WŁADCA PIERŚCIENI „po łozińsku” (2) Brak szacunku dla autora

Felieton autorstwa, jak sam się określił, twitterowego celebryty Harry’ego Hallera.


W poprzednim tekście dotyczącym przekładu dokonanego przez Jerzego Łozińskiego, stanąłem w obronie tłumacza, albowiem uważam, iż krytyka nadchodzi z niewłaściwej strony. Przypomnę, że teza nie jest oparta na szerokich badaniach, a tylko na rozmowach z czytelnikami. Nie wykluczam zatem, że się mylę, jednak zgodnie z moimi obserwacjami ostrze krytyki jest skierowane w tłumaczenie nazw osobowych. Pewnym dowodem na słuszność tej tezy jest kolejny wpis na X (ukazał się dokładnie w momencie publikacji pierwszego tekstu; nie ma przypadków…), w którym piękna grafika przedstawiająca Aragorna została podpisana „Łazik”. Chyba tylko jeden komentarz ocenił grafikę, pozostałe odniosły się dość wrogo do pseudonimu Strażnika…

Według mnie przekład literacki jest pracą trudniejszą, niż tworzenie, ponieważ wymaga od tłumacza nie tylko doskonałej znajomości języka obcego, ale również (może nawet przede wszystkim) specyfiki obszaru kulturowego twórcy, kontekstu historycznego i wielu innych elementów rzeczywistości otaczającej autora oryginału. Wspomniałem poprzednio, ze dobry tłumacz musi mieć szacunek do autora oraz czytelników i dziś zajmę się pokrótce pierwszym zagadnieniem.

Szacunek do twórcy oznacza dla mnie brak ingerencji w myśl autora, co wcale nie oznacza, iż przekład musi być całkowicie wierny. Należy zachować sens oryginału, dostosowując treść do warunków panujących w kraju odbiorców. Dobrym przykładem jest film oglądany przez moich synów, w którym grasował gang porywaczy i jeden z bohaterów mówi, że „ludzie znikają jak forsa z 500+”. Sens niewątpliwie zachowany, w oryginale takie zdanie nie mogło paść, w Polsce jest rozumiane doskonale. Łoziński natomiast bardzo często usuwa istotne fragmenty, dodaje coś od siebie lub diametralnie zmienia sens przekazu.

Oto Celeborn, żegnając drużynę mówi do Aragorna „Kinsman, farewell”, co przekształciło się w „Żegnaj, ty, z którym łączą mnie nie tylko więzy przyjaźni, ale i krwi”. Kolejne pożegnanie, znacznie bardziej smutne, gdy Théoden mówi, iż tylko przez krótki czas będzie przybranym ojcem Marry’ego Tolkien kończy krótkim „said Théoden”, tymczasem Łoziński: „rzekł Théoden, na którego twarzy raptem pojawił się smutek”. Najbardziej jaskrawym przykładem jest siedem wersów z przemyśleń Pippina w Minas Tirith, które rozrastają się monstrualnie z uwagi na niepotrzebne dodatki. Autor mówi, że “Pippin had regretfully to destroy this hopeful tale”, tymczasem tłumacz: „Pipin z bólem serca musiał zadać kłam tym nadziejom, w żaden jednak sposób nie udało mu się przekonać rozmówców, że nie jest pośród hobbitów nikim wybitnym (jeszcze trudniej było mu wyjaśnić, że we Włości nie znane są takie tytuły jak „ książę”). I nieco dalej: “…not to let his tongue wag freely after the manner of a hobbit among friends”, do czego Łoziński dodał reminiscencję: „…nie mógł rozpuścić języka, co mile było widziane pośród hobbitów z Włości, ale już raz w trakcie podróży, w gospodzie „Pod Rozbrykanym Kucykiem”, dało początek fatalnym wydarzeniom”.

Takie przykłady można mnożyć, jednak są one tylko irytujące i nie szkodzą czytelnikom, którzy poznają powieść wyłącznie w tej wersji. Niestety są również fragmenty zmieniające sens myśli autora, a to już jest karygodne. Na początek trzy mało wyraziste przykłady, ale szczególnie bolesne dla badacza kontekstów fabularnych. Oto podczas wędrówki przez Morię, Frodo słyszy kroki swoich towarzyszy, m. in. Aragorna „with his long stride”. Jest to królewska wizytówka Strażnika, który nawet w ciemności, w nieznanym terenie porusza się stawiając długie kroki. Przywołam tylko przykład Karola Wielkiego, który wedle Einharda „chód miał silny” oraz innego herosa tolkienowskiego, Húrina, który spędził w niewoli Morgotha 27 lat, siedząc cały czas na zboczu góry. Po uwolnieniu „trzymał się jednak prosto i szedł mocnym krokiem”. Tymczasem u Łozińskiego Aragorn nie jest wspomniany! Można by pomyśleć, że łazi tak wolno, że zgubił się gdzie w mroku kopalni. Z kolei czarny charakter, Król Nazgûlów, zgodnie z przepowiednią Glorfindela nie mógł zostać zabity „by the hand of man”, według Łozińskiego „z ręki śmiertelnika”. Trzeba przyznać, że jest w tym o tyle konsekwentny, że Éowina nazywa siebie śmiertelniczką. Jest to rzecz jasna ogromny błąd, ponieważ chodzi o hańbiącą śmierć z ręki kobiety, a gdyby katem mógł zostać ktoś nieśmiertelny, równie dobrze pasowałby Legolas. Już po bitwie, gdy „śmiertelniczka” wracała do zdrowia „Faramir had sent for this robe and had wrapped it about her”. Założenie komuś płaszcza ma pewne znaczenie symboliczne i w tym miejscu jest istotne, tymczasem w przekładzie „Faramir kazał go przynieść i prosił księżniczkę, by się nim otuliła.”

Na koniec już, dwa bardziej czytelne przykłady, co ciekawe oba związane z Denethorem. Rozumiem, że można nie lubić tej postaci, co jednak nie powinno mieć wpływu na jej dalsze oszpecenie.

Tolkien napisał, że Pippin do każdego zwracał się w formie familiarnej, nawet do Denethora, tymczasem Łoziński dodał: „z wyjątkiem namiestnika Denetora, ale wobec niego natychmiast wszedł w relację związaną z hołdem zależności.” Nie dość, że jest to niezgodne z myślą autora, to jeszcze przeczy następnym słowom tłumacza, jak również plotkom krążącym po Minas Tirith, gdyż z uwagi na swobodę wypowiedzi, hobbita brano za kogoś znacznego.

Jeśli jeszcze nie zabolało, najmocniejsze zostawiłem na koniec. Przykład pochodzi z dodatków, a sądzę, że czytają je nieliczni, jednak sam zabieg i zmiana sensu są ogromne. Kończąc akapit tłumacz dodał w nawiasie „celowa opustka”!!! Poprzednie były niechcący? I jaki cel ma niniejsza? Tolkien mówi o nieufności Namiestnika Gondoru do „…all others who resisted Sauron, unless they served himself alone”. Mówiąc obrazowo, Denethor nie wyznawał zasady wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Ufał tylko tym, którzy walczyli z Sauronem, jednocześnie służąc władcy Gondoru. Dlatego na przykład nie szanował Faramira słuchającego rad Gandalfa. Tymczasem Łoziński poprzestał na „…wszystkich przeciwników Saurona traktował nieufnie”. Zatem owa nieszczęsna „celowa opustka” sprawiła, że Denethor mógł zostać uznany za zdrajcę, gdyż traktowanie przeciwników Saurona nieufnie może wskazywać na to, iż Namiestnik był przychylny największemu wrogowi Gondoru…

C. D. N.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *