Wykopalista, odc.6.
W poprzednim odcinku Wykopalisty przedstawiłem kilka utworów zainspirowanych filmami. W tym będzie trochę o takich, które w jakiś sposób przyczyniły się do powstania filmów.
Zacznę od naprawdę mocnego uderzenia. Riders of the Storm to ostatni song nagrany przez Jima Morrisona. Płyta L.A. Woman, z której pochodzi, nagrana została w Los Angeles, po czym wokalista The Doors udał się do Paryża, by dołączyć do swej dziewczyny, Pameli Courson. Nagranie wydane zostało w czerwcu 1971 roku, a już 3 lipca Pamela znalazła Jima martwego w wannie, w wynajmowanym przez siebie apartamencie, w którym wspólnie mieszkali. Ponieważ nie przeprowadzono sekcji zwłok, powstało sporo teorii spiskowych na temat śmierci Morrisona. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano niewydolność serca.
Wróćmy jednak do utworu. Jim nagrał wokal w styczniu 1971, a w tle, jeśli się uważnie wsłuchacie, zauważycie, że Morrison dodatkowo szepcze słowa tekstu, co potęguje niesamowity efekt. Wokalista napisał go pod wpływem utworu Stana Jonesa z 1948 roku pod tytułem (Ghost) Riders in the Sky: A Cowboy Legend spopularyzowanego także przez innych niż Jones wykonawców, m.in. Johnny’ego Casha. Na jutubowej playliście jest jedna z takich wersji, z dość przyjemnym klipem. Swoją drogą, Riders Jonesa też są niesamowici. Jak opowiadał twórca, u źródła słów leży legenda, którą opowiedział mu rdzenny Amerykanin, prawdopodobnie Apacz, gdy Jones miał dwanaście lat.

Indiańskie podanie mówiło, że po tym, gdy dusze opuszczą ciała, można je zobaczyć na niebie jako ghost riders właśnie. Tekst utworu zaś to taka ludowa opowieść o kowboju, mającym wizję, że po niebie pędzi stado czerwonookiego bydła, ścigane wiecznie przez dusze potępionych kowbojów. W słowach dopatrywano się nawiązań także do europejskich legend o Dzikim Gonie czy też tzw. De Bokkenrijder. Melodia (Ghost) Riders… oparta została z kolei o popularny song z okresu amerykańskiej wojny secesyjnej, When Johnny Comes Marching Home.

Morrison uważał siebie za kogoś w rodzaju jeźdźca burzy. Słowa killer on the road nawiązują do napisanego przez niego scenariusza do około 50-minutowego eksperymentalnego filmu w tak zwanym direct cinema style, pod tytułem HWY: An American Pastoral, w którym sam też wystąpił jako autostopowicz zabójca. Część tekstu Riders of the Storm odnosi się do prawdziwego autostopowicza, seryjnego zabójcy, Billy’ego “Cockeyed” Cooka, który na przełomie lat 1951-52 zamordował sześć osób, w tym pięcioosobową rodzinę, podczas szaleńczej trzytygodniowej rajzy pomiędzy Missouri a Kalifornią. Ostatecznie złapano go w Meksyku. Mimo braku umowy ekstradycyjnej miedzy USA a południowym sąsiadem, został sprowadzony, osądzony i w końcu stracony w komorze gazowej więzienia San Quentin już w grudniu 1952 roku.
A skąd takie zainteresowanie ze strony Morrisona? Otóż w 1962 roku podróżował często autostopem przez gorącą i zakurzoną Florydę do swojej ówczesnej dziewczyny, pokonując za każdym razem dystans około 450 km . Te właśnie nie całkiem bezpieczne podróże pozostawiły psychiczne blizny w umyśle Morrisona. Zaczął rysować niebezpiecznych autostopowiczów, groźne postacie bez twarzy. Takich drogowych zabójców. Można o tym przeczytać w książce Jim Morrison: Life, Death, Legend, autorstwa Stephena Davisa. I tu dochodzimy do końca tej opowieści, choć mogłaby trwać dłużej. Eric Red, scenarzysta filmu Autostopowicz (1986 r.), w reżyserii Roberta Harmona i z Rutgerem Hauerem jako tytułowym autostopowiczem, w wywiadzie dla DVD Active ujawnił, iż killer on the road i burza w nagraniu, to był początek jego inspiracji. A potem już poszło.
I jeszcze jedno. Słowa Girl, you gotta love your man postrzegane są przez wielu jako desperackie błaganie skierowane do Pameli….
Pora na coś lżejszego. W 1977 roku Robert Stigwood, menedżer Bee Gees, przygotowywał się do zrobienia filmu o nowojorskiej scenie disco. Film miał nosić tytuł Saturday Night, więc poprosił zespól o napisanie utworu pod właśnie takim tytułem. Bracia Gibb uznali jednak, że to głupi tytuł, a że mieli już napisany song Night Fever, przekonali Stigwooda, żeby użył tego utworu, a tytuł filmu zmienił na Saturday Night Fever. Co było dalej, wszyscy wiemy. Film stał się klasykiem, a filmowa kariera Johna Travolty wystrzeliła w kosmos.
Mówi komuś coś nazwisko, a właściwie pseudonim, C.W. McCall? Zapewne niewielu osobom, ale tytuł Konwój rozpozna już znacznie większa ilość osób. Song Convoy, pochodzący z wydanego w 1975 roku albumu Black BearRoad, zainspirowany został panującym wtedy szałem na CB-radia. C.W. ( Country and Western) McCall to postać śpiewającego country kierowcy ciężarówek, wymyślona przez Williama Dale’a Friesa Jr. (zmarłego 1.04. 2022 r. w wieku 94 lat) na potrzeby klipów reklamowych. Piosenka opowiada o stworzeniu przez kierowców ciężarówek konwoju i rozwalaniu wszystkiego po drodze. Tekst jest śpiewany i mówiony takim CB-żargonem oraz nosową manierą country and western.
Trzy lata później premierę miał wielki kinowy hit, w reżyserii Sama Peckinpaha i z głównymi rolami Krisa Kristoffersona i Ali McGraw, oparty właśnie na tym utworze. Warto dodać, że w 1976 roku powstał sequel przeboju McCalla, pod tytułem Round the World with the Rubber Duck, ale nie zyskał już takiej popularności. Drugie życie piosence Convoy, za aprobatą twórcy, udzielonej krótko przed jego śmiercią, dały kanadyjskie protesty przeciwko restrykcjom covidowym, w czasie których była wykorzystywana. Protesty te znane są jako Freedom Convoy.
Aktor Sean Penn, który niedawno wręczył w Kijowie jedną z dwóch swoich statuetek Oscara prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu (ponoć po wojnie ma wrócić do Penna), w 1982 roku zaczął spotykać się z zajmującą się fotografią siostrą Bruce’a Springsteena, Pamelą. W tym tez czasie Bruce wydał swój album pod tytułem Nebraska, na którym znalazł się utwór Highway Patrolman, będący opowiastką o dwóch braciach i skomplikowanych relacjach pomiędzy nimi. Penn zaczął obsesyjnie słuchać tego utworu i będąc kiedyś na – ponoć niezłym – rauszu powiedział Springsteenowi: Zrobię z „Highway Patolmana” film. Springsteen, który niespecjalnie przejmował się aktorem, odparł ze śmiechem i pewną dozą lekceważenia: OK, Sean.
Niecałe dziesięć lat po tej zakrapianej rozmowie na ekrany amerykańskich kin wszedł film The Indian Runner ze scenariuszem Penna, będący równocześnie jego debiutem reżyserskim. W trakcie początkowych napisów możemy dostrzec dedykację dla muzyka: Inspired by the Bruce Springsteen song, „Highway Patrolman”. Bruce miał prawo odmówić umieszczenia tej dedykacji, ale po prywatnym pokazie filmu podziękował Pennowi za wnikliwą i poruszającą prezentację jego utworu. Miał też zapytać Seana, co jest źródłem gniewu Franka, psychopaty błyskotliwie zagranego przez Viggo Mortensena. Nebraska – brzmiała odpowiedź.
Ten tytułowy song opowiada z kolei o seryjnym mordercy Charlesie Starkweatherze, który po drodze z Nebraski do Wyoming zabił jedenaście osób. Springsteen na zakończenie tego utworu wprowadził wyimaginowany dialog pomiędzy stróżem prawa a Starkweatherem:
They wanted to know why I did what I did.
Sir, I guess there’s just a meanness in this world.
Chcieli wiedzieć, dlaczego zrobiłem to, co zrobiłem.
Bo na tym świecie jest tylko podłość, oficerze.
Kilka lat po premierze Indiańskiego biegacza wytwórnia płytowa Springsteena zrealizowała muzyczne wideo do utworu Highway Patrolman, ilustrując je kadrami z filmu Penna.
W 1976 roku pochodzący z Nashville songwriter Don Schiltz napisał utwór, który stał się wielkim przebojem, pod tytułem The Gambler, inspirowany postacią jego ojca. Ojciec Schiltza (zmarły w tym samym roku) nie był hazardzistą, ale jak wyznał kompozytor, był to jego sposób na opisanie relacji, jakie z nim miał. Kilku wykonawców nagrało tę piosenkę, ale dopiero wersja Kenny’ego Rodgersa z 1978 roku stała się hitem i legła u źródeł franczyzy. Powstało aż pięć filmów telewizyjnych, z których pierwszy był Hazardzista (Kenny Rodgers as The Gambler), nakręcony w 1980 roku. Wersja ta pomogła również w rozwoju kariery Schiltza.
Do potocznego języka wszedł taki passus z tej piosenki: You got to know when to hold ’em, know when to fold ’em.
Niemal dwadzieścia lat wcześniej Buddy Holly nagrał piosenkę pod tytułem Peggy Sue. Pierwotnie miała się nazywać Cindy Lou, ale perkusista Budy’ego poprosił, by zmienić słowa tekstu z Cindy Lou na Peggy Sue, bo spotykał się z dziewczyną o właśnie takim imieniu. Zmiana poskutkowała, bo para się pobrała, ale małżeństwo przetrwało tylko dziewięć lat. Buddy Holly dopisał sequel, który ukazał się w 1959 roku, już po jego tragicznej śmierci w katastrofie samolotu. To oczywiście Peggy Sue Got Married, a użyty został jako tytuł filmu z 1986 roku z Kathleen Turner i Nicolasem Cage’em. Ten sequel został pierwotnie nagrany przez samego Buddy’ego w jego nowojorskim mieszkaniu tylko z towarzyszeniem gitary akustycznej. W filmie Peggy Sue wyszła za mąż została wykorzystana właśnie ta wersja demo.
W 1967 roku ukazała się prawie dziewiętnastominutowa kompozycja Arlo Guthrie’go pod tytułem Alice’s Restaurant Massacree. Ten blues był nagrany jako wyraz protestu przeciwko powołaniom na wojnę w Wietnamie, a tekst zawiera wątki autobiograficzne. Tytułowa restauracja to odwołanie do restauracji, będącej własnością przyjaciółki Guthriego, Alice Brock. Dwa lata później nakręcono film Restauracja Alicji, w którym wystąpił także Guthrie jako on sam. W 2017 roku Biblioteka Kongresu uznała ten utwór za culturally, historically, or artistically significant.
A na koniec playlisty utwór-sugestia, co będzie w następnym odcinku. Ale nawet nie pytam, czy ktoś zgadnie, bo nikt nie zgadnie…