Felieton autorstwa, jak sam się określił, twitterowego celebryty Harry’ego Hallera.
Czasem zdarza się tak, że trzeba wygłosić truizm, gdyż odnoszę wrażenie, że nawet niepozorne i błahe rzeczy mogą stać się zarzewiem konfliktu. W celu okraszenia tegoż truizmu dodam panaceum, jakim dla mnie jest muzyka.
Sean Timms to człowiek z kraju, w którym chodzi się do góry nogami, i bardzo polecam go obserwować, gdyż od 20 lat tworzy muzykę nieprzeciętną, ponadczasową, po prostu znakomitą. Najpierw pod szyldem Unitopia, a po zawieszeniu działalności tegoż projektu nie próżnował, serwując kolejne arcydzieła. Wystarczy wspomnieć, że w 2023 r. ukazały się trzy albumy powiązane z tym muzykiem. Tym razem jednak nie będę skupiał się na nowościach, gdyż inspiracji do kreślonych słów, poza bieżącymi wydarzeniami, dostarczyło mi pierwsze wydawnictwo grupy SOUTHERN EMPIRE z 2016 r. i zamieszczona na nim blisko półgodzinna, wyśmienita suita „The bridge that binds”. Utwór znakomity, bez chwili nudy i z bardzo dobrym tekstem. Może się wydawać, że 28 minut to długo, ale zapewniam, że po zakończeniu chcemy słuchać jeszcze raz. Dzieje się tam naprawdę dużo, delikatne dźwięki i spokój przeplatają się z solowymi popisami instrumentalistów i mocniejszym uderzeniem, a wszystko składa się w piękną całość, do której ochoczo wracam.
Tytułowy most, który łączy jest rzeczonym truizmem, albowiem każdy wie, do czego służy most. A przynajmniej tak sądziłem jeszcze trzy dni temu. Bodaj najlepszym przykładem są dwa miasta (Buda i Peszt) powstałe na miejscu twierdz rzymskich, a połączone ledwie 150 lat temu w jeden, piękny Budapeszt. Nie bez kozery mosty często są wizytówką jakiegoś miasta i sądzę, że większość ludzi łatwiej wymieni nazwy słynnych mostów niż np. lotnisk. Jest to tak oczywiste, że tym bardziej boli obserwowana od kilku dni bitwa o nową kładkę w Warszawie.
Podobnie jak Timms “Not sure who’s wrong and who is right”, jednak z dużą dozą pewności mogę powiedzieć, że nikt. Nikt z tych, których słychać najbardziej. W mieście powstał most ŁĄCZĄCY dwie jego części – rzecz najzwyklejsza w świecie – tymczasem w mediach nastało przedziwne szaleństwo. Dygnitarze jednej strony fotografują się na tym obiekcie, jakby to były co najmniej wiszące ogrody Semiramidy. Druga strona zaś zapewnia, że nie przejdą przez tę kładkę, choćby mieli przekraczać Wisłę w Górze Kalwarii. Coś przedziwnego musi siedzieć w głowie człowieka, który zamiast pójść na spacer z rodziną lub przyjaciółmi, idzie i fotografuje śruby. Danny Lopresto śpiewa: „Casting off your needless burdens”. Czy nie umiemy pozbyć się naszych uprzedzeń nawet przechodząc przez most? Przecież “the bridge is wide…the bridge that binds”.
Zrobiłem test i poszedłem z synami na spacer. Kładką w jedną stronę, Mostem Śląsko-Dąbrowskim z powrotem i spytałem, która droga była przyjemniejsza. Werdykt był jednogłośny, bo jednak lepiej spacerować kładką wolną od aut i tramwajów. I jestem przekonany, że mijałem ludzi różnych przekonań, głosujących na różne partie, a jednak nie byłem świadkiem, by ktoś kogoś zepchnął do Wisły, bo „not all who live are built to fight”. Jestem również przekonany, że większość ludzi nie ma problemu, by po tym moście przejść z kimś, kto myśli nieco inaczej. Przecież ““the bridge is wide…the bridge that binds”.
Bardzo żałuję, że nasze społeczeństwo dało się wciągnąć w wojnę nienawidzących się ludzi i bardzo żałuję, że „Before you know it, too many tears are cried / And all that’s left is an empty hearted campaign”. Wciąż też mam nadzieję, że Polacy okażą się mądrzejsi od garstki zacietrzewionych polityków i przestaną przenosić ich wzajemną wrogość na własne rodziny i znajomych. Przecież “ the bridge is wide…the bridge that binds”…
Niestety w tym samym momencie przypomina mi się sentencja Nietzschego: „Nadzieja jest najgorszym złem, ponieważ przedłuża mękę ludzi.”