Kanikuła w mondo cane

Ciemnogrodu dzień powszedni (20)

            Obecna władza jest niczym ta żona, która na plaży mówi do męża, aby wciągnął brzuch, podczas gdy on to już dawno zrobił, a teraz dusi się z braku powietrza i zaciska zęby…

            Każą nam oszczędzać, radzą, jak wyżyć za marne grosze, które coraz bardziej marnieją w obliczu lawinowo rosnącej inflacji i monstrualnej drożyzny. Oferują dopłaty do deficytowego towaru, jakim zimą będzie węgiel. Tyle że te dopłaty to lichwiarska chwilówka, którą w dodatku będzie można wydać na cokolwiek, zatem jest to pomoc fikcyjna, przekupstwo, za które wszyscy (nie tylko jego beneficjenci) zapłacimy paskarskie odsetki. A tymczasem ferajna bawi się dalej na nasz koszt!

            Aksjomatem jest, że każdy populizm opiera się na kłamstwie i krętactwie. Póki są środki do rozdania, póty można udawać, iż jest słusznym rozwiązaniem gospodarczym i społecznym, gdyż zastosowany mechanizm redystrybucji majątku narodowego jawi się jako błogosławieństwo dla obdarowanych, którzy nie baczą na to, że rząd nie ma własnych pieniędzy, ba, tych pieniędzy z własnej kieszeni nie wykładają dobroczynni milionerzy, rządzący dziś Polską oligarchowie na dorobku, lecz finansują to wszyscy podatnicy i… przyszłe pokolenia. Jednak dosyć prędko rzeczywistość falsyfikuje ułudę i wówczas zaczyna się kryzys.

            Wróćmy więc do plaży… Ona i on, powiedzmy Grażyna i Janusz, przed wyjazdem nad morze bałtyckie pieska już by porzucili w lesie, gdyby nie zostawili dzieciaków u dziadków na wsi, chcąc tylko we dwoje zażyć trochę swobody podczas od dawna planowanego urlopu. Wprawdzie wahali się, czy jednak dzieci nie zabrać ze sobą, ale w postanowieniu wyjazdu bez nich utwierdziła ich kalkulacja pobytu w wybranym miejscu – na cztery osoby za drogo by wyszło albo za krótki byłby pobyt, aby w ogóle warto było jechać. Tak tedy Dżesika i Brajanek będą się bawić na łonie natury, organizując sobie zawody w rzucaniu na odległość bądź do celu wyschniętymi krowimi plackami, będzie co wspominać… No i nie będą płakać za kundlem, który będzie tam z nimi.

            Janusz i Grażyna „zaparawanowali się” i patrzą to na morze, to na niebo, aż nachodzi ich refleksja, że najprawdopodobniej to na wiele, wiele lat ich ostatni taki wypad, aczkolwiek jeden jego element może stać się ich codziennością – będą goli!

            Trudno zwalczyć skutki antypedagogiki społecznej, której najgorszym z możliwych rezultatem jest wylansowanie wieprzowatości jako normy, ba, swoistego ideału. Oto stają zgnuśniałe masy konsumentów nie wobec kwestii, jak żyć, lecz jak przeżyć?

            Pytał Norwid, czy da się kogoś grzecznie obudzić – ich obudzono kubłem zimnej wody, choć i z wodą może być krucho, nie tylko dlatego, że cena jej również bardzo rośnie.

            Czemu tytuł niniejszego felietonu odwołuje się do pojęcia mondo cane (piszę pojęcia, acz wiadomo, że nawiązuję tym samym do słynnego włoskiego filmu z 1962 roku Pieski świat)? Otóż po roku 1989, a zwłaszcza 2004, odkąd Polska stała się członkiem UE (a wcześniej kamieniami milowymi rozwoju i uznania międzynarodowego było przystąpienie do MFW, OECD i NATO), zdawało się, że przynależymy wreszcie pełnoprawnie i trwale do Pierwszego Świata, stając się jego integralną i oczywistą częścią, mając w perspektywie dołączenie do elity polityczno-ekonomicznej, kto wie, może nawet do jakiejś G-grupy najbogatszych i najbardziej wpływowych państw świata… Dziś to marzenie ściętej głowy. Cofamy się w rozwoju gospodarczym i społecznym, już się dramatycznie osunęliśmy w sferze wolności mediów.

            Być może nie grozi nam stoczenie się do poziomu i statusu państwa upadłego, kraju Trzeciego Świata, lecz zubożenie odbije się na wszystkim. Także na psychice i duchowości!

            Piętno obywatela republiki pisowskiej już dziś powoduje nieprzyjemności za granicą. Ja wiem, tzw. suweren nie wyjeżdża, a jeśli wyjeżdża, to i tak nie posługuje się obcymi językami. Ale przez te trzydzieści procent ciemniaków cierpimy my wszyscy!

            Dotąd dla naszych Grażyny i Janusza było wszystko okej. Furda, że dokopano inteligencji, sędziom, przedsiębiorcom, niepokornym dziennikarzom i komu popadnie, po prostu każdemu, kto się wychylił. Im to ryba, kiedy minister kultury chwali się, że nie czyta książek noblistki (chyba słusznie, bo nie są one dla idiotów, rację miał brat owego ministra) – oni również ich nie zamierzają czytać i w ogóle niczego innego czytać nie będą, bo taka jest polska tradycja. Oczywiście, kamieniem obrazy dla nich by było nazwanie ich nieukami bądź wtórnymi analfabetami (i słusznie, oni nie są wtórnymi, lecz pierwotnymi analfabetami). Apatyczne wygodnictwo niosło ze sobą obietnicę, że jak się nie będzie wychylać, to można na gapę jechać przez kolejne lata tych czy innych rządów i kadencji prezydenckich, kontentując się wyborami dokonanymi przez innych. Wtem… zgrzyt!

            Nagle na kredyt nie styka, raty wystrzeliły w górę, szczurzą się ze strachu oczy, czynsze rosną, nowego autka nie będzie, a o podwyżce w robocie trzeba zapomnieć, skoro nie jest się górnikiem albo aparatczykiem partyjnym czy związkowym.

            Narasta nie tyle nierówność społeczna, co rozwarstwienie typowe dla klepto-oligarchii. W mondo cane istnieją jedynie dwie warstwy: bogaci i biedni. Klasa średnia (w tym inteligencja, by przywołać termin anachroniczny i etos przebrzmiały) jest marginalna, o ile w ogóle występuje. Ci zaś, którzy mają się za elitę, dążą do jej likwidacji, ponieważ tylko ona może zakwestionować jej władztwo na drodze ideotwórczej, a nie pospolitego przewrotu, który może zamienić rolami ludzi, ale systemu nie skruszy.

            Żeby się buntować – trzeba mieć inne usposobienie od samolubnego. Trudno o wspólną akcję, gdy odgradza się od każdego płotem wokół miejsca zamieszkania bądź pobytu, aż do karykaturalnego sobkostwa, jakim jest plażowy parawan. Aby wystąpić razem, trzeba choć trochę ufać innym i sobie także. Jak jednak można zaufać nawet sobie samemu, gdy nie umie się siebie zmobilizować do czegoś więcej ponad codzienne kombinatorstwo?

            Nawet tłumne zgromadzenie będzie bezpłodne, póki pospólstwu nie uda się przekształcić w solidarną wspólnotę. (Dość wiele już o tym napisano, poczynając od klasyka tematu G. Le Bona Psychologii tłumu, poprzez Bunt mas J. Ortegi y Gasseta, aż po chociażby Masę i władzę E. Canettiego oraz D. Riesmana Samotny tłum). Na dłuższą metę jedynym, co może pomóc w przezwyciężeniu bierności, jest idea – bunt chlebowy (głodowy, drożyźniany) kończy się na rozruchach, zadymie i burdach, połączonych z paleniem samochodów i grabieniem sklepów. Taki bunt nie ma perspektywy wytworzenia realnego ruchu na rzecz zmiany i reform.

            Tu dochodzę do punktu, w którym Grażyna i Janusz, kontemplujący morze i nieboskłon zaczynają się namyślać i domyślać, co im przyniesie najbliższa przyszłość i dlaczego nie będzie to nic miłego, pięknego, tudzież nadzieję podtrzymującego?

            I wtem… – och, co ja widzę! – oboje się przebudzili, otrzepują się z piasku, obalają paliki parawanu i po zburzeniu tego nie li tylko symbolicznego muru idą ku sąsiadom z plaży, aby mówić z nimi, aby się poznać, iżby być razem… Lecz nie, pomyliłem się, Janusz i Grażyna poszli coś zjeść, po czym do mediów społecznościowych paragon grozy wrzucili – wielce oburzeni, ale w istocie cisi.

            I tak będzie nadal, chyba że na niebie pojawi się kometa…

            * * *

            Tym tekstem zamykam (a przynajmniej zawieszam) cykl Ciemnogrodu dzień powszedni. Wkrótce zacznę zamieszczać na łamach @TAKtoWIDZIMY coś w innej formule, a mianowicie Raptularz pasjonata

            * * *

Spis felietonów z cyklu Ciemnogrodu dzień powszedni (1-20), wszystkie są dostępne w archiwum @TAKtoWIDZIMY:

1. Ani wróżby, ani przestrogi, czyli rozważania u progu roku 2022

2. Najdłuższa wojna z nowoczesną Europą

3. Od deep state do deep fake

4. I nieszczęściu trzeba pomóc…

5. Myślenie zastępcze, czyli dziedzictwo gnuśności

6. Paszportomania, samozniewolenie mediów, złe emocje

7. Zaćmienie to jeszcze nie zmierzch

8. Transhumanizm i troglodyci

9. Serca otwarte, zaciśnięte pięści

10. Kiepskie zalety selekcji negatywnej

11. Chcący chcieć, czyli kuźnia matołków

12. Iluzja luzu

13. Niedoczytanie wasze!

14. Ufność (felieton nostalgiczny)

15. Niedobór dostatku, czyli psychologia kryzysu

16. „Życie biednych z pewnością nie jest nudne”

17. Pokusa rezygnacji

18. Na przekór, ale nie wbrew sobie

19. Polska – antonim cudu?

20. Kanikuła w mondo cane

ROBERT PAŚNICKI

Podziel się

4 Replies to “Kanikuła w mondo cane

  1. Robert oby to dotarło do trzydziestu procent Grażyn i Januszów, i aby ktoś się znalazł z przekazem tych prawdziwych wartości.

  2. Wiele czytam, zatem mogę ocenić, że ten tekst jest bardzo dobry. Cel y i na czasie. Gratulacje

  3. Świetny i jakże prawdziwy.Takie teksty powinny trafiać ku rozwadze do Januszów i Grażyn.Ale czy zrozumieją?wątpię. Już za daleko im do tej prawdy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *