Podatki i śmierć

Ciemnogród znowu bez…, odc.31.

Sześć lat temu, czyli w 2017 roku, ukazał się raport Czego Polacy nie wiedzą o podatkach ?, który jak rzadko co obnaża bezmyślność społeczeństwa bytującego nad Wisłą.

Na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki – napisał w roku 1789 w liście do Jean-Baptiste Leroya Benjamin Franklin, facet od piorunochronu i studolarówki, jakby ktoś nie wiedział.

Podatki dotyczą każdego, w sposób bezpośredni i pośredni, a dlaczego tak jest, nie będę się rozwodził, bo nie piszę dla idiotów. Jak pokazały wyniki tego sondażu, mieliśmy w 2017 roku przynajmniej 21% kompletnych idiotów, którzy uważali, że nie płacą żadnego podatku i prawie 60% mniej kompletnych idiotów, uważających, że nie płacą VAT-u.



Nie znalazłem nowszego badania na ten temat, ale szukałem pobieżnie. Jeśli ktoś dysponuje wynikami z późniejszych lat, będę wdzięczny, za podrzucenie choćby linku.

Nie przypuszczam  jednak, by nastąpiły jakieś radykalne zmiany na plus w tej materii, biorąc pod uwagę, z jaką łatwością wciska się w Polsce bzdety o niedługo czekającym nas przymusie jedzenia robaków, szkodliwości masztów 5G, szczepionek, wiatraków, czy czegokolwiek ocierającego się choćby o nowoczesność.

Olbrzymie „zasługi” ma w tym czwarta pseudowładza ochoczo goszcząca przed mikrofonem czy kamerą, różnych oszustów i mitomanów z opcji będącej aktualnie przy korycie, radośnie transmitując słowotoki pełne kłamstw, półprawd i całkiem zwyczajnych głupot nazywając to „debatą”.

Gdy „Polski Ład” nawet jeszcze nie śnił się jego twórcom ponad 90% ankietowanych uznawało, że ówczesny system podatkowy trzeba uprościć. Obecnie chyba tylko kilku decydentów na samej górze uważa, że jest w porządku, bo zawsze można znaleźć jakiś kij na niepokornego obywatela.

Co ciekawe, niezależnie od preferencji politycznych znaczna większość – ok. 60% uznawała – że ówczesny system podatkowy był, mówiąc krótko, do kitu. W cytowanym raporcie pada takie oto interesujące stwierdzenie: Zapytani o preferowany system podatkowy po przedstawieniu na czym one polegają okazuje się, że większość Polaków jest za systemem liniowym – 60% (trzykrotnie więcej niż gdy pytanie zostało zadane bez wyjaśnienia, tylko z wymienieniem nazwy). Preferencja wobec systemu liniowego (po wyjaśnieniu jego zasad) utrzymuje się w Polsce od lat. Ten obraz wyników pokazywały badania z 2009 zaprezentowane w książce „Polak w świecie finansów” (Maison, D., 2013) – pisownia oryginalna. Zatem zaledwie 20% „kuma” bez korepetycji, czym jest podatek liniowy, a przecież trudno o prostszy system.

Władza, niestety nie tylko obecna, mało przywiązywała się do woli, było nie było, wyborców. Jednak obecna poziom skomplikowania systemu doprowadziła na wyżyny absurdu. W roku bieżącym obowiązywać mogą chyba trzy systemy podatkowe równocześnie, nieprawdaż?

Współczesne państwo bez podatków istnieć nie może. Szczególnie w Unii Europejskiej, będącej wymarzonym rajem dla więcej niż połowy ludności świata. Dla szaleńców z Nowogrodzkiej jest to jednak brukselski okupant. Podatki są potrzebne, ale dopóki pieniądze ściągane przy ich pomocy będą traktowane przez władzę jak jej kieszonkowe, wciąż będą potrzebne różnego rodzaju zrzutki na chore dzieci i WOŚP.

Nawiasem mówiąc sztandarowe hasło orkiestry dyrygowanej przez Jurka Owsiaka (Gramy do końca świata i jeden dzień dłużej), choć szczytne, zaczęło mnie przerażać. Przecież to znaczy, że do końca świata polskie państwo będzie niewydolne w zakresie ochrony zdrowia swoich obywateli. Chyba, że zaczniemy zbierać środki na pomoc dla ludzi w innych krajach, w których władza zachowuje się jak okupant. Tak jak nasza obecnie.

Pomimo podatkowego zdzierstwa serwowanego nam przez rządy, ludzie jeszcze dają radę samemu się dopodatkować, by ulżyć osobom, które miały to nieszczęście, że ich zdrowie opuściło. Lecz jak długo będą dawać radę? Żadnego rządu nie stać było, żeby na stałe zwolnić SMS-y charytatywne od VAT-u. To zdzierstwo i hańba. Niczym się to nie różni od interesów robionych na respiratorach przez handlarza bronią, który podobno zwiał przez komin w Albanii.

I na koniec, bo znowu będzie za długo i nikt nie przeczyta, do skreślenia, a w zasadzie wklepania  tych kilku słów, skłonił mnie reportaż telewizyjny, w którym tłumaczono, jak kilkuletniemu dziecku, ile to jest dwa plus dwa, że jeśli inflacja zmniejszy się z 18% na 16%, to ceny nie spadną. No, kurwa, nie spadną. Szczujni nie oglądam, ale tam podobno takie teorie mają wzięcie.

Wygląda na to, że na każdym spotkaniu przedwyborczym trzeba by tłumaczyć do upadłego, ile to jest te dwa plus dwa. Jak wspomniałem na początku, podatki dotyczą każdego i w głowie się mi nie mieści, że takie masy obywateli nie chcą nabyć elementarnej wiedzy na temat tego, jak państwo drenuje im kieszenie. Ale „specjalistów”, którzy podnieśli wrzask, że „babciowe” będzie drenować portfele obywateli jest pełno, choć de facto nie jest to żadne rozdawnictwo, a tylko ulga w opodatkowaniu, i to dla niewielkiej liczby obywatelek, bo przecież dzieci rodzi się coraz mniej, głównie dlatego, że ochrona jest tylko dla zarodków. Po urodzeniu dziecka, rodzicu, radź sobie sam…

Średniowiecze atakuje, jako społeczeństwo cofamy się w rozwoju w błyskawicznym tempie. Pora umierać…

Cały raport dostępny jest TUTAJ.

__________________________________

Jeśli podobał ci się mój tekst, to proszę kliknij w link i postaw mi kawę. Może dożyję, by ją wypić…

buycoffee.to/appiotr

Wcześniejsze, nie tylko o polityce, można znaleźć TUTAJ.



Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *