Ciemnogród znowu bez…, odc.30
Ostatnio wpadły mi w oko kilka artykułów, które trochę się łączą, dając niespecjalnie optymistyczne wnioski, ale spraw napawających optymizmem jest ci u nas w kraju spory niedostatek.
Zacznijmy od sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM zrealizowanego metodą CATI (telefonicznie) 20–23 marca 2023 roku na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polek i Polaków, N=1000. W artykule jest zastrzeżenie, że poniższa tabela może być obarczona nieco większym błędem, ale na potrzeby moich wywodów w zupełności wystarczy.
Często widzę ciosanie kołków na głowie osobom będącym w wieku emerytalnym, bądź okołoemerytalnym, szczególnie tym mieszkającym na wsiach, że to kołki, które tylko chodzą do kościoła, oglądają kurwizję i popierają PiS. Takie generalizowanie jest moim zdaniem mocno krzywdzące, co powinno stać się dla Was jasne w trakcie czytania tego tekstu.
Weźmy choćby powyższą grafikę. Jak na niej widać, ponad 80% „staruchów” deklaruje, że na pewno pójdzie głosować. Wśród ciosających „staruchom” kołki na głowie (zakładam, że ciosający nie zaliczają się do tej grupy wiekowej) mniej niż co drugi deklaruje stuprocentową chęć głosowania. Uczcie się zatem „młodzieży” postawy obywatelskiej od „staruchów”. Niezależnie od tego, na kogo głosują „staruchy” starają się bronić swoich praw i interesów głosując na kandydata, partię, który/która im pasuje. Ponad połowa „młodych” ma swoje prawa tam, gdzie pana majstra można pocałować i ceduje je na innych. Na polityków, „staruchów” i resztę „młodzieży”.
Wieś stała się synonimem starego, prawie niepiśmiennego człowieka, zapatrzonego w szczujnię i ePiSkopat, do którego nic nie dociera. Na portalu natemat.pl ukazał się artykuł Katarzyny Zuchowicz, w którym przedstawiono kilka, zapewne typowych, reakcji na list Romana Giertycha do „przyjaciół liberałów”, w którym przedstawia on swoją opinię, dlaczego PiS nieustannie balansuje w okolicy 30% poparcia pomimo grubych afer, których liczba chyba już przekroczyła tysiąc. Drobniejszych nie licząc.
Abstrahując od oceny tego listu, czy diagnozy, warto przyjrzeć się temu, co powiedzieli mieszkańcy mniejszych miejscowości (nie cierpię określenia „prowincja”) na temat słów prawnika (mam nadzieję, że zostanie przy swoim zawodzie i nie będzie wracał do polityki), czym się kierują wrzucając swój głos do urny wyborczej i co ma wpływ – lub nie – na ich wybór.
Są tacy, do których obiegowa łatka „zacofańców” pasuje jak ulał, co widzi Zuzanna Urbanik, radna z gminy Żarów na Dolnym Śląsku: – Zgadzam się z tą diagnozą, bo tak jest w małych miejscowościach. Ona jest bardzo trafna, jeśli chodzi o rdzenną część sołectw. Akurat moja miejscowość się rozrasta, jest bardzo dużo ludzi napływowych, którzy myślą inaczej. Ale jeśli chodzi o starszą część miejscowości, to jej życie jest skupione wokół Kościoła i ludzie tak właśnie myślą. Przeraża mnie, jak oni są utwierdzeni w przekonaniu, że wszyscy inni są źli i zrobią im krzywdę. Do tego większość ogląda TVP, która też tworzy taką ideologię i jeszcze bardziej ich w tym utwierdza. Starsi ludzie nie chcą słuchać tłumaczenia, że to, co słyszą, to nieprawda. Nie przyjmują żadnych argumentów, ich upór mnie przeraża. Rzadko trafia się osoba, która jest w starszym wieku, która ma otwarty umysł i widzi, co się dzieje.
A na Podkarpaciu sprawa wygląda tak: Niemal w pełni zgadzam się z tą teorią, uważam, że mecenas Giertych ma rację, aczkolwiek nie do końca. Bo wpływ Kościoła może nie do końca jest tak wielki, jak propagandy mediów rządowych. Tu wpływ jest absolutnie ogromny. I pewnie nie do końca wszyscy zdają sobie sprawę, zwłaszcza w miastach, jak wielki wpływ media rządowe mają na tej prowincji – opowiada burmistrz Sieniawy Adam Woś – Mówią np. “Słyszałem, jak pan Sasin powiedział, że są na wszystko pieniądze”. Oni widzą tylko tę telewizję i w to wierzą. Są przekonani, że tam wszystko jest prawdziwe, że tam są świetni redaktorzy. Nie spodziewałem się, że to ma aż taką moc. Niewielu ma dostęp do TVN.
A ma moc i w dalszym ciągu wiele osób tego nie dostrzega, a w przypadku symetrystycznych mediaworkerów udaje, że nie dostrzega. O tej mocy można się było przekonać oglądając reportaż o „przymusie jedzenia robaków”, gdzie padło przerażające zdanie jednej pani dogłębnie przekonanej, że Rafał Trzaskowski, jak dojdzie do władzy, to faktycznie każe jeść robaki, bo „W telewizorze tak pisało”. Każdy absurd zostanie łyknięty, jeśli w telewizorze będzie tak pisało.
W tym miejscu warto przypomnieć dopiero co opublikowany doroczny raport ekspertów Departamentu Stanu USA dotyczący przestrzegania praw człowieka w poszczególnych krajach świata. Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ.
Amerykanie, którzy dobrze widzą, co się dzieje w kraju nad Wisłą, za kluczowe sprawy uznali przejęcie gazet regionalnych przez Orlen – koncern zarządzany przez PiS przy pomocy Obajtka, słynną batalię z KRRiT o koncesję dla TVN24 oraz ograniczenia dla mediów przy granicy z Białorusią. Nasza chata nie jest tak z kraja, jak się niektórym wydaje i machlojki Zjednoczonej Prawicy są na świecie dobrze znane.
Dostrzeżono także proces Jakuba Żulczyka i szykany wobec Tomasza Piątka, o których sam zainteresowany w rozmowie z wp.pl mówi tak: Piszę np. o multimilionerach, którzy jedną nogą są w PiS, a z drugiej strony prowadzili biznesy z Rosją. O ludziach, którzy są po prostu ogniwem między PiS a Rosją. Taki człowiek wytacza mi dwa procesy, jego współpracownik kolejne dwa, kolejny współpracownik jeszcze jeden i dodatkowo spółka tego milionera wytacza mi proces. To są klonowane procesy. One mają przestraszyć nie tylko mnie, ale innych dziennikarzy. To oczywiście daje efekt mrożący, zwłaszcza że taki biznesmen żąda bardzo wysokich odszkodowań i kosztownych przeprosin. Czyli dziennikarze boją się o nich pisać, a ja mam zostać spektakularnie pognębiony.
O łamaniu praw kobiet także nie zapomniano, ale wróćmy do wsi spokojnej, wsi wesołej. Radna Urbanik daje nam kolejną, bardzo celną zresztą, obserwację: Ludzie na wsi potrafią i przegonić księdza, i stanąć za nim murem. Ale boją się nowości, tak jak bali się UE. Oni wciąż uważają, że UE zabiera im tożsamość, Polskę, patriotyzm. PiS genialnie potrafi grać na ich uczuciach i genialnie potrafi wykorzystywać swoją taktykę. Są w tym mistrzami. Ale uderzanie w Kościół powoduje, że te osoby jeszcze bardziej utwierdzają się w przekonaniu, że opozycja zabierze im tożsamość i rozwali kościoły. Sama usłyszałam od kogoś: Byłem w kościele i słyszałem, że będą nam zamykać kościoły.
Roman Giertych jako jeden ze środków zaradczych proponuje coś takiego: Należy nie pozwolić PiS na tworzenie wrażenia, że ta tożsamość wyborców katolickich jest zagrożona. Łatwo napisać „nie pozwolić”. Przecież opozycja to nędzarze w porównaniu do ZP. Jak wygląda zaangażowanie całego aparatu państwa w grę wyborczą po jednej stronie mieliśmy okazję obserwować przy wyborach prezydenckich w 2020 r. Publiczne media, radio Tadzia Odwierta, ambony, premier rozdający tekturowe czeki, urzędujący prezydent, cały rząd, a teraz doszła jeszcze kupiona przez Obajtka lokalna prasa. Nikt niczego obecnie rządzącym nie jest w stanie zabronić, dopóki nie odetnie się ich od finansów publicznych. Na cele wyborcze przeznaczają wszak środki z każdego dozwolonego i niedozwolonego źródła.
Miałem napisać takiego tweeta: Dziwię się, że jeszcze kaczym spinfelczerom nie wpadło do łbów kazać prawej falandze oskarżać Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego o to, że jak dojdą do władzy, to nie tylko zakażą jeść mięsa, ale i zabronią chodzenia do kościoła… Jak się okazuje z wypowiedzi radnej Urbanik, takie bzdury już zaczynają funkcjonować.
Konkretnym rozwiązaniem jest za to postawa burmistrza Sieniawy: Jeśli za prąd i gaz na naszym basenie płaciliśmy 15 tys. miesięcznie, to teraz przychodzą nam rachunki 150 tys. zł. Wykorzystuję to na każdym spotkaniu z mieszkańcami. Wcześniej w urzędzie nikt nie zastanawiał się, ile prądu pobierają przepompownie ścieków. To były groszowe sprawy. A teraz musimy się nad tym zastanawiać, bo przychodzi rachunek 70 tys. zł. Mówię do mieszkańców: “Nie myślcie, że to burmistrz płaci. To wy płacicie. To są wasze pieniądze” I to działa według obserwacji pana Wosia: Zakładam, że na terenie mojej gminy PiS straci przynajmniej 15 proc. w stosunku do tego, co miał.
Oczywiście tam, gdzie główny samorządowiec jest pisowcem tak łatwo nie będzie. Znakomitą robotę wykonuje Donald Tusk, który jeżdżąc po Polsce cierpliwie tłumaczy, że opozycja nie każe jeść robaków. Teraz okazuje się, że trzeba by jeszcze zacząć tłumaczyć, że kościołów nie będą zamykać i nie każą płci zmieniać codziennie po południu. A nasyłani prowokatorzy zadający pytania na przykład o biednego „redaktora” Tulickiego, to w sumie dobry pomysł. Były premier po prostu miażdży logiką i faktami, a sale reagują śmiechem na te nieudane prowokacje.
Widzimy więc, na przykładzie słów burmistrza Wosia, że coś da się jednak zrobić. Oczywiście wymaga to mrówczej, cierpliwej pracy i tłumaczenia na prostych przykładach, ale choćby w części to powinno zadziałać. Przytłaczająca większość zagorzałych wyznawców PiS-u zostanie przy swoim i nie da się przekonać, ale niech to nawet nie będzie wymienione 15%, ale tylko dziesięć, to już jest bardzo duży sukces. Wyobraźcie sobie, że PiS traci w swoich zagłębiach 10% wyborców. Mało?
Trzeba pamiętać, że ci wyborcy zmanipulowani przez PiS i media tej partii to, jak to bardzo trafnie określił Donald Tusk, są ofiary. Ofiary tej ohydnej manipulacji i judzenia. Mało tego, jak wynika z obserwacji radnej Urbanik, ale moich także, te rdzenne populacje sołectw, te ofiary, nie dość, że są zmanipulowane, to jeszcze zastraszone. I to nie tylko wyborcy w wieku 60+. Sam w rozmowach z ludźmi około czterdziestoletnimi widzę ten strach, może wyrażany nieco oględnie, ale przez to wcale nie mniejszy. Strach, że wróci ten mityczny Tusk i zabierze to co „dał” PiS. Ten strach jest obecny nawet u osób, które otwarcie przyznają, że TVP łże, że księża to chytra kasta… Strach przed Tuskiem jest silniejszy.
Postawa „w dupie byłeś, gówno widziałeś, wsiowy kmiotku” wobec takich osób wcale ich nie przekona, żeby z tej dupy wyjść, nawet jeśli zdają sobie sprawę, że w tej, przysłowiowej już, czarnej dupie się znajdują. Strach przed tym, co czeka na zewnątrz, jest silniejszy. Może w niej trochę śmierdzi, ale jest przynajmniej ciepło i swojsko.
Jest jeszcze coś. Jeszcze jedna historia opowiedziana Katarzynie Zuchowicz przez burmistrza Sieniawy, moim zdaniem bardzo typowa w przypadku ludzi, których można jeszcze przekonać, ale zostawionych samopas.
Adam Woś przed drugą turą wyborów prezydenckich udał się do wielu domów i zachęcał do głosowania na Rafała Trzaskowskiego: – Zapytałem znajomych, dlaczego w I turze głosowali na Andrzeja Dudę. Powiedzieli: “Bo wszyscy głosowali na Dudę, to my też. A dlaczego nie przyszedłeś do nas przed I turą wyborów? Byśmy głosowali na Trzaskowskiego”. W innym domu usłyszał jednak, że nie zmienią zdania, bo są za PiS: – Zrozumiałem, to ludzie związani z Kościołem, takie mają przekonania. Ale nie tak dawno spotkałem to małżeństwo. I wtedy powiedzieli do mnie: “Mamy wyrzuty sumienia. Prosiłeś, żeby głosować na Trzaskowskiego, a my odmówiliśmy”. Tu padło przekleństwo. “Ale teraz niech już na nasze głosy nie liczą!“. Samorządowiec twierdzi, że ta „prowincja” jednak się zmienia.
Trzeba zatem uważać co, jak i komu się mówi, bo elektorat, który wyraża największą chęć do głosowania może zdecydować o wyniku wyborów, a jest podzielony pawie pól na pół pomiędzy PiS i KO.
I na koniec już tego może przydługiego tekstu, stuprocentową pewność udziału w wyborach deklaruje tylko 48%. mężczyzn i aż 66%kobiet. Jednak kobiety w największym stopniu popierają PiS, choć partia ta zgotowała im piekło i na nią chce głosować aż 38% z nich, na KO tylko 32%. Dobrze, że choć Konfederacja ma wśród nich znikome poparcie (4%).
Przerażające są natomiast wyniki sondażu wśród mężczyzn. Nie dość, że więcej niż co drugi może nie pójść do urn, to wśród tych, którzy deklarują stuprocentową chęć głosowania, rozkład poparcia jest taki:
W końcowym wniosku dotyczącym przytaczanego sondażu redakcja OKO.press ostrzega: … w części uśpiona jeszcze wyborczo grupa młodych mężczyzn może dać skrajnej prawicy dopalenie poparcia, przy których obecne wzrosty Konfederacji będą wyglądały jak drobna igraszka.
A jeszcze jak się pomyśli, że wybory mogą się odbyć w tak zwany „dzień papieski”… Wszak obrona dobrego imienia JPII to nie agitacja polityczna, nieprawdaż? Jesień zapowiada się wyjątkowo gorąca.
_______________________
Jeśli podobał ci się mój tekst, to proszę kliknij w link i postaw mi kawę.
Wcześniejsze, nie tylko o polityce, można znaleźć TUTAJ.