‘Bóg/fortuna stoi po stronie większych batalionów’
Tę sławną frazę przypisywaną Napoleonowi Bonaparte można odczytywać literalnie ale jest ekstremalnie mało prawdopodobne, by Napoleon tracił czas na wokalizowanie truizmów. Zwłaszcza tego truizmu funkcjonującego w obiegu języka francuskiego od siedemnastego wieku. Tak circa, ze sto lat zanim Napoleon miał okazję go użyć.
Ale skoro ludzie mówią, że używał, więc przyjmijmy, że tak bywało.
A skoro powtarzał ‘brodaty truizm’, może miał w tym jakiś interesujący cel.
Napoleon to bezbożnik, więc pewnie wskazówką do odczytania tej sentencji jest ‘rola boga’. Przewrotną wskazówką(?)
Tak. Wszyscy przeciwnicy Napoleona byli pobożniejsi od niego a przynajmniej czynili jakieś wysiłki, by być za pobożnych uważanymi.
‘Bóg po stronie większych batalionów’ może po prostu oznaczać tyle co inne powiedzenie, że ‘bóg pomaga tym, którzy pomagają sobie sami’.
Zdaje mi się jednak, że pojęcie ‘większe bataliony’ oznacza wszystkie zasoby jakimi posługuje się dowódca wkluczając to co oznacza literalnie, czyli liczebność siły żywej. [Mówimy raczej o dowódcach od szczebla batalionu w górę i raczej z akcentem na ‘w górę’, tzn. o multi-batalionowych ugrupowaniach jak pułk, brygada, dywizja albo całe siły zbrojne danego kraju, choć bywają przypadki wyjątkowe, gdy na niższych poziomach struktury ujawniają się przymioty, lub nieuctwo.]
Przyzwoitego poziomu dowódca, przyzwoicie egzekwując, przyzwoite podręcznikowe zasady dysponując przyzwoitymi a przy tym większymi siłami niemal na pewno pokona przeciwnika o analogicznych właściwościach ale mniej licznego.
Tu pojawia się pojęcie ‘wybitny dowódca’
Wybitny dowódca, to m.i. ktoś, kto nie jest aż tak zależny od posiadania ‘większych batalionów’.
Ale dlaczego?
Jest bardziej uzdolniony, lub nawet genialny(?)
To nie zaszkodzi ale…
Ale zacznijmy od tego, iż ‘lepsze jest wrogiem dobrego’. Czasem nawet śmiertelnym wrogiem.
Zanim wybitny dowódca pokaże się jako taki, także (a może przede wszystkim) samemu sobie. Zanim wybitny dowódca zmierzy się z wrogiem, musi pokonać jakąś część samego siebie a przynajmniej własny bagaż ‘przyzwoicie profesjonalnych’ nawyków jakie wszczepiła mu ‘przyzwoicie profesjonalna’ wojskowa edukacja.
Dlaczego?
Ponieważ ‘przyzwoicie profesjonalne zasady’ i metody znają i ćwiczą wszyscy po wszystkich stronach, a wybitność dowódcy ucieleśnia się tylko w praktyce. Niezwykle rzadko może się to zdarzyć w praktyce ćwiczebnej [z wielu powodów jakie są materią na inny tekst]. Wybitny dowódca objawia się prawie wyłącznie w rzeczywistości wojennej.
Tu potrzebny jest disclaimer: Narcyzm [w obcej literaturze używa się pojęcia malignant narcissism]. Narcyzm też stara się wymanewrować ‘przyzwoicie profesjonalne’ zasady. Ponieważ ludzie dowolnej pozycji miewają niezrozumiałą słabość do narcystycznych szarlatanów, często osiągają oni sukcesy na drabinie kariery w dowolnej dziedzinie. W wojskowości również. Wydaje się, że wojna powinna zweryfikować szarlatana i rzeczywiście robi to częściej niż większość innych okoliczności ale ‘częściej’ jest określeniem relatywnym. Nawet wojna wyniosła na szczyty niejednego narcyza, zamiast zrzucić go na dno.
Nie wiem czy ktoś kiedyś badał to zagadnienie, ale nie wykluczałbym możliwości, że wybitni dowódcy są naturalnie uwarunkowani do narcyzmu, lecz oni kontrolują tę skłonność. Mają odwagę tam gdzie narcysta ma bezmyślność…
+++
Fakt, że tylko praktyka wojenna uruchamia ‘wybitnego dowódcę’ przy okazji mówi nam też pewną istotną rzecz o ekspertach militarnych (także tych z jakimś praktycznym doświadczeniem wojennym). [Najbardziej tragikomicznym jest to, iż wielu z tych „ekspertów” nie czuje takiej prostej prawidłowości: Jeśli nie ujawniłeś się z ze swym dowódczym talentem na wojnie, to nie pouczaj tych jacy się ujawnili.]
Jedni eksperci z różnym skutkiem zachowują jakiś umiar/rozsądek a inni płyną, czasem płyną w konwencji tragifarsy ale jedno łączy ich wszystkich:
Żaden z nich… literalnie ŻADEN nie ma szans, by przejść z kategorii przyzwoitego fachowca do kategorii wielkich dowódców stukając w swoją klawiaturę, albo ‘nawijając do kamery’.
+++
To zaledwie muśnięcie zagadnienia ale pokazuje, że warto przyjrzeć się drobiazgom w fundamentach „wielkich wizji”.