Szwejk nie lubi: wojny, broni, całej tej bezsensownej walki, przestawiania pionków na szachownicy działań zbrojnych. Ktoś go jednak kiedyś wyszkolił, żeby był cyborgiem w teatrze wojennym, a wyjścia są w zasadzie tylko dwa. Można usiąść na piachu i poderżnąć sobie gardło, aby ci z Hamasu nie musieli się trudzić, lub pozbyć się z tych z Hamasu, by w błogostanie cieszyć się pokojem i brakiem wojen. Niestety ktoś musi złapać za broń i wywalczyć sobie ciszę i spokój; inni w tym czasie będą protestować przeciwko wojnie. Stara zasada mówi, że jak długo walczymy o pokój, o pokoju mowy nie ma.
Szwejk lubi: żartować, czytać, pracować, rozwijać firmę i patrzeć, jak ciężka praca przynosi efekty, co daje wielką satysfakcję z życia, lubi uprawiać sporty ekstremalne – choć to poniekąd pokłosie szkolenia w młodych latach na cyborga, latać oraz jeździć, pływać wszystkim, co ma silnik lub żagle. Tymczasem utknął w wojennym piekle i rozważa sens wojny oraz jej zasadność.
Każda wojna to totalny bezsens. Co przynosi ? Głównie straty finansowe, materialne, ruiny, zniszczenie, śmierć lub kalectwo. Czyli nic dobrego. W imię czego? Chorych ambicji, potencjalnych zysków czy oderwanych od rzeczywistości religijnych mrzonek. Powodów zawsze są setki, a każdy psychopata jakiś dla siebie znajdzie. „Tylko umarli widzieli koniec wojny” – słynne stwierdzenie generała Douglasa MacArthura w przemówieniu w West Point ciągle jest aktualne. Kiedy widzę dwudziestojednoletniego komandosa, który jeszcze kilka miesięcy temu był w stanie rzucić się sam na dziesięciu przeciwników, a dziś siedzi w kącie ruin i płacze, to wiem, że dla niego wojna nie skończy się nigdy. Alkohol można kupić po skończeniu 18 lat, wojna powinna być dostępna dla co najmniej czterdziestolatków. Widzę, jak młode umysły zupełnie nie radzą sobie z zadaniami, które muszą wykonywać, jak tych ludzi zjada stres, a niektórych dopadają lęki i panika. Im młodszy umysł, tym trudniej mu będzie sobie poradzić z okropnościami wojny na długo po jej zakończeniu. Nie można też zapominać, że po drugiej stronie są nie tylko mordercy i terroryści z Hamasu z wypranymi umysłami, bez cienia uczuć czy empatii, ale też cywile i dzieci, które zostały wplątane ten koszmar, a ich jedyną winą są wybory rodziców, którzy popierali Hamas, a 7 października tańczyli z radości, widząc dokonywane mordy i gwałty. Dziś ci sami ludzie płaczą, jak jest im źle.
Wojny nigdy nie miały sensu. Wszystko kręci się wokół polityki i pieniędzy. Prawdziwymi przegranymi są ludzie zmuszeni walczyć na wojnach. Szkoda, że nie dostrzegamy tragedii wojny. Nasze wyobrażenie o tym, co jest, a co nie, zbrodnią wojenną, nasze pojęcie o tym, że wojna ma w ogóle zasady, wyewoluowało z europejskich kodeksów postępowania. Wbrew współczesnej reputacji narodu wyrafinowanego i kulturalnego, przez większą część swojej historii narody europejskie znajdowały się w niemal ciągłym stanie wojny. Nie zabija się rycerza. Jest wart więcej, jeśli zostanie wykupiony. Nie palisz wioski, jutro może być twoja. Pozwalacie wrogowi opatrywać rannych, bo w przyszłym roku możecie być sojusznikami. Pojęcie wojny posiadającej zasady pozwoliło kontynentowi europejskiemu przetrwać pomimo ciągłych działań wojennych. W Izraelu wszystkie te przesłanki nie mają żadnego sensu. Sensem Hamasu jest wymordowanie mieszkańców Izraela i wymazanie ich kraju z mapy świata. Co by było potem? Kolejny kraj terrorystyczny, w którym jedynym prawem byłoby prawo szariatu, a kobiety byłby sprowadzone do roli inkubatora, bez żadnych praw. W tym prawa do protestu, na co mogą sobie pozwolić dziś w każdym cywilizowanym kraju, wykrzykując hasła „Palestyna od rzeki do morza”. Zrównanie kraju z ziemią nie pomaga w osiągnięciu celu, jakim jest pokój. I to sprawia, że ostateczny pokój będzie czymś niezręcznym.
Wojna jest czasami konieczna. Czasami jest to nieuniknione. Jest częścią ludzkiej natury od tysięcy lat. Należy to zrozumieć i przestudiować. Czasem to sprawa życia i śmierci, droga do bezpieczeństwa lub do ruiny. Jest to jednak zło i należy je wybierać tylko wtedy, gdy alternatywa byłaby jeszcze gorsza. Nie zrozumiesz Izraela, czytając prasę czy oglądając telewizję. Kraju, który od swojego powstania musi walczyć o to, by istnieć. Kraju, który nawet pod rządami populistów i Netanjahu mimo wszystko jest ostoją i jedyną demokracją w regionie. Kraju, gdzie możesz iść na marsz LGBTQ+, a żaden gej nie zostanie zrzucony z dachu, bo to byłoby morderstwo. Kraju, który jest potęgą technologiczną i inwestuje w rozwój inny niż tylko zakup broni i kopanie tuneli. Kraju, który z jałowej, pustynnej ziemi uczynił zielone ogrody.
Zasady wojny utrzymują cząstkę człowieczeństwa w nieludzkim przedsięwzięciu. Druga strona może być wrogiem, ale jeśli nie jest potworem i przestrzega zasad. Jeśli natomiast jedna strona upiera się przy ciągłym barbarzyństwie, druga strona często wpada w to samo i wtedy nie może być pokoju.
Żyjemy w świecie bogatym zarówno w różnorodność kulturową, jak i dynamiczne zmiany – dwie z najbardziej poszukiwanych cech we współczesnym społeczeństwie, które jednak niezmiennie prowadzą do konfliktów zbrojnych od zarania dziejów.
Prosty fakt jest taki, że są ludzie, którzy znacznie silniej dążą do jakiegoś celu niż tylko do celu, jakim jest „posiadanie pokoju”. Osoba, która po prostu pragnie pokoju i nie rozumie, dlaczego toczy się wojna, to ktoś, kto nie podjął wysiłku, aby zrozumieć, dlaczego dwie strony są w konflikcie kulturowym. Kiedy już to zrobisz, zobaczysz, że czasami na tym świecie są rzeczy warte więcej niż pokój w imię pokoju, oczywiście w zależności od tego, gdzie stoisz w sporze. Dla tych z nas, którzy rzeczywiście żyją w cieniu pokoju, bezmyślne potępianie tych, którzy idą na wojnę, bez włożenia największego wysiłku w zrozumienie motywów walczących, jest ignorancją, naiwnością i w mojej ocenie ludzie tak myślący są moralnie nieudolni. Takie przekonanie opiera się wyłącznie na altruistycznym przekonaniu o własnej nieomylności i nie ma podstaw w żadnym konkretnym scenariuszu z prawdziwego świata.
Prosty fakt jest taki, że wszyscy jesteśmy inni. Różnimy się pod względem pochodzenia etnicznego, wiary, wartości, bogactwa i zasobów znajdujących się pod naszymi stopami i w zasięgu ręki. Co więcej, różnice te nie są statyczne, ciągle się zmieniają. Pielęgnujemy nasze różnice, ale ilekroć zapewniają one rozwój i wzbogacenie, jednocześnie pogłębiają pustkę między tak wieloma osobami. Różnice między nami rosną, maleją i stale ewoluują. Ewoluują tak bardzo, że od czasu do czasu ich złożoność rośnie do tego stopnia, że dwa dominujące systemy po prostu nie mogą istnieć w tej samej przestrzeni. Jest to dysonans społeczny i dopóki te różnice będą istnieć, znajdą się chętni do skorygowania stresu i dyskomfortu kulturowego w regionie, który musi radzić sobie z dwoma konkurencyjnymi i sprzecznymi systemami jednocześnie.
O wojnie w Gazie mówimy, że jest legalna lub nielegalna – pojęcia są arbitralne. Nie ma honorowego sposobu zabijania ani delikatnego sposobu niszczenia. Na wojnie nie ma nic dobrego poza jej zakończeniem. Starożytni byliby zdumieni naszą hipokryzją. Kiedy szli na wojnę, nie było żadnych zasad, nie było nieporozumień. Poruszali się, gdzie chcieli, zabierali ludziom wszystko, co tamci mieli, i niszczyli wszystko na swojej drodze, zabijając, gwałcąc i plądrując bez skrupułów, bo TAKA JEST WOJNA. Nie możesz najeżdżać Izraela, kopać w drzwi rodziny z karabinami maszynowymi, mordować i gwałcić czy porywać noworodki, a potem udawać, że jesteś „dobrym facetem”. Jak mówił pułkownik Kurtz w „Czasie apokalipsy”: „Oczekujemy, że nasi ludzie będą strzelać z karabinów maszynowych do całej wioski dzieci, ale nie mogą malować słowa „Kurwa” na swoich samolotach, bo jest to „obsceniczne”. Ten film powstał w 1977 roku i nadal wskazuje na fundamentalną hipokryzję dotyczącą sposobu, w jaki myślimy, że możemy walczyć.
Reagan był królem „nielegalnej” wojny i nieustannie robił wszystko, co w jego mocy, aby osłabić pozycję rzekomych wrogów na całym świecie poprzez „tajne” operacje, które zakończyły się na przykład 40 000 ofiarami śmiertelnymi w Salwadorze. Ale jak powiedział Nixon: „To nie jest nielegalne, jeśli robi to Prezydent”. I w jakiś sposób George W. Bush zakazał pokazywania trumien przykrytych amerykańską flagą, czyniąc wojnę w Iraku bardziej przyjazną i jednocześnie niejasną – ale to amerykańskie wojska używały białego fosforu wobec cywilów w Faludży, co było czynem, za który ścigalibyśmy każdy inny naród jako „zbrodniarzy wojennych”, stosujących nielegalną taktykę.
Nie jesteśmy tymi dobrymi. Nie ma „dobrych chłopaków”. Są tylko martwi i ci, którzy przeżyli. Nie próbujmy udawać, że jest inaczej.
Wojna zawsze była brutalna i niszczycielska, ale kiedyś miała cel. Wilhelm z Normandii najechał Brytanię, wiedząc, że zwycięstwo uczyni go bogatym ponad wszelkie wyobrażenia. Żołnierze podążali za Czyngis-chanem, Hernánem Cortésem i Napoleonem Bonaparte, szukając okazji do kradzieży złota, ziemi lub niewolników pokonanych wrogów. Łupy zdobyte podczas wojny mogły odmienić życie człowieka, dać mu pieniądze potrzebne na zakup ziemi i uczynić go bogatym. Przez tysiące lat możliwości związane z bitwą dawały wielu ludziom jedyną szansę na ucieczkę od ubogiego pochodzenia. Sukces na wojnie mógł zmienić bandytę w króla. Dzisiaj to handel i technologia, a nie podboje, czynią nas bogatymi. No, ale jeśli Hamas nie ma nic poza wizją świata, w którym wszyscy wyznajemy Islam, a ich pobudki są równie prymitywne jak przemówienie z 1095 roku papieża Urbana II w Clermont, które zachęciło setki rycerzy do wyruszenia do Jerozolimy, w celu odbicia jej z rąk niewiernych, tylko że to było prawie tysiąc lat temu.
No cóż, czas ruszyć się z gruzów, założyć plecak i iść przed siebie, a filozofia wojenna jest dobra w czasie pokoju.
Natan Goldschneider
Świetny tekst!
Chapeau bas. Natan.
Obyśmy dożyli czasów nudnych 🙏