Mój poprzedni artykuł traktował o balecie Giselle [można go przeczytać TUTAJ]. Ta sama historia, zainspirowana artykułem Heinego o różnych zjawach, między innymi o wiłach, zwanych również wilidami, posłużyła francuskiemu autorowi Alphonse’owi Karrowi do stworzenia noweli Les willis. Pisarz ten jest obecnie kojarzony z Louise Colet, pisarką i kochanką m.in. Flauberta, która próbowała zabić Karra nożem kuchennym [o tej aferze pisałam dokładniej TUTAJ, w tekście o Alfredzie de Musset, który też był kochankiem Louise].
Nowela Karra o wiłach po pewnych zmianach stała się materiałem wyjściowym dla libretta pierwszej opery Giacoma Pucciniego. Jako że w 2024 roku, obwołanym Rokiem Pucciniego, przypada stulecie śmierci kompozytora, to dobry moment, by omówić jego pierwsze dzieło i nietypowe początki kariery.
Akcja opery Wilidy toczy się gdzieś w Schwarzwaldzie. Wiosną cała wieś świętuje zaręczyny Roberta i Anny, córki bogatego wieśniaka Guglielma. Narzeczony musi wyjechać jeszcze przed ślubem do Moguncji, by tam odebrać spadek, a Anna martwi się, że już nigdy go nie zobaczy. Roberto pociesza ukochaną, zapewniając ją o swej miłości i rychłym powrocie.
W Moguncji Roberto jest oczarowany poznaną tam uwodzicielską kobietą, zwaną „syreną”, i zapomina o Annie. Ta czeka na narzeczonego całymi miesiącami, a zimą umiera. W tym miejscu narrator wyjaśnia publiczności legendę o wiłach/wilidach, a także komentuje akcję. Gdy jakaś kobieta umiera z powodu złamanego serca, wilidy zmuszają jej zdradzieckiego ukochanego do tańca aż do śmierci. W dalszej części intermezza widać orszak pogrzebowy Anny.
Ojciec zmarłej dziewczyny obarcza Roberta odpowiedzialnością za śmierć córki i wzywa wilidy do zemsty na nim. Młody człowiek oddaje się cielesnym rozkoszom i przepuszcza pieniądze na kochankę (to dłuższa sekwencja baletowa podczas symfonicznego intermezza). W końcu pozostaje bez środków do życia, a „syrena” go porzuca. Wtedy powraca do wsi, gdzie dowiaduje się o śmierci narzeczonej. Wilidy zwabiają go do lasu, a tam ukazuje mu się duch Anny i opowiada o swoim cierpieniu. Roberto błaga ją o przebaczenie, ale dziewczyna mu nie wybacza. Skrzykuje wilidy, które razem z nią porywają młodzieńca w szalony tan. Roberto w końcu umiera z wycieńczenia u stóp Anny. Jak widać, Giselle miała więcej litości dla zdradzieckiego księcia…
Puccini napisał Wilidy wkrótce po ukończeniu studiów kompozytorskich w Mediolanie. To jego nauczyciel, Amilcare Ponchielli, autor grywanej do dzisiaj opery Gioconda, zaproponował mu wzięcie udziału w konkursie na jednoaktówkę. Ogłosiło go w kwietniu 1883 roku mediolańskie wydawnictwo muzyczne, założone kilka lat wcześniej przez Edoarda Sonzogno. Ponchielli zasugerował również Pucciniemu współpracę z poetą Ferdinandem Fontaną. Po spotkaniu z librecistą Giacomo napisał do swojej matki Albiny, że jest zadowolony z zaproponowanego mu tematu: „jest wiele do zrobienia w tym gatunku muzycznym, który dosyć mi się podoba, bo czuję, że powinienem odnieść sukces”.
W rzeczywistości Fontana pierwotnie zaplanował swój tekst dla innego kompozytora, którego w listach nazywał „40”. Prawdopodobnie chodziło o Francesca Quarantę, wziętego wówczas twórcę przede wszystkim romantycznych pieśni (quaranta to po włosku czterdzieści). Dzięki wstawiennictwu Ponchiellego Fontana zgodził się dostarczyć libretto Pucciniemu dosyć tanio: 100 lirów, gdy będzie gotowe, i 200 lirów dodatkowo w przypadku zwycięstwa w konkursie.
Rękopis opery, przechowywany obecnie w archiwum wydawnictwa Ricordi, dostarczono komisji konkursowej w ostatni możliwy dzień, czyli 31 grudnia 1883 roku, co odnotowano na pierwszej stronie manuskryptu.
Na początku kwietnia 1884 roku komisja, w składzie: Amilcare Ponchielli (przewodniczący) i mniej znani obecnie kompozytorzy Amintore Galli, Franco Faccio, Cesare Dominiceti i Pietro Platania, ogłosiła wyniki. Opera Pucciniego nie znalazła się nawet wśród pięciu wyróżnionych oper (na dwadzieścia osiem zgłoszonych do konkursu). Pierwszą nagrodę przyznano ex aequo utworom La fata del Nord (Wróżka z północy) Guglielma Zuellego i Anna e Gualberto (Anna i Gwalbert) Luigiego Mapellego. Przyznam szczerze, że o tych kompozytorach i ich dziełach nigdy wcześniej nie słyszałam…
Dawniej wysuwano dwie hipotezy, które miały wyjaśnić klęskę Pucciniego: dostarczenie rękopisu po terminie i problemy z odczytaniem zapisu nutowego. Tymczasem data, jaką komisja zanotowała na partyturze, dowodzi, że kompozytor oddał ją na czas. Rękopis opery jest całkiem czytelny, przy tym jeszcze został przepisany częściowo przez zawodowego kopistę (partie symfoniczne), a przewodniczący komisji Ponchielli jako nauczyciel Pucciniego dobrze znał jego pismo.
Dzisiaj uważa się raczej niepowodzenie Wilid w konkursie wydawnictwa Sonzogno za wynik manewru również mediolańskiego wydawcy, Giulia Ricordiego, który nie chciał, by młody, zdolny kompozytor trafił do jego konkurenta. W skład komisji konkursowej wchodziły ważne osobistości związane z Ricordim, na przykład Faccio, a przede wszystkim przewodniczący Ponchielli. Bardzo prawdopodobne, że to właśnie ci członkowie komisji sprzeciwili się zwycięstwu Pucciniego, który w razie wygranej publikowałby swoje dzieła w wydawnictwie Sonzogno.
Po negatywnym werdykcie konkursu librecista Fontana zorganizował prywatne wykonanie fragmentów opery Pucciniego dla najwybitniejszych osobistości ówczesnego Mediolanu. Miało to miejsce w salonie dziennikarza muzycznego Marca Sali. Obecni byli między innymi Arrigo Boito, kompozytor, a także librecista oper Verdiego, i Alfredo Catalani, autor opery La Wally.
Pomoc finansowa rozmaitych dobroczyńców, głównie związanych z wydawnictwem Ricordiego, pozwoliła na wystawienie Wilid w Teatro Dal Verme w Mediolanie. Z korespondencji Fontany z Puccinim znamy listę wpłacających i uzyskaną kwotę (na przykład Boito ofiarował na ten cel 50 lirów). Librecista podsumował wyliczenia stwierdzeniem, że kompozytor będzie musiał wyłożyć co najwyżej 20 lirów z własnej kieszeni.
Prawykonanie Wilid miało miejsce 31 maja 1884 roku. Opera odniosła prawdziwy sukces; doceniła ją zarówno publiczność, jak i krytycy muzyczni, o czym świadczą ówczesne recenzje. Nawet recenzent wydawnictwa Sonzogno wyrażał się o niej pochlebnie. Po premierze Puccini wysłał do matki telegram: „Teatr wypełniony; ogromny sukces ponad wszelkie oczekiwania; osiemnaście wywołań przed kurtynę; finał pierwszego aktu bisowany trzykrotnie”.
Opera miała cztery przedstawienia. Młodziutki, dwudziestoletni zaledwie Pietro Mascagni, późniejszy autor Rycerskości wieśniaczej (którą zresztą napisał na drugi konkurs wydawnictwa Sonzogno kilka lat później), grał w orkiestrze jako kontrabasista.
Giulio Ricordi ogłosił zakup praw do Wilid w prasie w czerwca 1884 roku, jednak o tym, że umowa z Puccinim została już wcześniej zawarta, świadczy logo wydawnictwa na programie majowej premiery. Opera została zareklamowana publiczności jeszcze przed inauguracyjnym występem, jako „kolejna z prac prezentowanych w konkursie wydawnictwa Sonzogno, która nie otrzymała żadnej nagrody ani wyróżnienia”. Zabieg ten miał na celu podważenie autorytetu konkurenta oraz rozbudzenie ciekawości.
Już w 1895 roku Wilidy wystawiono w La Scali, a rok później w weneckiej La Fenice. Później opera znalazła się na zagranicznych scenach, między innymi w Hamburgu (1892), gdzie dyrygował nią sam Gustaw Mahler, czy w nowojorskiej Metropolitan Opera (1908) – tam na podium dyrygenta stanął słynny Arturo Toscanini. Po śmierci Pucciniego operę wystawiano rzadziej, skupiając się przede wszystkim na jego kolejnych wielkich dziełach (Tosca, Madame Butterfly, Cyganeria, Turandot). W wiedeńskiej Staatsoper premiera Wilid miała miejsce dopiero w 2005 roku. W Polsce pokazano je po raz pierwszy w 1893 roku, a po 112 latach w Operze Bałtyckiej zaśpiewali w nich studenci gdańskiej Akademii Muzycznej. Jedną z najnowszych wersji tej opery przygotowano w zeszłym roku w Moguncji, czyli tam, dokąd udał się bohater Wilid.
Jeśli chodzi o nowości wprowadzone przez Pucciniego już na etapie tej pierwszej opery, były to niespotykane wcześniej rozwiązania harmoniczne, uzyskane przy zastosowaniu instrumentów dętych drewnianych, harfy i perkusji o specyficznym brzmieniu, takim jak dzwonki orkiestrowe (Glockenspiel), często mylnie nazywane cymbałami. W Wilidach znalazły się liczne partie baletowe, przede wszystkim podczas dwóch dłuższych intermezzów symfonicznych. Kiedy kilka lat później Mascagni wprowadził podobne intermezzo w Rycerskości wieśniaczej (wykorzystane świetnie w trzeciej części Ojca chrzestnego), Puccini żalił się, że wszyscy zachwycają się tym pomysłem, a nikt nie zauważa, iż to on jako pierwszy zastosował podobny zabieg.
W pierwotnej wersji Wilid kompozytor dokonał pewnych przeróbek, przede wszystkim, by uzyskać dłuższą, dwuaktową wersję. Do przedstawienia w La Scali Puccini dopisał arię głównego bohatera Torna ai felici dì (Wraca do szczęśliwych dni), która teraz jest najbardziej znanym jej fragmentem, często wykonywanym podczas recitali. Można jej posłuchać na nagraniach (śpiewają tę romancę m.in. Plácido Domingo, Jaume Aragall, Roberto Alagna, José Cura czy Jonathan Tetelman). Roberto opłakuje utraconą ukochaną i minione młode lata.
Na deser o słowiańskich wiłach/wilidach zaśpiewa zespół folkowy Żywiołak:
Gdyby ktoś chciał obejrzeć całość Wilid, to polecam całkiem niezłą inscenizację białoruskiego Teatru Wielkiego Opery i Baletu. Szczególnie udane są role męskie, Roberta i ojca Anny. Co ciekawe, w tej wersji pożegnanie Anny i Roberta jest tak czułe, że zachodzi ona w ciążę. Umiera w połogu – nie tylko z tęsknoty… Dla niecierpliwych sugeruję świetną sekwencję baletową od 30:40. Cała opera trwa troszkę ponad 60 minut.