Urodziny

[Sztuka niespokojna bez podziału na akty w jednej scenie]

Osoby:

wzorcowa rodzina, czyli: mama, tata, mama mamy, mama taty, tata mamy, Cecylia – siostra, Augustyn – brat, Ciompa – bokser wielorasowy i Gabriel, solenizant.

Mieszkanie w bloku. Stół z resztkami jedzenia, krzesła, kanapa, stolik, dwa fotele, telewizor na ścianie. W kącie za kanapą psie legowisko.

Gabriel:

Dziękuję wszystkim za prezenty.

Mama:

Och, drobiazg. Mam nadzieję, że ci się podobały.

Augustyn:

A który najbardziej? Powiedz, że ode mnie…

Tata:

Gustek, nieładnie tak się napraszać.

Cecylia:

On zawsze papla, jak pokręcony. Ma taki niewyparzony pysk.

Mama:

Cesia!

Cecylia:

No, co, sama tak mówiłaś.

Mama mamy:

Nie trzeba powtarzać wszystkiego, co mówią dorośli.

Augustyn:

To po co mówią?

Gabriel:

Chciałbym wam coś powiedzieć.

Wszyscy, jeden przez drugiego, oprócz Gabriela i Ciompy:

Dorośli mówią różne rzeczy, bo są przepracowani. Dzieci powinny milczeć. To kiedy mają się uczyć? I od kogo? Mają się uczyć tylko dobrych rzeczy. To czemu mamy wy nie nauczyliście? Chcemy mówić. Jak dorośniecie. A teraz co? Macie słuchać. Języki im zanikną. Co za bzdura! (W narastającym jazgocie giną słowa.)

Gabriel: (krzycząc)

Nie będę już ministrantem!

Ciompa:

Hau!

(Przez dłuższą chwilę cisza dzwoni w uszach.)

Mama mamy:

Co powiedziałeś?

Gabriel:

Nie będę już ministrantem.

Mama mamy:

Cecylia, Augustyn, do swojego pokoju.

Cecylia i Augustyn:

Chcemy zostać!

Tata:

Zostańcie. To może być lepsza lekcja od wszystkich w szkole.

Tata mamy:

Jak to – nie będziesz już ministrantem?

Gabriel:

Tak właśnie. Skończyłem siedemnaście lat, gdybym kogoś zabił, odpowiadałbym jak dorosły. W tej sprawie też biorę na siebie odpowiedzialność. Wy możecie spać spokojnie.

Mama taty:

(Uśmiecha się szeroko)

Mama mamy:

Jeśli przestaniesz teraz służyć do mszy, możesz mieć problem z dostaniem się do seminarium, a przecież zawsze chciałeś być księdzem.

Ciompa:

Hau! Hau! Hau!

Cecylia:

On? W życiu. Ma pełną szufladę zdjęć gołych panienek.

Augustyn:

Ceśka! Wiesz, że kablują tylko zdrajcy!

Cecylia: (wzrusza ramionami)

To nie jest kablowanie, tylko prawda. Sam je znalazłeś.

Augustyn Czerwony:

Już ci nic nigdy nie powiem. Kapuś. Z babami tak zawsze.

Gabriel:

To wy chcieliście mnie widzieć w sutannie. Ja nigdy takiej woli nie wyrażałem.

Ciompa:

Hau!

Gabriel:

Przestaję też chodzić na religię i w ogóle do kościoła.

Ciompa:

Hau! Hau!

Mama mamy:

Ty chyba się szaleju najadłeś. Ojciec ci nawciskał swoich lewackich bzdur i teraz masz majaki. Jak ty sobie w ogóle wyobrażasz takie bezbożnictwo?

Mama taty:

To nie jest bezbożnictwo, tylko rozsądek. Po pierwsze: nie powiedział, że traci wiarę, tylko opuszcza skorumpowaną instytucję; a po drugie: mój syn owszem, rozmawia z dziećmi, ale nigdy im nie opowiada bzdur. Gabriel, szkoda, że jeszcze nie możesz głosować…

Mama mamy:

Tak, pewnie, teraz ty go przekabacaj na lewacką ideologię. Co za marnotrawstwo! A tak się chłopak dobrze zapowiadał… (chyba kręci głową, na pewno załamuje ręce) Augustyn, w tobie cała nadzieja.

Augustyn:

Na co?

Tata mamy:

Na zostanie księdzem.

Ciompa:

Hau!

Mama mamy:

Ja nie przyjmuję tego do wiadomości. Jeśli naprawdę odejdziesz, to nie mam już wnuka.

Mama:

Mamo!

Mama taty:

Szkoda, że on jeszcze nie głosuje, ale większy problem tkwi w tym, że ty – niestety – możesz.

Mama mamy:

I wiem, co mam robić! Nigdy nam tak dobrze nie było, jak z tą władzą!

Augustyn:

Dziadku, ja jeszcze u komunii nie byłem. I nie wiem, czy pójdę, bo od dwóch tygodni nie mamy religii.

Ciompa:

Hau! Hau!

Tata:

Dla mnie bomba…

Mama taty:

A mnie jeszcze nigdy nie było tak źle. Pod każdym względem.

Mama mamy: (głośno i jazgotliwie, cokolwiek to znaczy)

Bo ty tylko jakieś tefałeny oglądasz i wodę z mózgu ci robią! Rząd mówi, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej i ja im wierzę! Cały świat nam zazdrości rozwoju gospodarczego! Premier zawsze prawdę mówi!

Mama mamy (łapie się za uszy):

A mówią, że starość nie krzyczy, bo już na to siły nie ma… Wasz jazgot nie tylko zagłusza innych, ale i was samych. Przez takich, jak wy, nikt nie słyszy takich, jak ja, choć stary niekoniecznie znaczy głupi. Gdybym się zatrzymała tylko na tefałenach, byłabym prawie tak samo ograniczona, jak ty, tkwiąc wyłącznie w rządowej propagandówce. Są inne media. I własny rozum, któremu widok rzeczywistości kojarzy się z upadkiem, nie rozwojem. Dlaczego nie kupiliście Gabrysiowi obiecanego smartfona? Bo tak podrożał, że wasze oszczędności nie starczyłyby nawet na pół?

Mama:

Guciu, nic nie mówiłeś o przerwie w religii. Co się stało?

Ciompa:

Hau!

Augustyn:

Nie wiem. Ale Antek mówi, że to przez Tadzia.

Mama:

Tego prymusa? Jak to możliwe?

Augustyn:

Tak. Kiedyś ksiądz zabrał go do swojego gabinetu, a gdy wrócili, Tadzio strasznie płakał. Ksiądz go chyba uspokajał, bo kazał mu przestać być beksą i pamiętać, co mu mówił. No to Tadzio się zerwał i bez torby wybiegł z klasy. Chyba usiadł na czymś ostrym, bo miał krew na spodniach, może dlatego tak płakał. I od tamtego dnia ani Tadzia, ani księdza nie było w szkole.

Ciompa:

Hau! Hau! Hauuuuuuuuuuu!

Mama:

Rany boskie, dziecko, co ty opowiadasz?

Gustaw:

Mówię, jak było. Jeśli mi nie wierzysz, zapytaj Antka. Albo mamy Tadzia, bo on nie chce nikogo widzieć.

Mama mamy:

To jeszcze o niczym nie świadczy.

Tata:

Koniec poglądówki. Młodszaki, do siebie, drzwi zamknąć i muzykę puścić. Chcę ją słyszeć.

Mama taty:

Może jednak…

Tata:

Sam im to wytłumaczę później. No, już was nie ma.

Cecylia:

To niech Gustek idzie. Ja mam już trzynaście lat i wiem, co to jest pedofilia. Jak mi nie pozwolisz zostać, to sama go objaśnię.

Tata mamy:

To są jakieś podłe insynuacje.

Tata:

Gdzie byliście przez ostatnich osiem lat? Pod ziemią?

Mama taty:

W tefałpisie. I pewnym radiu z Torunia.

Tata:

Przecież ten watykański okupant już jawnie kark nam zgina, wspierany przez złodziejski rząd, a dzieci przez nich cierpią! Podoba się wam polityka w kościele, wasza sprawa. Chcecie, aby wam drenowali kieszenie – też o to nie dbam. Ale krzywdzenie dzieci to już co innego. Gustek, a ty chodziłeś do tego gabinetu?

Ciompa:

Hau!

Augustyn:

Ja nie. Za bardzo jestem gadatliwy i wścibski. Tam chodzą tylko takie ciche niezguły, bo Kuba z drugiej c mówił, że kiedyś ksiądz zabrał tam też Alana z ich klasy. Ale ja nie wiem, o co chodzi. Może mi ktoś to w końcu wytłumaczy?

Ciompa:

Hau!

Mama taty:

Tu nie ma co tłumaczyć. Same bzdury.

Tata:

Wytłumaczę ci, za chwilę. Niech już mama przestanie ich bronić i wyobrazi sobie, że doświadcza czegoś podobnego w dziewiątym roku życia. Gabriel, a może ty chodziłeś do gabinetu?

Gabriel:

Raz byłem, zaraz na początku ministrantury, u księdza w pokoju, ale inny widział nas na schodach i przyszedł, bez zamiaru wyjścia. Nic mi nie zrobił. I szybko go przenieśli.

Ciompa:

Hauuu!

Mama: (ręce załamuje)

Czemu nic nie powiedziałeś?

Gabriel:

Bo ja sobie dopiero niedawno zdałem sprawę z tego, co mogłoby się wydarzyć. Wtedy byłem szczęśliwy, że zabrał mnie do siebie, czułem dreszcz wyróżnienia. I żałowałem, kiedy odszedł. Był fajny, śpiewał, grał na gitarze, robił nam wycieczki. Mamo, tato, ja naprawdę byłem blisko tych spraw, widziałem dużo, zbyt dużo, aby wciąż brać udział w tych błotnych kąpielach. Jak mnie babcia chce wymazać z pamięci, to trudno. Będzie mi przykro, ale zdania nie zmienię.

Mama mamy: (do męża)

Chodźmy stąd, jakieś diabelskie siły ich opętały. A ty (do mamy taty) powinnaś się wstydzić. Stara baba, różaniec powinnaś odmawiać, aby grzechy odpokutować, a nie na kościół nastawać.

Ciompa:

Hau!

Mama taty:

Nas opętały? Ja nie mam grzechów, a pokutuję i tak. Razem z ogromną częścią rodaków. Oby tylko do jesieni. Nie po to cztery dekady temu uciekałam w stanie wojennym przed mundurowymi, żeby ulotek nie znaleźli: nie po to stałam w niekończących się kolejkach, cierpiałam niedostatek, bo wszystko trzeba było z trudem zdobywać, aby teraz wywalczoną demokrację obsrywały jakieś pisie czy kościelne dranie. Podnoszą ceny pod chmury, aby potem je trochę obniżyć, łaskawcy. Patrzcie, jacy dobrzy jesteśmy. Tamci nie byliby do tego zdolni. A teraz jeszcze chcą zbiórki charytatywne opodatkować. Przecież to jest zwyczajne kur… (dzieci się śmieją). Do jesieni wytrzymam. Mam nadzieję…

Ciompa:

Hauauauau!

Mama mamy:

Bluźnisz! Wszyscy mają grzechy. A ten podatek to był jakiś błąd.

Mama taty:

Jasne. Jazgot się zrobił nawet u nich, więc raczkiem, raczkiem… To nie my. Może tamci.

Tata:

Wy, tam w kościele, na pewno macie mnóstwo grzechów.

Ciompa:

Hau!

Tata mamy:

Czego ten pies tak drze mordę?

Cecylia:

Pewnie jest głodny.

Augustyn:

Albo chce iść na spacer.

Mama taty:

Może nie lubi księży…

(dzieci się śmieją)

Ciompa:

Hau?!?

Koniec

Anna Kupczak @DemosKratos55

Podziel się

2 Replies to “Urodziny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *