[w powiązaniu z sub-serią Nawet przeszłości już nie będzie]
Pierwsze dwa teksty ostatniej sub-serii stawiały strukturę szkicu długoterminowej prognozy poprzez prawidłowości znane z przeszłości.
A dokładniej, pewnego wycinka prognozy antycypującego ‘potencjał agresywny’ moskowickiego imperium w najbliższych 3-5 latach i może dłużej w zależności od skutków ‘małej stalinizacji’ oraz dynamiki klęski moskowickiej armii na polu bitwy.
Budowa struktury i postawienie takiej prognozy wymagają jeszcze ze 2- 3 tekstów o naturze tamtych jakimi zacząłem tę sub-serię ale dziś zrobię mały odskok. Odskok w bardziej bieżącą sytuację. A to z powodu potencjalnej modyfikacji w dynamice klęski militarnej moskowickiej armii.
Mam intuicyjne poczucie, że plany ukraińskiej ofensywy w formie z przełomu 2022-23 do jakich ‘ustosunkowywały się’ sławne przecieki z gamerskiego forum, zostały zastąpione czymś znacząco nowym [Raczej nie dlatego, że ‘gamerski przeciek’ ujawnił coś naprawdę tajnego, lecz dlatego, iż stworzył okazję, by dodatkowo zmotywować kogoś tu i zdemotywować ówdzie].
To ‘coś zupełnie nowego’ może zmienić sytuacje tak gwałtownie, że moskowickie przygotowania do następnego etapu wojny (teraz, lub za lat pięć) nie będą miały żadnej (może nawet kalekiej) struktury. Może nawet nie będzie miejsca, którego ta struktura mogłaby dotyczyć.
Parę miesięcy temu wspomniałem, w którymś z tekstów, że pompowanie armii przypadkowym materiałem ludzkim bez motywacji i solidnego przygotowania, zwiększa wykładniczo prawdopodobieństwo paniki frontowej.
Zjawisko paniki frontowej opisane na licznych przykładach historycznych, więc nie brakuje literatury na ten temat. Niektóre z nich zdarzały się całkiem niedawno, zatem też miałem okazję niektóre z nich obserwować.
A tu na froncie w Ukrainie pomimo cudów idiotyzmu moskowickich dowódców dowolnego szczebla, do takiej paniki na lawinową skalę jeszcze tak naprawdę nie doszło.
Mało kto pewnie już pamięta, jak to przez parę tygodni po klęsce Moskowitów pod Kijowem, wszyscy przeżywali gromko-zapowiadaną ofensywę w Donbasie.
Jakoś mniej-więcej w tym samym czasie, gdy Putin prowadził najżałośniejsze obchody dziewiątego maja, przypadał też inny quasi-jubileusz.
[Akt bezwarunkowej kapitulacji nazistowskich Niemiec to sama w sobie pouczająca historia jak Moskowici ‘odstawiający drama-queen’ byli uprzywilejowywani przez Zachód, ta praktyka nie zaczęła się za rządów Putina.]
Dziś o tym mniej znanym quasi-jubileuszu.
Quasi-jubileuszu, albo czymś nawet bardziej okrągłym.
Otóż około trzysta (300) dni temu, w efekcie ofensywy donbaskiej, gromko-ogłaszanej po klęsce kijowskiej i już zapomnianej przez niemal wszystkich, miało miejsce przełamanie ważnego węzła ukraińskich umocnień pod Papasną.
W ciągu trzystu (300) dni tamtej zapomnianej ofensywy, oraz jej zimowej próby restartu, siły zbrojne Moskowitów, przesunęły rubież frontu o około trzydzieści (30) kilometrów [dystans od Papasnej do centrum Bachmutu].
Znaczy ok. 100 metrów dziennie.
Ten z idiosynkratycznym udziałem nielegalnej formacji militarnej Jewgenija Prigożyna.
[Nie jest moją intencją by ‘zaorywać’ Jewgienija Prigożyna. Wydało mu się, że jest wcieleniem Wiaziemskiego, lub Skuratowa i poprowadzi nową opryczninę, nie bacząc, ani na to, że Putin nie dorasta nawet do poziomu Iwana Groźnego, ani na to jaki był koniec historycznego precedensu. Szkoda czasu na samego Prigożyna. Istnieją setki ludzi, którzy się tym zajmą tak w znaczeniu potocznym jak i dosłownym. Jego nieprawdopodobny wzlot i upadek mogą być projekcją wspomnianej ‘małej stalinizacji’]
[Pewne elementy tła można znaleźć w moim tekście z listopada 2022 ‘Państwo przez państwa rozpad’ https://emea01.safelinks.protection.outlook.com/?url=https%3A%2F%2Ftaktowidzimy.pl%2Fpanstwo-przez-panstwa-rozpad%2F&data=05%7C01%7C%7Cce6674d6f38f4a8b56a308db5533754c%7C84df9e7fe9f640afb435aaaaaaaaaaaa%7C1%7C0%7C638197451710292323%7CUnknown%7CTWFpbGZsb3d8eyJWIjoiMC4wLjAwMDAiLCJQIjoiV2luMzIiLCJBTiI6Ik1haWwiLCJXVCI6Mn0%3D%7C3000%7C%7C%7C&sdata=1ra8%2FzTAGyBhicw5%2FHH%2F4%2FFWFgm9TEntnK00%2Fwk7laM%3D&reserved=0 ]
Bardziej interesujące jest to, że pod Papasną siły moskowickie dokonały jedynego prawdziwego przełamania otwierającego przestrzeń operacyjną [W jakimś sensie było to właściwie drugie takie przełamanie ale pierwsze zawdzięczali niekoniecznie wojskowym instrumentom, których nie da się wyświetlić przed zakończeniem wojny. Dlatego nie ma pewności, czym naprawdę były tamte wydarzenia na wyjściu z Krymu i dojściu do przedmieść Nikołajewa. A skoro nie wiadomo, więc nie można włączać ich w omawiany kontekst, przynajmniej chwilowo]
Będę zatem traktował Papasną jako jedyne przełamanie.
Ukraińcy dysponowali już ośmioletnimi doświadczeniami w powstrzymywaniu hybrydowych sił wroga na tym odcinku, jak i nowszymi taktykami przeciwdziałania sztywnym działaniom regularnych Moskowitów. Nie mieli jednak taktyk [nikt by nie miał] na bycie zasypywanymi artyleryjskim wałem, przy skrajnym niedoborze własnej artylerii [w maju 2022 Ukraina stanęła na skraju wyczerpania amunicji artyleryjskiej sowieckich kalibrów]. Nie mieli też przygotowanych taktyk na to co Moskowici podsyłali w przerwach między nawałami artyleryjskimi. Tym czymś były grupy szturmowe najemników Prigożyna, dowiezionych z Syrii i Afryki, posługujących się mniej dogmatyczną taktyką niż regularne oddziały moskowickie.
Zapewne dopiero po wojnie dowiemy się co przeważyło pod Papasną. Czy monstrualna przewaga moskalskiej artylerii, czy brak doświadczenia z ‘ nowymi niekonwencjonalnymi graczami’(?)
W tamtym czasie grupa Prigożyna składała się głównie z byłych żołnierzy moskowickich sił specjalnych, choć wiadomo też, że od kwietnia 2022, FSB wyciągała dla niego z więzień skazańców z przeszłością w moskalskich strukturach siłowych.
Latem pojawiły się prawdziwe dostawy zachodniej artylerii jak i otwarto dla Ukrainy alternatywne źródła amunicji sowieckiego autoramentu.
W walkach o łuk sewerodoniecko-lisiczański, mojo wargnerowców zaczęło słabnąć, podobnie jak efektywność wału ogniowego moskowickiej artylerii.
Na tyle starczyło niekonwencjonalności.
Tzw. wagnerowcy okazali się tak samo skostniali w swym konwencjonalizmie jak i cała reszta Moskowitów, tyle że mieli ździebko nowszą konwencję.
Prawdopodobnie wtedy pojawił się koncept wykorzystania skazańców jako zombie ale dla uzyskania akceptacji Putina potrzebna była klęska charkowska kilka tygodni później.
[Jak pewnie pamiętasz w jednym z dawniejszych tekstów użyłem sformułowania ‘klęska w przebraniu zwycięstwa’(?) Zdarza się to wtedy, gdy przełamanie obrony dużym kosztem ludzkim i materiałowym, nie otwiera przestrzeni operacyjnej, albo gdy atakujący nie jest zdolny do skonsumowania otwarcia/błędnie definiuje ‘konsumowanie’, bądź gdy dana przestrzeń okazuje się strategicznie bezużyteczna ,jak np. w przypadku ofensywy Brusiłowa (1916). O tym nauczał już Sun Tzu zanim w starożytnej Grecji urodził się Sokrates, więc ktoś, kto sobie tych zależności nie uzmysławia, nie może być generałem ani nawet oficerem dowolnej rangi.]
To pełzanie na Bachmut/przez Bachmut teoretycznie miało pewien umowny sens do momentu utraty Izuma przez moskowicką armię ale…
Ale i w takiej konfiguracji pozostawały co najmniej dwa elementy absurdalne.
A gdy w efekcie charkowskiej klęski Moskowici utracili Izum, absurd ‘czołgania się’ na odcinku, gdzie nie doszło (i już dojść nie mogło) do skonsumowania przełamania [w dowolnej formie], stał się jeszcze bardziej rażący. Ale zamiast przenieść wysiłki gdziekolwiek indziej Putin udziela Prigożynowi szeregu (nielegalnych nawet w kacapii) przywilejów umożliwiających nieograniczony nabór skazańców.
Siły Prigożyna dodają do swego repertuaru jeszcze jedno rozwiązanie taktyczne, rozwijające najprawdopodobniej jedną z ich zagrywek afrykańskich. Analogiczny schemat biali najemnicy stosowali w Afryce na długo przed pojawieniem się tam wagnerowców, choć ani oni, ani nawet sami wagnerowcy w Afryce, nie stosowali go w tak cynicznie ludożerczej formule, jak to miało miejsce w Ukrainie przy użyciu moskowickich skazańców.
I gdy już wielkimi bólami wagnerowcy zajęli z 80% zniszczonego miasta, bez strategicznej wartości a sam Prigożyn zatrzasnął sobie przed nosem drzwi do moskiewskich top-eszelonów władzy, zaraz po dziewiąto-majowych obchodach, przy których Prigożyn naraził się osobiście Putinowi…
…Nagle Ukraińcy wykonali małą serię taktycznych działań zaczepnych, jakie w trzy (3) dni odebrały Moskowitom efekty trzymiesięcznych (3) wysiłków warnerowców i całej reszty, oraz pozostawiły pod mieczem wyzerowania wszystkie „osiągnięcia” poprzednich trzystu (300) dni.
Pierwsza fala psychozy w wyniku zestawu taktycznych akcji zaczepnych wokół Bachmuta może być jedną wskazówek, że jeśli stanie się coś naprawdę dużego, to nie będzie nawet lawinowej paniki. Lawiinowe załamanie to ekstremalnie krótki i dramatyczny ale jednak obserwowalny proces schyłkowy, a tu może nie być ani takiego procesu na froncie ani etapu schyłkowego, nawet wyjątkowo dynamicznego i krótkotrwałego w zamykaniu historii moskiewskiego imperium. Zamiast tego może być może być jedno chrupnięcie, które położy goliata. A położenie Goliata na frontach w Ukrainie powali wszystko co z nim rzeczywiście połączone.
Alternatywnie taki ‘test’ może ujawnić, brak rzeczywistych połączeń tam gdzie one być powinny z uniwersalnego punktu widzenia, albo chociaż z moskiewskiego. Taka ewentualność oznaczać będzie wydłużenie procesu atrofii ale też raczej redukcję jego eksplozywności.