Wykopalista nr 18: Z Niemiec…

Niemcy to bogaty rynek muzyczny, w którym można kopać i kopać, znajdując prawdziwe perełki. W dzisiejszej wykopaliście przedstawiam kilka utworów, które przypadły mi do gustu, a będących dziełem niemieckich grup.

W tym wydaniu Wykopalisty idę na łatwiznę, bo utwory są anglojęzyczne. Ale w którymś następnym lekko nie będzie…

Na początek utwór grupy Masterplan założonej w 2001 roku przez zwolnionych z Helloween gitarzystę Rolanda Grapowa i perkusistę Uliego Kuscha. Pierwotnie miał to być projekt „na boku”, ale historia się potoczyła inaczej i grupa działa do dziś. W 2010 roku, już bez Kuscha, powstał album Time to Be King, z którego wybrałem utwór  Lonely Winds of War z motywami tańców połowieckich z II aktu opery Kniaź Igor Aleksandra Borodina.


Kolejny projekt wart moim zdaniem polecenia to Avantasia, określany często jako supergrupa. Założony został w 1999 roku i z paroletnią przerwą działa do dziś. Nazwa stanowi kombinację fragmentów słów Avalon i fantasia. Realizuje albumy koncepcyjne.  Z ich twórczości wybrałem utwór tytułowy albumu The Scarecrow  z 2008 roku. Ten album opowiada o tragicznej historii samotnej istoty emocjonalnie odizolowanej od otoczenia. Historia jest kontynuowana na albumach The Wicked Symphony i Angel of Babylon. Te trzy wydawnictwa łącznie stanowią tak zwaną The Wicked Trilogy.



Ekipy Helloween przedstawiać nie trzeba, ale myślę, że nie wszyscy słyszeli wyróżniający się utwór Light the Universe, pochodzący z płyty The Keeper of the Seven Keys – The Legacy wydany w 2005 roku. Kompozycja wyróżnia się przede wszystkim udziałem amerykańskiej wokalistki Candice Night, długoletniej partnerki, a od 2008 roku żony Ritchiego Blackmore’a.  Aby się dowiedzieć, dlaczego jeszcze się wyróżnia, to już trzeba posłuchać.  


Jest też ekipa Solar Fragment z Dortmundu, działająca od 2004 r., ale wydała tylko dwie płyty, jak się kiedyś mówiło, długogrające. Na drugiej z nich, z 2011 roku, In Our Hands, znalazłem bardzo sympatyczny kawałek pt.  Moana’s Return.  Nie należy kojarzyć tytułowej postaci z Vaianą z disnejowskiej animacji zwaną gdzieniegdzie również Moaną, bo amerykański film powstał pięć lat później.  Tekst opowiada o dziewczynie z magicznego podziemnego królestwa noszącej koronę, która wyszła na powierzchnię. Oślepiona słońcem gdzieś zaginęła i przetrwał tylko jej duch, który powraca do krainy, gdzie wciąż żyją wróżki…


Znacznie większym dorobkiem poszczycić się może zespół Orden Ogan, który wydał aż osiem studyjnych full-lenght albums. Ostatnim z nich jest wydany w ubiegłym roku Final Days (Orden Ogan and Friends) i z tego właśnie wydawnictwa wybrałem utwór Alone in the Dark (z udziałem Chrisa Boltendahla i Marthy Gabriel). Muzykę ekipy określa się jako power metal z wpływem progresywnych i folkowych elementów. Nazwę można przełożyć na polski jako Zakon Strachu. Ogan to staroceltyckie słowo oznaczające strach.


Od 1989 roku działa grupa Brainstorm i może się poszycić wydaniem aż trzynastu studyjnych albumów.  Na wydanym w 2018 roku Midnight Ghost  znajduje się kompozycja  zatytułowana  Jeanne Boulet (1764) . Tytuł i tekst nawiązują do tajemniczej historii Bestii z Gévaudan –stworzenia zabijającego przez trzy lata ludzi we Francji. Pierwszą ofiarą była czternastoletnia Jeanne Boulet właśnie. W regionie panowała atmosfera strachu, która trwała jeszcze długo po ustaniu napadów. Uznaje się, że kres morderczej działalności bestii położył ponoć niejaki rolnik i karczmarz Jean Chastel.  Bestyji ostatecznie nie zidentyfikowano i zalicza się ją do tak zwanych kryptyd.

Bestia z Gévaudan (domena publ.)

To „list gończy” za stworem. Napis brzmi mniej więcej tak: Rysunek potwora, który dręczy Gevaudan. Ta bestia jest wielkości młodego byka. Woli atakować kobiety i dzieci. Pije ich krew, odcina im głowy i porywa. Obiecuje się 2700 franków temu, kto to zabije zwierzę. Później król Ludwik XV dołożył jeszcze nagrodę w wysokości 6000 liwrów.


Ciekaw jestem co by było gdyby projekt Koyaanisqatsy nagrał więcej niż jedną płytę. Z prozaicznego powodu, a konkretnie niemożności znalezienia wokalisty, wydana w 2000 r.   From the Yearning to Burst the Perpetual Circle jest instrumentalna. O tej płycie napisano, ze jest to progresywny metal z wpływami muzyki klasycznej okresu romantyzmu. No cóż, jak zwał, tak zwał, ale to jest niezłe, jeśli ktoś ma wolną godzinę z kawałkiem. I jeszcze jedno, nazwa pochodzi oczywiście od tytułu słynnego filmu Koyaanisqatsi, w którym zmieniono ostatnią literę. Słowo to wzięte z języka północnoamerykańskiego ludu Hopi ma kilka znaczeń:
1. szalone życie,
2. życie pozbawione równowagi,
3. życie w zgiełku,
4. dążenie do katastrofy,
5. stan, w którym należy zastanowić się nad zmianą trybu życia.


Do usłyszenia i poczytania za jakiś czas. Tym, którzy lubią moje muzyczne wykopaliska  polecam „audycję” Marcina @normalny88 Muzyczny Miszmasz Marcina, która co tydzień ukazuje się w sobotnie wieczory. Prowadzący zamieszcza w niej kilka wybranych przeze mnie utworów, niekoniecznie sprzed naszej ery…

_________________________________________________

Jeśli podobał ci się mój tekst, to proszę kliknij w link i postaw mi kawę.

buycoffee.to/appiotr

Wcześniejsze, nie tylko o polityce, można znaleźć TUTAJ.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *