski prezentuje Grzegorz Rzeczkowski: Oczywiście, że PiS-owi opłaca się polaryzacja. Tylko podobieństwo metod, którymi się posługuje, do tych ćwiczonych w Rosji jest tak duże, że nie może tu być mowy o przypadku. Kampanie anty-LGBT, antyimigracyjne czy hasła o wstawaniu z kolan, nawet te orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego uznające wyższość prawa polskiego nad europejskim, to wszystko są wzorce, które były już sprawdzone w Rosji przez Putina.
Warto tu też przytoczyć – i nigdy o nim nie zapominać – jeszcze jeden fragment tej rozmowy: Uważam, że PiS ani razu nie wygrało wyborów w czysty sposób. Przed wyborami w 2005 roku sięga po homofobiczną retorykę, a Lech Kaczyński, prezydent Warszawy i kandydat na prezydenta Polski, zakazuje Parady Równości. Tuż przed ciszą wyborczą w całej Warszawie ktoś rozkłada kilkanaście profesjonalnie zrobionych atrap ładunków bomb, a przyznaje się do tego ktoś, kto w e-mailach podpisuje się jako aktywista gejowski. Nigdy nie udało się ustalić, kto to był. „Gejabombera” nie złapano. Resztę doczytajcie sobie sami.
Najsmutniejsze jest to, że historia wciąż się powtarza i mimo tylu paskudnych doświadczeń znów do władzy doszły złogi średniowiecza. A od średniowiecza niemalże przed powtarzaniem tych samych błędów przestrzegają nas wybitne postaci, jak choćby Jan Kochanowski, między innymi sekretarz dwóch królów Polski, Zygmunta Augusta i Stefana Batorego.

Jako królewski sekretarz miał bliską styczność z polityką i politykami sobie współczesnymi, a Jacek Kaczmarski poświęcił mu utwór datowany na 2.10. 1992 roku, o którym w rozmowie z Jolantą Piątek (Radio Wrocław, Za dużo czerwonego, 2001 r.) mówił tak: A w “Kochanowskim” świat jest piękny dlatego, że, to paradoks, to była pierwsza piosenka, napisana w 1990 roku, po długim okresie – może pięć czy sześć lat – picia. (…)Dla mnie jest to bardzo cenna piosenka.
Jednak świat w tekście Jana Kochanowskiego, do końca piękny nie jest. Wszyscy(no, powiedzmy) znają fragment pieśni piątej, w której renesansowy poeta przestrzega:
Cieszy mię ten rym: «Polak mądr po szkodzie»;
Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
Znał ten fragment i Jacek, o czym świadczy z kolei fragment jego utworu:
Żak profesorom krzywy
Martwych nie słucha żywy,
Nie wyciągają wnuki
Z życia dziadów nauki.
Następujące bezpośrednio po nim wersy są zaś lustrzanym odbiciem obecnej rzeczywistości:
Kto cnotami znudzony, nieufny nadziei,
Swoich kroków niepewny – do dworu się klei.
Tam wśród podobnych sobie może się wyszumieć,
A przy tym w nic nie wierzyć, niczego nie umieć:
Prałat karci opojów – sam jeszcze czerwony,
Złodziej potrząsa kluczem do skarbca Korony,
Kanclerz wspiera sojusze na ościennym żołdzie,
A mędrcy przed głupotą łby schylają w hołdzie.
Ja mam powyżej uszu tych świętoszkowatych prałatów, złodziei. na sztandarach niosących hasło „wystarczy nie kraść”, kanclerzy na obcym żołdzie, czy wreszcie mędrców schylających łby w hołdzie, bez przerwy czyniących to w mediach, które również klękają przed głupotą. Anna Kupczak w swoim ostatnim przejmującym felietonie napisała o tym, jakie skutki w życiu zwykłych ludzi przynosi polityka podziałów i szczucia jednych grup społecznych na drugie prowadzona przez tych prałatów, złodziei, kanclerzy i mędrców. Tej książki nie trzeba pisać. Wciąż ją czytamy, choć sięga nam po grdykę – tak zaczyna się jej tekst i trudno nie zgodzić się z tym, że życie organizowane nam przez tę odrażającą władzę staje nam w gardle. A to dlatego, że nie wyciągają wnuki nauki nawet nie z życia dziadów, ale i ojców, o czym też dobitnie mówi Rzeczkowski we wspomnianej rozmowie.
Wiele znaczące są również słowa utworu inspirowanego obrazem barokowego malarza holenderskiego, Fransa Halsa, Portretu zbiorowego w zabytkowym wnętrzu powstałego w roku 1991, a więc dwa lata po oddaniu władzy przez PZPR w wyniku obrad Okrągłego Stołu. W zapowiedzi tego utworu w czasie koncertu w warszawskiej Rivierze w 1992 roku Jacek zadedykował go wszystkim świętującym zwycięzcom.

Wprawdzie Jacek pokręcił trochę w zapowiedzi, bo to gwardia św. Jerzego, a nie Jakuba, lecz nie jest to istotne. Istotny jest czas napisania tych słów:
Wszak to myśmy zwyciężyli wreszcie,
Choć w przegranych starciach życie zbiegło.
Oto mamy dla was niepodległość!
Nie czekajcie na nic więcej – bierzcie!
Oraz szczególnie dziś złowrogo brzmiących:
Lata wspólnej walki dobrze służą
Tym, co w tryumfie nie chcą zginąć marnie:
Każdy z nas o każdym wie zbyt dużo,
Byśmy skłócić mogli się bezkarnie.
Średniowieczne, inkwizytorskie niemal, zapędy ministra Czarnka i kurator Nowak oraz permanentnie trwającą na użytek naiwnych „wojnę” pośród Zjednoczonej Prawicy, okazjonalnie wybuchającą także wśród koncesjonowanej opozycji. doskonale ilustruje strofa z Bajki Średniowiecznej umieszczonej na pierwszym i ostatnim zarazem albumie tria Kaczmarski, Gintrowski, Łapiński, powstałym po powrocie Jacka z emigracji, o symbolicznie i dziś brzmiącym tytule Wojna postu z karnawałem.
Cóż, że się z sobą żrą niezmordowanie,
By własnym braciom dobrać się do skóry:
Z tej bitwy nic już nam nie pozostanie,
Na mokrych wiórach zwapniałe marmury,
Z których miał powstać Kościół Pojednania –
Zostaną szczury.
I na koniec powrót do rosyjskiego tropu. Od 1986 roku zaczęło się stopniowe wycofywanie wojsk radzieckich z Afganistanu, po siedmiu latach agresji na ten kraj, rozpoczętej 25 grudnia 1979 roku. Dwa lata później, pod koniec 1988 roku, było jasne, że ZSRR poniósł klęskę i zostały tam tylko resztki wojsk, które zostały wycofane 15 lutego 1989 roku. Cztery dni po równo dziewiątej rocznicy inwazji Jacek Kaczmarski napisał wiersz pod tytułem Afganistan, w którego słowach widzimy, że zachowanie kacapskich, wówczas jeszcze sowieckich hord najeźdźczych , nie zmieniło się ani na jotę. Wciąż zostaje po nich buzująca pożoga, splugawione świątynie, dzieci, gruzy i trupy. Tym bardziej obrzydliwe jest „polityczne złoto” jakim stała się dla PiS-u agresja na Ukrainę i przedstawianie obywatelskiej pomocy uchodźcom stamtąd, jako własnej zasługi. Kacza mafia liczyła wszak, że na plecach uchodźców załatwi sobie pieniądze z UE bez konieczności przywrócenia praworządności. A tu jeszcze mała przypominajka od Grzegorza Rzeczkowskiego: Przecież prezydent Duda, który teraz obściskuje się z Zełenskim, nie pojechał nawet na inaugurację jego prezydentury.
Bez trudu dostrzeżecie w słowach Afganistanu inspirację Konradem Wallendrodem, napisanym przez Adama Mickiewicza na zsyłce w Moskwie…
Skąd Rosjanie wracali? Z historycznej wycieczki,
Wieźli tryumfy wstydliwe, kryli nieładne łupy.
A co po nich zostało? Buzująca pożoga,
Splugawione świątynie, dzieci, gruzy i trupy.
Chwalmy ich, że wracają użyźniwszy popiołem
Ziemie próżnych owoców ludzkiej troski i pracy.
Skąd-by-kolwiek wracali, bijmy Rosjanom czołem,
Póki ten odwrót – powrotu – nie znaczy.
Kaczystowsko-zjepowy kolos chwieje się w posadach, dysponując coraz mniejszymi środkami finansowymi. Jest szansa, że to ostatni sylwester z nimi przy korycie. Oby tylko ten odwrót powrotu nie znaczył. Kiedykolwiek.
Zespół KSU wydając w 2004 roku utwór pod tytułem Kto cię obroni Polsko… nie spodziewał się zapewne, że jego słowa prawie dwadzieścia lat po premierze będą niczym dokument, w którym odzwierciedlają się setki tysięcy nadmiarowych zgonów, bankructwa tysięcy firm czy upokorzenie wielu grup społecznych przez butnych, nienażartych szyderców będących aktualnie przy władzy i wspomaganych przez ekranowy show w telewizji zwanej niegdyś publiczną.
Wyssali z wielu życie,
Zabrali godność nam,
Stworzyli kraj żebraków
Twierdząc, że wszystko gra.
Z uśmiechem na ekranie
Szyderców leci show,
Lwie paszcze otwierają
Pożerać ciągle chcą…
Na szczęście jest w tej piosence odrobina nadziei i z tą nadzieją was zostawiam. Gdy mordy swe utuczą,
Kolejni pchają się,
W koryta ryje włożą
I zaczną doić Cię.
Lecz karmy wnet zabraknie
I w stołki wbiją kły,
A role się odwrócą
I kopa damy im.