Nawet przeszłości już nie będzie

Jesienią 1941 roku młody czołgista Michaił Timofiejewicz został ranny.

Ranny na tyle niegroźnie, by sowiecka medycyna wojskowa zdołała go wyleczyć ale, wystarczająco poważnie, by otrzymać poszpitalny urlop. Udał się w ‘rodzinne strony’. Rozmaicie są te strony nazywane w różnych legendach i konfabulacjach samego Michaiła, dlatego nie będę ich tu nazywał.  Zamiast tego trzeba wiedzieć jedynie, że leżały one baraaardzo daleko od linii frontu [niebawem wyjaśnię dlaczego ta odległość ma znaczenie].

Na miejscu zaczął ‘zmajstrowywać’ jakiś rodzaj pistoletu maszynowego. Najprawdopodobniej tak było, ponieważ ten element jest wspólny dla większości ‘ewangelii’ i ‘apokryfów’ ale też dlatego, że na tym etapie pojawiają się prowincjonalni czekiści [Wersja legendy z epizodem czekistowskim była raczej wygłuszana przez ostatnie dwie-trzy dekady, co dodatkowo potwierdza jej autentyczność, w kotekście wiedzy pośredniej. Ten epizod jest jednym z nielicznych autentycznych elementów legendy].

Prowincjonalni czekiści, oczywiście nie chcą słuchać o jakichś chlubnych intencjach Michaiła Timofiejewicza ale moment historyczny jest ultra-unikalny. Na horyzoncie ich losu majaczy wysyłka na front a oni nie chcą zostać wysłani nawet w pobliże frontu, nawet w charakterze zagrjad-atriadow.

Tu właśnie odległość odgrywa kolosalne znaczenie.

Aby zagwarantować sobie pozostawanie daleko poza zasięgiem Niemców, prowincjonalni czekiści muszą przypominać swym przełożonym, od czasu do czasu, jak bardzo niezbędna jest ich praca na tym zadupiu.

„Niemiecki dywersant” budujący pistolet maszynowy na głębokich tyłach, to dar losu.

Gdyby nie tocząca się wojna w której Sowieci brali głównie kopy, to Michaił Timofiejewicz zostałby zastrzelony jak pies w piwnicy lokalnego biura czeki i nikt by się o tym nigdy nie dowiedział a mordercy zapomnieliby o nim po dwóch tygodniach. Natomiast w sytuacji na przełomie 1941-42 czekiści musieli nadąć tę sprawę tak bardzo, by była widoczna z moskiewskiej Łubianki a najlepiej, z samego Kremla [to ostatnie było raczej w sferze pijackich marzeń ale cuda się zdarzają].

W Moskwie tymczasem, poziom desperacji też jest skrajnie wysoki ale przybiera  odmienne formy, niż w ‘zadupiach’.

W Moskwie jeszcze ze dwa-trzy miesiące temu oglądali Wehrmacht przez lornetki i wciąż nie dowierzają swemu szczęściu a nawet zakładają, że może się ono odwrócić. W Moskwie są gotowi na wszystko, co ten szczęśliwy traf uczyni trendem, nawet na takie „odrażające herezje” jak sojusz z rządem Sikorskiego i utworzenie armii Andersa.

W tej atmosferze ‘radziecki samouk wynalazca’ jest ważnym elementem, którego nie można zmarnować [przynajmniej nie w najbliższym czasie]. Takie rzeczy pilotował osobiście Beria, lub ktoś z jego specjalnego zespołu „naukowego”. Ktoś, czyj mózg był całkowicie zestrojony z myślami pryncypała.

Michaił Timofiejewicz, zostaje skierowany do instytucji nazywanej Centralnym Poligonem Broni Strzeleckiej.

Była to instytucja testowa, w której jednak pracowali też konstruktorzy broni strzeleckiej. Z ramienia czeki kontrolowali ją najlepsi operatorzy Berii mający doświadczenie ‘przy szaraszkach’. Ten ostatni element gwarantował głęboką kontrolę tej instytucji, więc ‘gdyby jednak Misza okazał się niemieckim dywersantem to……’

[Pojęcie ‘szaraszki’ jeszcze w tym tekście powróci i wtedy wytłumaczę je czytelnikom, jacy się wcześniej z nim nie spotkali]

Na etacie tej instytucji Michaił Tymofiejewicz dokończył swój pistolet maszynowy a przynajmniej zachował się egzemplarz Thompsona przerobionego na sowieckie technologie. Może to ten sam a może nie. Faktem jest, że adoptowanie amerykańskich konstrukcji do sowietystycznej rzeczywistości stał się znakiem firmowym Michaiła Tymofiejewicza.

