Dopiero kiedy po nich przyszli…

Ciemnogrodu dzień powszedni (69)

W związku z deklaracją w obronie niezależności dziennikarstwa podpisaną przez 47 redaktorek i redaktorów wiodących mediów przypomina mi się znany wiersz-wyznanie pastora Martina Niemöllera (1892 – 1984), zresztą napisany dopiero w roku 1946. W utworze tym autor kajał się i bił w piersi, także w imieniu inteligencji i duchowieństwa niemieckiego, odnośnie do zachowania, oględnie mówiąc biernego, które w gruncie rzeczy było więcej niż przyzwoleniem na praktyki nazistów w jego ojczyźnie i na ziemiach okupowanych przez III Rzeszę. W skrócie wiersz wyraża następującą myśl: „Kiedy przychodzili po innych – milczałem, bo nie byłem (z) nimi. Kiedy przyszli po mnie – nie było już nikogo, kto by mógł zaprotestować”.

            Dziś rano napisałem takiego tweeta: Obudzili się, kiedy po nich przyszli… #CzwartaPseudowładza . Ale sytuacja jest o tyle szczęśliwsza, że mają jeszcze szansę pomóc w przywróceniu w Polsce prawa i sprawiedliwości. To jednak wymaga odwagi, stanowczości. Jak już musicie zapraszać złodzieja, to pytajcie go o kradzież!

            Powiada się, że łatwiej o odwagę w sytuacji zagrożenia fizycznego niż o śmiałość w odcięciu się od tego, czemu się poświęciło, w co się uwierzyło, zaangażowało. Ta komplikacja jednak nie zachodzi w tym przypadku, ponieważ gros pracowników mediów, chcących nazywać się wolnymi, stosowała raczej wygodną taktykę uniku, lawirowania, o ile nie popadła w symetryzm, z przechyłem mniej lub bardziej propisowskim, co zależało od inteligencji poszczególnych osób, które obnosiły się z hasłem, by nie straszyć PiS-em.

            Specyfiką symetryzmu jest to, że jego adepci widzą drzazgę w oku opozycji (i zawsze o niej krzyczą, nawet gdy już osiem lat temu ją wyjęto), natomiast nie chcą dostrzec kolejnych belek w każdym oku aktualnej władzy układu Kaczyńskiego, który Polskę w ruinie po sobie zostawi. Tak, zostawi. Wreszcie do tego oportunistycznego i konformistycznego, a nade wszystko, jak się okazało, krótkowzrocznego towarzystwa dotarło, że coś się nieodwołalnie kończy. W dodatku, co ciosem w wybujałe ego jest najboleśniejszym, publiczność już nie łyka, ba, otwarcie, wręcz ostentacyjnie odmawia konsumpcji ich symetryzowania. Domaga się od nich, aby opowiedzieli się po konkretnej stronie. Albo są z wolnymi ludźmi, albo z zamordystyczną władzą. Nie ma – nomen omen – trzeciej drogi!

            I oto 28 czerwca 2023 roku pojawia się wyżej wzmiankowane oświadczenie, które brzmi niby larum, a jest woltą z zawołaniem: „Ratujmy, co się da!”. Tak, po zmianie władzy nikt nie będzie miał powodu, aby z empatycznym zrozumieniem kiwać głowami nad dziennikarzy cierpieniami, jakich to jakoby doświadczali z racji serwilizmu wobec funkcjonariuszy zakłamanej i złodziejskiej władzy. Albo że musieli się giąć w pas przed oligarchą z Pcimia, bo mieli kredyty i rodziny na utrzymaniu. A kto nie ma? Są zawody, w których wymaga się nie służalczości, ale etosu. Kto nie zdaje egzaminu, ten jest skreślony (zwłaszcza że gazety mogą iść na przemiał, ale w sieci nic nie ginie). Pachołki lokajskie nie są autorytetami dla nikogo, a ich wiarygodność jest znikoma, oględnie mówiąc.

            Nie miałbym do nikogo pretensji o to, że jest nieskuteczny, bo wiadomo, iż z nikogo odpowiedzi się nie wydusi (niekiedy nawet torturami się nie da). Jednakże trzeba najpierw zadać pytania! Tymczasem dziennikarze chodzili na jednostronne spotkania z politykami, wysłuchiwali ich jałowych oświadczeń, po których albo w ogóle nie można było zadawać pytań, albo po jednym na redakcję, zresztą też nie każdą, bo i one były wybierane. A wystarczyło zaprzestać przykładania ręki do tej praktyki, czyli nie transmitować na żywo, a nawet wcale takich wystąpień. Ot, dać streszczenie i tyle. Druga sprawa – bezustannie zapraszają najwstrętniejsze kreatury z tego układu, ale prawie zawsze, hm, układnie z nimi konferują, nie prostują jaskrawych kłamstw, nie zadają trudnych, dociekliwych pytań. To nie jest dziennikarstwo, ale pitu-pitu u cioci na imieninach.

            Uniżoność tłumaczono tym, że w razie innego zachowania goście do studia nie raczą przybyć (pomijając okoliczność, że taka akurat absencja dla konsumentów mediów, które chcą uchodzić za wolne, nie jest żadną stratą, bo co mają ciekawego do powiedzenia ludzie pokroju Czarneckiego czy Zalewskiej?) – w istocie byłoby wręcz odwrotnie. Sami oni by rychło zaczęli zabiegać o czas antenowy, bo dobrze wiedzą, że TVPiS dociera tylko do betonu albo do ludzi, którzy nie rozróżniają między prawdą a kłamstwem, między białym a czarnym, między dobrem a złem… Tak, nie można się obrażać na rzeczywistość – w naszym narodzie jest spory odsetek debili. Reasumując – polityk odcięty od mediów więdnie. Wystarczy krótki post, a zaczyna nagle być rozmowny.

            Dobrym przedwyborczym prognostykiem jest popłoch wśród dziennikarskiej masy, ale niesie też ze sobą osobliwe memento – oni znów zdobędą się na pryncypialną bezkompromisowość, gdy rządy opresyjne zastąpi władza normalna, otwarta na dyskusję i krytykę. Wtedy zacznie się jazda, bo odwaga stanieje do ceny ośmiorniczek w promocji…

            Uważam, że środowisko dziennikarskie powinno zostać rozliczone nie tylko z łajdactw, lecz również z zaniechań. Kto widzi zło i odwraca wzrok, ten jest współsprawcą. Nie może być tak, że po zmianie władzy będzie w umoczonych mediach business as usual. Trzeba tę stajnię Augiasza oczyścić. Ponieważ jednak nie wierzę w samooczyszczenie się mediów, więc uważam, iż powinni skuteczną presję wywrzeć ich klienci. Nie tylko my sami, ale także sponsorzy i reklamodawcy, bo wstyd to wielki umieszczać swoje logo na skompromitowanym tle.

            Media społecznościowe są coraz bardziej samowystarczalne, zatem ci, którzy chcą być dziennikarzami tradycyjnymi, muszą dać z siebie o niebo więcej od mniej lub bardziej zdolnych i znanych twitterowiczów czy facebookowiczów, że o youtuberach i tiktokowiczach nie wspomnę…

            Poza wiarygodnością i profesjonalizmem najważniejsze są solidność i sumienność, a to oznacza posiadanie kręgosłupa moralnego. Każdy ma jakieś poglądy, idiosynkrazje i skłonności – niech jednak nie udaje obiektywizmu. Żyj bez kłamstwa, a prawda cię wyzwoli!

– – – – – – – – – – – –

zrzutka.pl/4a63mr

– – – – – – – – – – – –

Jeśli ten tekst okazał się ciekawy, to zachęcam do postawienia mi kawy.

buycoffee.to/robertpasnicki

Podziel się

One Reply to “Dopiero kiedy po nich przyszli…”

  1. Bardzo lubię Pana teksty. Werbalnie oddaje Pan moje spojrzenie na sprawy, które są poruszane. O eliminacji polityków z naszych myśli za pomocą nie zapraszania ich do mediów, próbowałam mówić już dawno. Cieszę się, ze poruszył Pan ten temat! Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *