Kobiecy pierwiastek w muzyce

Gdybym potrafił bardziej trzymać się własnego planu, czytalibyście dziś zupełnie inny tekst. Mam do niego małe notatki, wybrane utwory i nawet tytuł. nie byłbym jednak sobą, gdybym w ostatniej chwili nie zmienił całej koncepcji felietonu. Myślę, że nic straconego, w końcu nie piszę o niczym tak aktualnym, abym musiał mieć jakieś wyrzuty sumienia, że zmieniłem kolejność.

Osoby obserwujące mój profil na Twiterze, mogły wczoraj przeczytać podpowiedź dotyczącą dzisiejszego tekstu. 

Kobiecy głos i muzyka bliska memu sercu, to temat długi, pasjonujący i wcale nie łatwy. Nie zawsze kobiecy głos pasuje mi do gatunku muzycznego (podobnie jest z męskimi głosami), nie zawsze odpowiada mi sposób śpiewania. W większości przypadków jest jednak tak porywający, przenikający do szpiku kości, pozostający w pamięci, że nie pozostaje nic innego, jak zakrzyknąć “wspaniała”.

Wokalistki, i co za tym idzie utwory, wybierałem tak, aby powstała godzinna playlista, którą będzie można posłuchać w trakcie czytania oraz kontynuować jej słuchanie po lekturze.

The Jezabels – Prisoner
Hayley Mary

The Jezabels, to australijski zespół indie-rockowy, działający w latach 2007-2017, który nagrał w tym czasie trzy albumy. Wokalistką zespołu jest (status zespołu określany jest jako “w zawieszeniu”) Hayley Mary, która w ramach kariery solowej wydała jak do tej pory trzy EP-ki. Patrząc na jej dokonania, za dużo tego nie ma, a szkoda. Hayley ma ciekawy głos, który zdecydowanie był atutem grupy. Ich pierwszy LP z 2011 roku zatytułowany Prisoner zawiera kilka ciekawych kompozycji (i całkiem dobrze broni się, jako całość, po dziś dzień), z których zdecydowanie wart posłuchania jest utwór Endless Summer.

The Last Internationale – We Will Reign
Delila Paz

The Last Internationale, to amerykański zespół rockowy działający od 2008 roku. Wykonują muzykę, w której można usłyszeć wpływy takich gatunków jak indie, folk, blues, czy rock alternatywny. Przeglądając ich profil w serwisie YouTube, przeczytałem stwierdzenie, z którym muszę się zgodzić, że występy na żywo są zdecydowanie ich mocną stroną. Znaczny w tym udział ma Delila Paz – wokalistka grupy, której głosu chce się słuchać. Na zachętę wybrałem utwór Wanted Man pochodzący z pierwszej płyty grupy We Will Reign. Dla mnie to utwór z cyklu “ja chcę jeszcze raz”.

Beth Hart – A Tribute to Led Zepellin
Beth Hart

Beth Hart to amerykańska wokalistka, której sławę przyniosła piosenka LA Song (Out of This Town), tak przynajmniej wyczytałem. Napiszę tak, gdyby kolejne jej piosenki były utrzymane w takim stylu nie zwróciłbym na nią uwagi. Na szczęście dla mnie, w tym roku ukazał się jej album będący hołdem dla zespołu Led Zeppelin, zatytułowany po prostu A Tribute to Led Zeppelin. I to jest to co tygrysy lubią najbardziej. Początek płyty jest mocny, bardzo mocny – jak inaczej określić wyśmienite wykonanie Whole Lotta Love. Wiem, można zarzucić, że to kopia, że nic nowego, że to już było. Pewnie tak, ale takiego głosu dawno nie słyszałem. W kolejnych utworach Beth udowadnia, że rockowe śpiewanie nie ma przed nią tajemnic. Gdyby było to radio, aż chciałoby się zapowiedzieć “Przed państwem Beth Hart”. I niczego nie trzeba by było dodawać.

Jess and the Ancient Ones
Jess (Jasmin Saarela)

Rock psychodeliczny ma swoich zwolenników do dziś, choć lata jego świetności minęły. Nie ukrywam, że lubię posłuchać, nie zawsze, nie za długo, nie wszystkich wykonawców. Zupełnie przypadkowo trafiłem ostatnio na utwór fińskiej grupy Jess and the Ancient Ones, której wokalistka znana jako Jess (jej pełne imię i nazwisko, to Jasmin Saarela), a właściwie jej głos, już od pierwszych minut trafił w moje upodobania. Przystąpiłem do zapoznawania się z dyskografią, i…, rock psychodeliczny nie jest tym czego mogę słuchać w dużych dawkach. Wyjątkiem jest utwór z pierwszej płyty grupy, zatytułowany Sulfur Giants. Jeśli dodam, że trwa ponad 12 minut, wszystko staje się jasne. Mnogość skojarzeń muzycznych, które przywołuje jest ogromna, nie uważam tego w każdym razie za minus, tam są same plusy. Od sekcji rytmicznej, przez gitary, kończąc na wyśmienitym głosie Jess. Chce się wracać do tego utworu, a cała płyta także jest warta uwagi.

Steve Hackett – Voyage of the Acolyte
Sally Oldfield

Steve Hackett, któż nie kojarzy tego angielskiego gitarzysty. Był członkiem Genesis, GTR, występuje solowo. Na przestrzeni lat zrealizował kilkadziesiąt płyt studyjnych i koncertowych. Dziś chciałbym się cofnąć do jego pierwszej płyty z solowej kariery zatytułowanej Voyage of the Acolyte wydanej w 1975 roku. Oryginalne wydawnictwo kończyło się utworem Shadow of the Hierophant, w którym możemy usłyszeć siostrę Mike’a Oldielda – Sally Oldfield. Płyta spotkała się z dobrym przyjęciem zarówno wśród krytyków. jak i odbiorców. Wspomniany utwór jest dla mnie najjaśniejszym jej punktem, do którego często wracam – zapominając często o pozostałych, które także trzymają poziom.

Alannah Myles – Rocking Horse
Alannah Myles

Gdy się słyszy imię i nazwisko kanadyjskiej wokalistki Allany Myles, pierwszym utworem, który przychodzi na myśl, jest dla wielu Black Velvet z jej debiutanckiego albumu. Doskonale ich rozumiem, mając w pamięci rok 1989 i premierę jej płyty, która była bardzo dobra. Nie można się temu dziwić, zawarte na niej kompozycje są, krótko mówiąc, porywające. Ogromne znaczenie w sukcesie płyty, oprócz dobrych kompozycji, jest zdecydowanie głos wokalistki. Ta rockowa zadziorność i niepowtarzalna chrypka były czymś nowym w tamtym czasie. Na drugim albumie znalazła się, znana zapewne wszystkim, ballada zatytułowana Song Instead of Kiss, która gościła na listach przebojów. Album nie odniósł już tak dużego sukcesu, na jaki zasługiwał, nie był kopią pierwszego jakiej zapewne większość odbiorców oczekiwała. nie zmienia to faktu,  że broni się po latach bardzo dobrze, a utwory takie jak wspomniana ballada. Our World Our Times oraz Livin’ on a Memory wyśmienicie zniosły próbę czasu.

Diskarnate – Greed
Susan Anway

Niemcy, to kraj, z którego wywodzi się znaczna liczba zespołów grających synth-pop i pokrewne gatunki muzyki opartej na instrumentach elektronicznych. Grupy pojawiają się i znikają, informacje o nich są szczątkowe, trudne do znalezienia. Podobnie jest z grupą Diskarnate, która ma na swoim koncie tylko jeden album zatytułowany Greed. Autorką tekstów i wokalistką jest na nim, nieżyjąca już, Susan Anway (wokalistka na dwóch pierwszych albumach grupy Magnetic Fields, kojarzona z utworem zatytułowanym 100,000 Fireflies). Album Greed, to mroczna dawka electropopu z wyrazistym wokalem, możemy tylko żałować, że więcej nie będzie.

Vaults – Caught in Still Life
Blythe Pepino

Pozostając w nurcie muzyki elektronicznej, chciałbym wspomnieć o angielskim zespole Vaults działającym w latach 2013-2017. Mają na swoim koncie tylko jeden album – Caught in Still Life. Podobnie jak w poprzednim przypadku, informacje, jakie można odnaleźć, są szczątkowe, na szczęście muzyka została. Moja propozycja do posłuchania z tej płyty, to utwór Midnight River.

Anne Clark – To Love And Be Loved
Anne Clark

Angielska poetka Anne Clark jest swoistym ewenementem na rynku muzycznym. Jej płyty są ciekawym połączeniem słowa mówionego i muzyki elektronicznej, awangardowej, a także ograniczonej tylko do fortepianu. Na swoich płytach recytuje wiersze swojego autorstwa, czasami recytacje zamieni na melorecytacje. Nie jest to muzyka, jeśli możemy tak ją nazwać, łatwa w odbiorze. Wymaga skupienia i zaangażowania słuchacza, oczywiście nie jest to zarzut, należy jednak zauważyć, że nie zawsze jest czas na takie obcowanie z muzyką. W moim odczuciu, płytą najbardziej przystępną jest album pochodzący z roku 1995 i zatytułowany To Love And Be Loved. Znalazł się na nim jeden utwór, który można wręcz nazwać piosenką – Elegy For A Lost Summer. Znajdziemy też na nim utwór trwający około 12 minut, czyli coś na co zwróciłem uwagę. Dla mnie najjaśniejszym punktem tej płyty jest The Healing, który wydaje mi się najbardziej reprezentatywny i łatwy w odbiorze.

Gdyby była to audycja radiowa, wróciłbym teraz do zespołu, od którego zacząłem tekst – The Jezabels i do ich pierwszej płyty. Znajduje się na niej utwór Peace of Mind, który zapadł mi w pamięć jako utwór z ostatniego odcinka serialu The Killing. No, ale to nie jest radio.

Do następnego razu.

Zostań Naszym Patronem
Podziel się

2 Replies to “Kobiecy pierwiastek w muzyce

  1. Skacze po tekstach ruchem konika szachowego. Najpierw zacząłem jak pionek po jednym polu. Ale nie wytrzymałem i poleciałem dalej. Zwłaszcza że zobaczyłem temat który w pewnym sensie jest moim konikiem. Nazwałem go sobie roboczo moje anielskie głosy. Zupełnie inne niż Twoje ale zaraz przesłucham, przecież aniołów wiele w niebiosach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *