z serii Ekspertuarium AnnyLizy-MINI
Ukraińcy świetnie rozwinęli algorytmy defensywnego użycia czołgów jako wozów wsparcia ogniowego w trakcie pozycyjnej fazy wojny w Donbasie. Specyfika tamtej fazy sprzyjała użyciu czołgów w takim charakterze, tym niemniej nie sądzę by oszczędzanie ludzi nie było decydującym czynnikiem, nawet jeśli ten aspekt nie był mocno artykułowany.
W przypadku czołgistów wozu karuzelowego, oszczędzanie oznacza unikanie użycia ich jako pełnowartościowych czołgów głównych (MBT).
Dawno temu sowieccy decydenci i inżynierowie ‘posadzili na minie’ [karuzelowy automat ładowania centralnie pod wieżą] całą broń pancerną armii imperialnej i Układu Warszawskiego, a efektywnie także, całą zdolność ofensywną tamtych tworów zbrojnych. Wiele armii nadal na tej minie pozostaje, albo nawet wbiło się w tę pułapkę głębiej, budując nowe modele eksploatujące ten samobójczy pomysł.
Udane trafienie w dowolny czołg z sowieckim automatem ładującym jest niemal gwarantowanym wyrokiem śmierci dla całej załogi.
Dla kontrastu można spojrzeć do wspomnień izraelskich czołgistów jacy zmieniali czasem 6 czołgów w ciągu kilku dni, czasem zastępując jednego rannego członka załogi. Oczywiście zmieniali je z powodu trafienia.
To jest kluczowa różnica, między ofensywą z użyciem czołgów karuzelowych i wszystkich innych. W pierwszym wypadku traci się czołgi i za zwyczaj także załogi a w drugim, czołgi i czasem też załogi a częściej ich część, a i to zwykle NIE-bezpowrotnie.
Wyszkolenie efektywnego czołgisty/załogi, to znacznie więcej, niż nauczenie go kilku mechanicznych czynności. Nie polega to też na ‘napompowywaniu’ ich wiedzą teoretyczną/katalogową, jaką często popisują się fotelowi eksperci w Internecie [wyśmienici czołgiści z bojowym doświadczeniem czasem mylili w swych wspomnieniach szczegóły katalogowe wozów na których walczyli].
Doświadczenie polowe/bojowe załogi jest czynnikiem niezastępowalnym. Odtwarzanie tego czynnika trwa długo, kosztuje drogo i można z odtwarzaniem nie zdążyć [Niemieckie siły pancerne w trakcie 2 WŚ odniosły swe największe sukcesy nie posiadając przewagi ilościowej ani (zwykle) jakościowej, gdy tymczasem swe największe klęski, gdy co najmniej jakością sprzętu przewyższali swych przeciwników. W okresie swoich sukcesów mieli świetne załogi i odpowiedzialnych dowódców, rozumnie ‘gospodarujących zasobami’. A gdy rozumność tego ‘gospodarowania’, została poświęcona na ołtarzach woli wodza, to już nawet najlepsze rozwiązania techniczne nie mogły zapełnić luki kadrowej i w efekcie powstrzymać porażek].
Nie mam wątpliwości, że doświadczenia ukraińskich czołgistów z lat 2015-22 powinny być i będą włączone w edukację dowódców NATOwskich ale mają one istotne ograniczenia, gdy przychodzi użyć je w ofensywie o operacyjno-strategicznej skali. A jeszcze większe ograniczenia wynikają z samych wozów karuzelowych.
W uproszczeniu:
W ofensywie ukraińskie t64/72/80+PT91 musiałyby powrócić do swej pierwotnie zaprojektowanej roli MBT. Jeśli wybrać tę drogę, to trzeba zupełnie inaczej kalkulować straty załóg w planowaniu ofensywy. I pogodzić się z faktem, że masę tych oddanych, zdolnych, doświadczonych ludzi po prostu zginie.
Do roli współczesnego MBT nadają się wyłącznie wozy pochodzące z jakościowego przełomu broni pancernej, oraz ich późniejsze pochodne. Przełomu jaki rozpoczęło kilka państw NATO w latach 1970tych.
Oczywiście, możliwym było zmechanizowanie w wystarczającym dla ofensywy stopniu, pięciu ukraińskich brygad, tylko z użyciem rozmaitych wozów bojowych zapowiedzianymi jeszcze przed Ramstein8 i bez zachodnich MBT [nawet bez kompanii brytyjskich Challenger2]. Ukraińcy potrafili dotąd przeprowadzić dwie ofensywy ze znacznie szczuplejszymi zasobami technicznymi i nawet bez podręcznikowej przewagi w sile żywej.
I oczywiście, na świecie istnieją ofensywne modele użycia wozów wsparcia ogniowego. Francuskie tzw. ‘czołgi kołowe’, albo amerykańska formacja zwana kawalerią, są właśnie materialnymi objawami tych modeli [Amerykanie, przez ostatnie dekady, nie używają już lekkich czołgów, lecz specjalnej wersji Bradley(a) ale wygląda, że to może się wkrótce zmienić].
Wóz wsparcia w ofensywie musi zostać użyty w określonym algorytmie, bo inaczej, nie tylko niewiele osiągnie, ale jeszcze zostanie szybko stracony.
Opanowanie tych algorytmów należy do najtrudniejszej i najbardziej upierdliwej sfery rzemiosła wojsk lądowych. Nie da się tego opanować ‘na wczoraj’.
I oczywiście, najlepiej pójść do ofensywy ze wszystkimi komponentami nowoczesnej armii.
Najlepiej, gdy w roli MBT wystąpią prawdziwe Main Battle Tanks.
To już mogłoby wystarczyć na kacapów
Ale lepiej byłoby pójść z naprawdę pełnym kompletem, czyli także z lotnictwem.
Jeśli przecieki o szkoleniu ukraińskich pilotów w USA były prawdziwe, to dziewięć miesięcy powinno upłynąć w lutym albo marcu.
Dziewięć miesięcy to nie metafora. Tyle trwa przeszkolenie dobrego pilota odrzutowca na maszynę amerykańską, do takiego stopnia, by Amerykanie zaaprobowali go do akcji bojowej.
Czy ‘lotnicze tabu’ zostanie zdjęte 18 lutego na Ramstein9?
To prawdopodobne.
Ale z punktu widzenia globalnej strategii politycznej powiązanej z tą wojną, najważniejsze byłoby teraz, zdjęcie wszelkich ‘tabu’, nawet jeśli miałoby ono pozostać w przewadze deklaratywnym na dłuższy czas.