Konstruktorem widocznie bliskim instytucji w której nasz bohater pracował, był  Sudajew, z którego pracami Misza zwiąże się ‘bardziej niż powinien’.

Nie jest jasne, na ile Misza ‘podwoził się’ na Sudajewie wiedziony własnym sprytem a na ile wykonywał rozkazy swego przełożonego Lutowa.

Pewne jest, że ktoś pozwala lub rozkazuje sierżantowi obsługi ośrodka weryfikacyjnego, wziąć udział w konkursie jaki będzie rozstrzygany w tymże ośrodku i w dużej części przez kadry tegoż ośrodka.

W 1944 roku odbywa się konkurs na samopowtarzalną broń strzelającą pierwszym sowieckim nabojem pośrednim [Gdy Moskowici dowiedzieli się o pojawieniu nowej niemieckiej kategorii broni strzeleckiej, Jelizarow i Somin przekalibrowali nabój pośredni niemiecki nabój z lat trzydziestych przekazany im z dokumentacją w ramach prezentu ślubnego 1939-40, choć oczywiście jakoby skonstruowali własny 7,62×39. W okresie sojuszu Hitlera ze Stalinem przekazano parę dokumentacji jakie nazistowskie kierownictwo uważało za pozbawione przyszłości. Hitler do 1943 osobiście blokował rozwój broni na nabój pośredni, dlatego schturmgewehr początkowo występował w dokumentach jako pistolet maszynowy. Nawet kopiowanie bywa bardzo trudne bez pierwotnej dokumentacji].

Michaił przystosowuje system gazowy amerykańskiego M1 Garand do słabszego naboju i staje do rywalizacji ale konkurs wygrywa doświadczony inżynier Sidorow, którego konstrukcje armia czerwona używała od lat 1930tych.

Tymczasem już następnego roku armia czerwona chce mieć swój własny „schturmgewehr”

Tu wracamy do Sudajewa.

Projekt Sudajewa w nowym konkursie jest daleki od oczekiwań, ale wszystkie pozostałe zgłoszone propozycje, są albo zbyt radzieckie, czyli jeszcze bardziej zawodne (czego już nawet armia czerwona nie chce akceptować), albo zbyt ‘niemieckie’ (czego nie chce i nie może zaakceptować przemysł).

Na horyzoncie pojawia się druga edycja konkursu.

Kończy się wojna a Sudajew umiera na raka.

Do drugiej edycji konkursu Michaił Timofiejewicz przystępuje z amerykańskim M2 Carabine dostosowanym do sowieckiego naboju pośredniego ale ergonomicznie bardziej zbliżony do schturmgewehr i usiłującym wpasować się w rozwiązania niedokończonej konstrukcji Sudajewa.

Ta edycja także kończy się bez-konkluzywnie [wg niektórych ‘apokryfów’ bez-konkluzywność została zaaranżowana, by konstrukcja Miszy nie wypadła z konkurencji]

Co jest jednak absolutnie pewne, to fakt, że sierżant samouk Misza ‘otrzymuje asystenta’ w osobie naczelnego inżyniera fabryki broni strzeleckiej w Kawrowie. Faktem jest czasowe oddelegowanie Michaiła Timofiejewicza do biura konstrukcyjnego kawrowskiej wytwórni w celu ‘kontynuowania prac nad jego projektem’.

Dlaczego Zajcew pracuje na sierżanta samouka?

Cóż wojna się skończyła i wszyscy szukają swego miejsca w nowej rzeczywistości jaka w stalinowskim państwie może przynieść bardzo nieprzyjemne zmiany dosłownie jednej nocy. Nie trudno wyobrazić sobie, że kawrowska wytwórnia ulega prośbie instytucji o kluczowym znaczeniu w zamówieniach armii czerwonej. Konkurencja jest wielka, ponieważ w toku wojny powstało szereg nowszych zakładów jak np. Iżewsk [dysponujący własną szaraszką nowego rodzaju, w której przymusowo pracował Hugo Schmeisser… Ten sam Hugo, który stworzył schturmgewehr. Skoro po wojnie powstają ‘nowe szaraszki’  dla Niemców, to musiały istnieć jakieś szaraszki  wcześniejsze, dla nie-Niemców. Tak istniały. Szaraszki, to łagry dla naukowców, inżynierów i najlepiej kwalifikowanej obsługi badawczej, stworzone przez Berię, żeby nie marnować … nie tak całkiem. Do tego tematu jeszcze powrócę]

Misza liznął już ‘komsomolskiej-sowieckiej sławy’  i nie chce wracać do traktorów a namnożone w okresie wojny wytwórnie walczą o samodzielny status w powojennej rzeczywistości do czego potrzebują konstruktorów ze sławnymi nazwiskami (nie koniecznie sławnymi umiejętnościami). I tu zbiegają się interesy Miszy (gwiazdy komsomolskich piktoriali) oraz wytwórni.

IMO, plotka o czekistowskim patronacie nad Miszą też odgrywała znaczenie, zwłaszcza, jeśli nie była wyłącznie plotką.

Wg ‘ewangelii’, to ‘asystent’ Zajcew zaproponował naszemu bohaterowi powrót do wcześniejszego plagiarymzmu dodając funkcję ognia automatycznego.

Jest faktem, że sławny „system Kałasznikowa”, to strzelający mniejszym nabojem amerykański M1 Garand odwrócony do góry nogami [tak to można określić bez wdawania w nadmiar profesjonalnej terminologii] i wtłoczony w ‘techniczną architekturę’ (współcześnie nazywaną ergonomią) niemieckiego schturmgewehr.

To ostatnie było relatywnie najjaśniejszym przebłyskiem geniuszu Michaiła Timofiejewicza Kałasznikowa, choć z drugiej strony wszyscy konkurenci zrobili to samo w tym samym aspekcie swych projektów.

Potem działo się jeszcze wiele rzeczy dziwnych i ciekawych ale zbędnych z punktu widzenia dzisiejszego tematu. Faktem jest, że jedyną naprawdę dobrą i możliwie oryginalną konstrukcją w całej historii biura konstrukcyjnego Kałasznikowa jest UKM PK/PKS/PKT ale w tym wypadku termin ‘biuro konstrukcyjne’ tłumaczy dlaczego tenże UKM nie jest kolejnym oczywistym plagiaryzmem o nie-całkiem-oczywistej wartości bojowej. Biuro dysponowało nadmiarem kadr zdolnych ‘posprzątać po sławnym komsomolcu.

AK/AKM + AK74 nie jest bronią złą pod warunkiem, że jest starannie wyprodukowany, dobrze traktowany w eksploatacji a szczególnie, gdy finalnym montażem i wykończeniem zajmuje się amerykańska firma, albo nie jest to całkiem Kałasznikow, lecz Beryl, Valmet, lub Galil. Ostatecznie to większym stopniu konstrukcja amerykańska. Tym niemniej, nie dorasta do własnej legendy, tak-czy-siak.

Tzw. system Kałasznikowa nie dorasta do legendy jaką obrósł a jego twórca ma jeszcze mniej wspólnego z własną legendą ‘genialnego konstruktora’.

Michaiła  Timofiejewicza Kałasznikowa ostatecznie pozyskała wytwórnia iżewska, gdy zrozumiała, że ‘szaraszki’ są nieefektywne a sowieckie imperium i tak jest jedną wielką szaraszką, tyle, że z ‘dłuższymi smyczami’.

Ale historia Miszy i jego mitu nie jest pierwszorzędną sprawą z punktu widzenia intencji tego tekstu.

Istotne jest to, że nawet stalinowska Moskowia, nawet w domenie najwyższych priorytetów, nawet w czasach egzystencjonalnych wydarzeń, była grą krótkowzrocznych zagrywek. Zagrywek z których czasem coś wynikało trochę dzięki ‘potencjałowi statystycznemu’ ale głownie dlatego, że do każdej zagrywki można było podłączyć ‘inżynierów Zajcewów’ jacy pozbierają ‘do kupy’ rozpadające się manipulacje różnej maści i rangi aparatczyków.

O zasobach ‘inżynierów Zajcewów’, Sacharowie i tym, jak obrazy przeszłości pozwalają czytać przyszłość Moskowii, napiszę w następnym odcinku.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *