(2)Nawet przeszłości już nie będzie

Dokumentację Bomby nuklearnej Moskowici ukradli. To wie każdy.

W obiegających cały świat oparach wiary w „ustrój sprawiedliwości społecznej” było to relatywnie łatwe. A na pewno dużo łatwiejsze niż przekucie tej dokumentacji w działające urządzenie wybuchowe.

 Ale jak to?

W poprzednim odcinku wspominałem o adaptowaniu obcych dokumentacji a nawet dotknąłem metody engineering(u), która jest jeszcze trudniejsza.

Tyko, że trzeba mieć kadry zdolne do wykonania takich operacji.

Atomistyka w carskiej Moskowii nie zdążyła się rozwinąć. Po rewolucji i wojnie domowej pojawiły się jakieś zalążki. Po śmierci Lenina , Stalin zaczął przekształcać kolegialny carat w personalistyczną tyranię. Chciał kontrolować wszystko ale to fizycznie niemożliwe, nawet gdyby był tak pracowity jak Franz Josef . Zatem instynktownie dobierał sobie „wicekrólów” poszczególnych domen.

I tak np. Wszystko co dotyczyło kultury i sztuki podporządkowane było widzimisię Maksyma Gorkiego a analogiczną pozycję w nauce i działalności akademickiej posiadł Trofim Łysenko.

Łysenko decydował, nie tylko jaka domena akademicka przeżyje w Związku Radzieckim ale w wielu przypadkach, czy w ogóle przeżyją działający w niej naukowcy. Np. żywił patologiczną nienawiść do genetyki, więc sowiecka genetyka przestała istnieć wraz naukowcami.

Atomistyki też nienawidził, choć w tym wypadku nie był aż tak zapiekły.

W czasach poprzedzających wejście do gry Sacharowa atomistyka ani przed-sowiecka ani sowiecka nigdy nie była na wysokim poziomie. Od momentu, gdy w nauce sowieckiej zaczął ‘savonarolić’ Łysenko, atomistyka przestała działać kompletnie i zaczęła się praktycznie od zera gdy Beria zrozumiał uwagę Trumana w Poczdamie. Kadry jakie do tego momentu cudem dotrwały były w najlepszym razie mierne.  

Późniejszy twórca sowieckiego programu nuklearnego Kurczatow, przetrwał jako technik w jednej z szaraszek.

Kurczatow nie był naukowcem wybitnym. Był dobrym organizatorem i naturalnie budził w ludziach dobre reakcje.

Zbudował dla Berii zespół zdolny odczytać i wdrożyć ukradzioną dokumentację bomby atomowej ale to był kres jego możliwości.

Istnieje taka anegdotyczna sentencja: Co wynalazł profesor Kurczatow?

Nie co, lecz kogo. Wynalazł, Andrieja Sacharowa.

Jako efekt uboczny wydarzeń ostatnich kilkunastu miesięcy, wielu z nas dostrzegło, że obraz moskowickiego demokraty w większości przypadków odbiega od tego, czego można by oczekiwać pod tym pojęciem, nawet z uwzględnieniem naturalnego egoizmu państwowego, czy narodowego. Często mamy do czynienia z ludźmi o szczerych dobrych intencjach ale tak głęboko skażonych imperialnymi złogami, że nawet nieuzmysławiającymi sobie, że są materiałem na następnego autokratę samodzierżawia, lub (w najlepszym razie) ‘repetanta’ błędów Jelcyna.

Z najwyższą dostępną pewnością mogę stwierdzić, że Andrej Sacharow, nie był kimś takim.

Nie był kimś takim od momentu, gdy podjął walkę o prawa człowieka jeszcze w czasach Związku Radzieckiego i nie powrócił w ramy kacapskiego imperstwa po upadku komunizmu, jak to się stało z Sołżenicynem, lub Brodskim.

Ale zanim ukształtował się powszechnie znany jego portret, istniał inny Andrej Sacharow. A może nie tyle inny(?) Był to jakby ten sam umysł o inaczej ustawionych wektorach.

Mało kto nie wie, że sowiecka bomba termonuklearna była produktem zdolności właśnie Andreja Sacharowa [ten fakt zapewniał mu później relatywne bezpieczeństwo, ponieważ władze sowieckie nie były tak szalone, by zniszczyć taki potencjał sowieckiej nauki zawarty w jednym mózgu].

W swych wspomnieniach opisuje on rozmowę/epizod z czasów, gdy był jeszcze ‘sowiecko-nawiedzonym’.

Pozwolę sobie streścić ten epizod na podstawie angielskiego wydania wydawnictwa Hutchison z 1990:

W 1961, gdy ta rozmowa miała miejsce, Moskowia nie dysponowała środkami by efektywnie przerzucić na teren USA tak dużego i ciężkiego urządzenie jakim była pierwsza bomba termonuklearna. Rozwój technologii rakietowych przeżywał kryzys po katastrofalnie nieudanych próbach, etc. Sacharow wraz z zespołem byli tego świadomi. ‘Wysmażyli’ koncepcja pojazdu podwodnego z napędem strugowym, zasilanym reaktorem nuklearnym, przenoszący termonuklearny ładunek i przewidzianej do ataku na porty USA i potencjalnie spowodowania mega-tsunami wzdłuż amerykańskich wybrzeży.

Po jakichś ‘prywatnych konsultacjach’, Sacharow zwrócił się z tą ideą nieco bardziej oficjalnie do kontradmirała Fomina. Nie wspomina, dlaczego akurat do Fomina a nie na przykład do Kuzniecowa, czy Gorszkowa. Być może Sacharow automatycznie zakładał, że dla każdego w sowieckiej Moskowii powód jest oczywisty(?) Byłoby to w pełni uzasadnione. [W zastępstwie Sacharowa skrótowo wyjaśnię ten wybór. Piotr Fomin był bardziej inżynierem i managerem niż marynarzem, przez całą swą karierę zajmował się organizacją zaplecza technicznego i technologiami floty. Nie miał nawet przydziału liniowego w trakcie drugiej wojny światowej. Był pierwszym szefem i organizatorem szóstego departamentu floty zajmującego się implementacją technologii nuklearnych w domenę sowieckiej marynarki wojennej, w tym pierwszej łodzi podwodnej o napędzie nuklearnym, a także organizacją poligonu atomowego na Nowej Ziemi itp. Był w atomowej domenie prawą ręką admirała Kuzniecowa i pozostał kimś w rodzaju ‘atomowego kardynała’ także przy Gorszkowie]

Wg słów Sacharowa kontradmirał był wstrząśnięty i zniesmaczony taką ideą, oraz stwierdził, ‘że marynarze wraz oficerami sowieckiej floty zwykli zwalczać uzbrojonego przeciwnika w boju zamiast organizować ślepą rzeź’. Sacharow poczuł się tak zawstydzony i przebudzony tą rozmową, że zaniechał dalszych prac nad projektem.

Fakt, że wyskoczył z tym w 1961, świadczy o braku wiedzy, iż idea takiego pojazdu powstała znacznie wcześniej [najwyraźniej też nie wiedział o tym w lach 1980tych, gdy jego wspomnienia redagowano do druku]

Projekt takiego pojazdu podwodnego, tyle, że z napędem elektrycznym i głowicą nuklearną, była już testowany prawie dziesięć lat wcześniej i kontradmirał Piotr Fomin musiał być odpowiedzialny za próby owego wcześniejszego nosiciela.

Czy Fomin odegrał scenkę przed Sacharowem? Możliwe, że nie.

Faktem jest, iż ktoś projekt kompleksu z pojazdem podwodnym T15 uwalił w latach pięćdziesiątych i tym kimś mógł być właśnie Fomin.

Człowiek Kuzniecowa musiał mieć poglądy zbliżone do szefa a odpowiedź jaką usłyszał Sacharow jest z tymi poglądami zgodna.

Fomin oczywiście takiej argumentacji z pewnością nie używał uzasadniając sowieckiej wierchuszce dlaczego trzeba T15 uwalić (uwalić, najpewniej razem z autorem głupiego projektu, jaki podobał się stalinowskim decydentom) . Tamte zmagania musiały być znacznie bardziej wyczerpujące, więc po latach mógł sobie pozwolić na odrobinę szczerości z naukowcem, by uniknąć przechodzenia przez to ponownie. [w latach pięćdziesiątych, ponoć zdecydowało to, że specjalny okręt podwodny musiałby dostarczyć pojazd T15 na odległość 40 km od amerykańskiego wybrzeża, co w warunkach wojny, albo nawet zaostrzenia zimnej wojny było mrzonką].

Sacharow kończy opis epizodu dygresją: ‘{z perspektywy casu} nie trwoży mnie już, że ktoś mógłby ożywić ten pomysł. Pomysł nie pasujący do nowoczesnej doktryny militarnej. Nikt nie będzie tak głupi, by wydawać ekstrawaganckie sumy pieniędzy na taki projekt. Projekt, niezdolny nawet do skrytego działania’ [ma na myśli radioaktywny kilwater za pojazdem wymyślonym przez niego]

W 1961, gdy ta rozmowa miała miejsce, Moskowia nie dysponowała środkami by efektywnie przerzucić na teren USA tak dużego i ciężkiego urządzenie jakim była pierwsza bomba termonuklearna. Niedługo później ładunki zminiaturyzowano a technologie rakietowe poszły naprzód. Generalnie, doktryna nuklearnej triady naprawdę jest skutecznym instrumentem odstraszania, więc przekombinowane pomysły umarły własną śmiercią.

A tu się okazało, że nie umarły.

Okazało się, że Sacharow mylił się w swej dygresji, iż  ‘nikt nie będzie tak głupi’

Pojawił się głupi Wowka ze swą bandą ciemnych bandytów i lizusów. Jednocześnie nastąpiła zapaść intelektualna wśród elit politycznych Zachodu i masz…

Pomysł Sacharowa jaki zawstydził jego samego powrócił pod nazwą ‘Posejdon’.

Powrócił jako jeden z ulubionych straszaków Putina, któremu przez lata nikt nie mówił ‘sprawdzam’. W kontekście, którego nikt nie stawiał pytania ‘Hej Wowka, czy aby wszystko działa w twojej nuklearnej triadzie, skoro odgrzewasz takie drewniane kotlety?’

+++

W wielu ostrzałach rakietowych Ukrainy na przestrzeni ostatnich 14 miesięcy brały udział samoloty lotnictwa strategicznego, czyli element nuklearnej triady.

[Lotnicze rakiety z głowicami konwencjonalnymi, to fizycznie te same jakie przenosiłyby głowice nuklearne]

Ostatnio maszyny lotnictwa strategicznego odpalały średnio półtora pocisku manewrującego na samolot w jednej misji. Powinny co najmniej osiem a niektóre modele samolotów mogłyby teoretycznie nawet podwyższyć i tę średnią wartość. Tu musi być jeszcze coś, poza faktem, że zapasy pocisków zostały poważnie nadużyte, ponieważ inaczej nie da się wytłumaczyć podnoszenia dziewiętnastu samolotów dla wystrzelenia dwudziestu pięciu rakiet. Jedynym wytłumaczeniem jest katastrofalny stan struktur płatowców. Mówiąc językiem bardziej przystępnym, samolot może się rozpaść z powodu energii oddziałujących na niego podczas odpalania rakiet albo w wyniku skokowej redukcji masy w powietrzu.

+++

Wygląda, że będzie więcej odcinków tej sub-serii, niż pierwotnie planowałem.

Tak wygląda, ponieważ potrzeba jeszcze kilku obrazków przeszłości a następnie zebrania ich w formę dekodera przyszłości.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *