Spokój nie nadchodzi

Pan od Muzyki, tak mnie kiedyś nazwał przyjaciel i kolega redakcyjny, Piotr Wesołowski. I zupełnie mi to nie przeszkadza. Lubię, a właściwie, kocham muzykę i jest ona obecna w moim życiu, odkąd pamiętam. niestety są też w moim życiu obecne różne sprawy, o których chciałbym zapomnieć, wyrzucić do jakiejś głębokiej jaskini by tam zostały do końca mych dni.

Tekst ten nie ma być oczyszczeniem, nie taki jest jego cel. Osoby, które śledzą mój profil (jak i poprzedni) na Twitterze, dobrze już wiedzą, że staram się oczyścić od długiego czasu. Nie boję się pisać o sobie, o swoich uczuciach lub ich braku. Czasami ich po prostu nie mam, tak jakby wyparowały i były mi zupełnie obce. Czasami krzywdzę ludzi, boję się do nich zbliżyć, czasami za bardzo się zbliżam. I tak w kółko.

Dziś pokazał mi się wpis z informacją dotyczącą aktora, Dawida Ogrodnika, i ujawnieniu przez niego informacji o molestowaniu. Nie to mnie poruszyło, tylko jeden z komentarzy, który przeczytałem pod nim. Było tam stwierdzenie, że następny sobie przypomniał po latach.

Przy tej okazji chciałbym coś napisać – dokładnie tak to może wyglądać. Doświadczenie tego typu może być zapomniane, odsunięte w najdalszy zakamarek umysłu (dziękuję mojemu umysłowi za lata ochrony przed tym wspomnieniem) i siedzieć sobie cichutko, czekając na okazję do wyskoczenia jak klown z pudełka. I wcale nie jest, że tego chcemy, że chcemy na tym budować jakiś “fejm”. Każdy będzie starał się z tym uporać w swój sposób, z powodzeniem lub nie. Jedni będą o tym krzyczeć wszędzie, gdzie się da oczekując cudu jakim jest oczyszczenie własnej głowy z czarnych myśli. Inni będą przeżywać na nowo te chwile w zaciszu domowym, z bliskimi, o ile mają odwagę o tym opowiedzieć. Jeszcze inni będą siedzieć nocami i rozmyślać co zrobili nie tak, że ich to spotkało, bo przecież to była ich wina. Nie wina jakiegoś zwyrodnialca, który mógł wtedy być “zalany w trupa”, tylko moja. To ja byłem winien/ winna, to ja nie uciekłem/ uciekłam, nie powiedziałem nikomu o zajściu, to ja sprowokowałem. I ten zwyrodnialec żył sobie później spokojnie, gdy skrzywdzony chciał odebrać sobie życie, często skutecznie. Ja też nie chcę na tym zdobywać “popularności”, nie obnoszę się z tym. Wylazło to z tego czarnego zakątka mego mózgu w kwietniu, przez lata podświadomość trzymała ten fakt w ukryciu, chroniąc mnie przed tymi wspomnieniami. Nie wiem co takiego się stało, że postanowiła dać sobie z tym spokój i “nagrodzić” mnie takim wspomnieniem. Wyszło, spać nie dawało, skupić się na niczym nie mogłem. Napisałem na TT, powiedziałem psychologowi i lekarzowi – usłyszałem słowa zrozumienia. Bliscy nie wiedzą, nie jestem gotów by im powiedzieć, odciąłem się od rodziny, nie chcę patrzeć na pewne osoby, nie chcę o nich słyszeć. Bo ciągnie się to za mną, za moim życiem, ma odzwierciedlenie w tym kim jestem, jaki jestem.

Stąd mój apel, nie wiesz co napisać, jak skomentować – nie pisz, nie komentuj. Idź po kawę, przewiń dalej, zwalcz w sobie potrzebę “błyśnięcia” celnym wpisem. Uwierz, to nikomu nie pomoże, zwłaszcza osobie pokrzywdzonej. Ona/on walczy z tym każdego dnia, Ty musisz tylko zwalczyć potrzebę napisania kilku głupich słów – niczego więcej nie oczekujemy.

Twitter, to nie tylko TL, to także DM, na których często rozmawiam z innymi osobami, które spotkało to co mnie. Jest nas tak wielu, tak wielu skrzywdzonych, skrzywionych tym sposobem na całe życie. Nie każdy ma odwagę, siłę by o tym pisać, opowiadać. Ja też nie miałem, nie wiem czy na długo mi jej wystarczy. Wiem, że nie pozwolę naśmiewać się z takich jak ja i zawsze będę stawał w obronie podobnych do mnie.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *